ADHORTACJA APOSTOLSKA DILEXI TE OJCA ŚWIĘTEGO LEONA XIV O MIŁOŚCI DO UBOGICH
1. „Umiłowałem cię” (Ap 3, 9), mówi Pan do wspólnoty
chrześcijańskiej, która, w przeciwieństwie do innych, nie miała żadnego
znaczenia ani zasobów, a była narażona na przemoc i pogardę: „Chociaż moc masz
znikomą (…) sprawię, iż przyjdą i padną na twarz do twych stóp” (Ap 3, 8–9).
Tekst ten przywodzi na myśl słowa kantyku Maryi: „Strącił władców z tronu, a
wywyższył pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił”
(Łk 1, 52–53).
2. Wyznanie miłości z Apokalipsy odsyła do niewyczerpanej
tajemnicy, którą Papież Franciszek zgłębił w Encyklice Dilexit nos o miłości
ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa. Podziwialiśmy w niej sposób, w jaki
Jezus identyfikował się „z tymi, którzy w hierarchii społecznej stoją
najniżej”, i jak swoją miłością, daną do końca, ukazał godność każdego
człowieka, zwłaszcza gdy „jest słabszy, bardziej nieszczęśliwy i cierpiący”
[1]. Kontemplacja miłości Chrystusa „pomaga nam zwracać większą uwagę na cierpienie
i potrzeby innych, czyni nas wystarczająco silnymi, aby uczestniczyć w Jego
dziele zbawczym, jako narzędzia Jego miłości” [2].
3. Z tego powodu, nawiązując wprost do Encykliki Dilexit nos,
Papież Franciszek w ostatnich miesiącach swojego życia przygotowywał adhortację
apostolską poświęconą trosce Kościoła o ubogich i wraz z ubogimi, zatytułowaną
Dilexi te, ukazując, że Chrystus zwraca się do każdego z nich, mówiąc: Siłę
masz znikomą, znikomą moc, ale „Ja cię umiłowałem” ( Ap 3, 9). Otrzymawszy
jakby w spadku ten projekt, cieszę się, że mogę go uczynić swoim – dodając
kilka refleksji – i zaproponować go jeszcze na początku mojego pontyfikatu,
podzielając pragnienie umiłowanego Poprzednika, aby wszyscy chrześcijanie mogli
dostrzec silny związek między miłością Chrystusa a Jego wezwaniem, abyśmy
stawali się bliźnimi ubogich. Także i ja uważam za konieczne, by kłaść nacisk
na tę drogę uświęcenia, ponieważ w „wezwaniu do rozpoznania Go w ubogich i
cierpiących objawia się samo serce Chrystusa, Jego uczucia i najgłębsze
decyzje, do których każdy święty próbuje się dostosować” [3].
ROZDZIAŁ PIERWSZY
KILKA NIEZBĘDNYCH SŁÓW
4. Uczniowie Jezusa krytykowali kobietę, która wylała na Jego
głowę bardzo cenny wonny olejek: „Po co takie marnotrawstwo? Przecież można
było drogo to sprzedać i rozdać ubogim”. Lecz Pan rzekł do nich: „Ubogich
zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie” (Mt 26, 8–9.11). Owa kobieta
zrozumiała, że Jezus był Mesjaszem pokornym i cierpiącym, na którego należało
przelać swoją miłość: jaką pociechą był ten wonny olejek na głowie, którą kilka
dni później miały dręczyć ciernie! Był to oczywiście skromny gest, ale ten, kto
cierpi, wie, jak wielki jest nawet mały gest czułości i jak ogromną ulgę może
przynieść. Jezus rozumie to i sankcjonuje jego nieprzemijalność: „Gdziekolwiek
po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej
pamiątkę o tym, co uczyniła” (Mt 26, 13). Prostota tego gestu ujawnia coś
wielkiego. Żaden gest czułości, nawet najmniejszy, nie zostanie zapomniany,
zwłaszcza jeśli jest skierowany do tych, którzy cierpią, są samotni, w
potrzebie, tak jak był Pan w tamtej godzinie.
5. I właśnie w tej perspektywie umiłowanie Pana łączy się z
miłością do ubogich. Ten Jezus, który mówi: „Ubogich zawsze macie u siebie” (Mt
26, 11), wyraża to samo znaczenie, gdy obiecuje uczniom: „Ja jestem z wami
przez wszystkie dni” (Mt 28, 20). A jednocześnie przychodzą nam na myśl słowa
Pana: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych,
Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Nie znajdujemy się w perspektywie
dobroczynności, lecz Objawienia: kontakt z tymi, którzy nie mają władzy i wielkości,
jest fundamentalnym sposobem spotkania z Panem dziejów. W ubogich On ma nam
wciąż coś do powiedzenia.
Św. Franciszek
6. Papież Franciszek, wspominając decyzję dotyczącą swego
imienia, opowiedział, że po wyborze pewien zaprzyjaźniony kardynał uściskał go,
ucałował i powiedział: „Nie zapominaj o ubogich!” [4]. Chodzi o to samo
zalecenie, jakie władze kościelne skierowały do św. Pawła, gdy udał się do
Jerozolimy, aby zweryfikować swoją misję (por. Ga 2, 1–10). Po latach Apostoł
może stwierdzić: „[To] też gorliwie starałem się czynić” ( Ga 2, 10). I był to
również wybór św. Franciszka z Asyżu. W trędowatym objął go sam Chrystus,
zmieniając jego życie. Świetlana postać Biedaczyny nigdy nie przestanie nas
inspirować.
7. To on, osiem wieków temu, spowodował ewangeliczne
odrodzenie chrześcijan i społeczeństwa swoich czasów. Początkowo bogaty i
zuchwały, młody Franciszek odrodził się po zderzeniu z rzeczywistością ludzi
wykluczonych z życia społecznego. Impuls, jaki nadał, nie przestaje poruszać
dusz ludzi wierzących i wielu niewierzących oraz „zmienił historię” [5]. Na tej
drodze, według słów św. Pawła VI, znajduje się Sobór Watykański II: „Dawna
przypowieść o miłosiernym Samarytaninie stała się paradygmatem soborowej duchowości”
[6]. Jestem przekonany, że priorytetowa opcja na rzecz ubogich rodzi niezwykłą
odnowę zarówno w Kościele, jak i w społeczeństwie, kiedy jesteśmy zdolni do
wyzwolenia się z autoreferencyjności i udaje się nam wsłuchać się w ich
wołanie.
Wołanie ubogich
8. W tym kontekście istnieje fragment Pisma Świętego, od
którego zawsze należy zacząć. Chodzi o objawienie się Boga Mojżeszowi przy
płonącym krzewie: „Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i
nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie.
Zstąpiłem, aby go wyrwać (…) Idź przeto teraz, oto posyłam cię” ( Wj 3, 7–8.10)
[7]. Bóg okazuje troskę o potrzeby ubogich: „wołali do Pana i Pan wzbudził im
wybawiciela” ( Sdz 3, 15). Dlatego wsłuchując się w wołanie ubogiego, jesteśmy
wezwani do utożsamienia się z sercem Boga, który troszczy się o potrzeby swoich
dzieci, a zwłaszcza najbardziej potrzebujących. Jeśli natomiast pozostalibyśmy
obojętni na to wołanie, ubogi wołałby do Pana przeciwko nam, a my
obciążylibyśmy się grzechem (por. Pwt 15, 9) i oddalilibyśmy się od samego
serca Boga.
9. Los ubogich stanowi krzyk, który w historii ludzkości
nieustannie domaga się odpowiedzi: od naszego życia, naszych społeczeństw,
systemów politycznych i ekonomicznych, a także – co nie mniej ważne – od
Kościoła. Na zranionych twarzach ubogich odnajdujemy cierpienie niewinnych, a
zatem i cierpienie samego Chrystusa. Jednocześnie, może powinniśmy mówić raczej
o wielu twarzach ubogich i ubóstwa, ponieważ jest to zjawisko zróżnicowane;
istnieją bowiem różne formy ubóstwa: ubóstwo tych, którzy nie mają środków
materialnych do życia, ubóstwo tych, którzy są wykluczeni społecznie i nie mają
możliwości wyrażenia swojej godności i swoich zdolności, ubóstwo moralne i
duchowe, ubóstwo kulturowe, ubóstwo tych, którzy znajdują się w sytuacji
osobistej lub społecznej słabości lub kruchości, ubóstwo tych, którzy nie mają
praw, nie mają przestrzeni, nie mają wolności.
10. W tym sensie można powiedzieć, że zaangażowanie na rzecz
ubogich i eliminacji społecznych i strukturalnych przyczyn ubóstwa, choć stało
się ono ważne w ostatnich dziesięcioleciach, pozostaje nadal niewystarczające;
również dlatego, że społeczeństwa, w których żyjemy, często faworyzują kryteria
kierowania życiem i polityką naznaczone licznymi nierównościami, a zatem do
starych form ubóstwa, których jesteśmy świadomi i które staramy się zwalczać,
dołączają nowe, czasem bardziej subtelne i niebezpieczne. Z tego punktu
widzenia należy z zadowoleniem przyjąć fakt, że Organizacja Narodów
Zjednoczonych uznała walkę z ubóstwem za jeden z celów milenijnych.
11. Konkretnemu zaangażowaniu na rzecz ubogich powinna
towarzyszyć zmiana mentalności, która może wpłynąć na poziom kulturowy. Iluzja
szczęścia, które wynika z dostatniego życia, popycha bowiem wiele osób do
postrzegania egzystencji w kategoriach gromadzenia bogactwa i osiągania sukcesu
społecznego za wszelką cenę, nawet kosztem innych i wykorzystując
niesprawiedliwe ideały społeczne oraz systemy polityczno-ekonomiczne
faworyzujące najsilniejszych. W ten sposób w świecie, w którym coraz więcej
osób jest biednych, paradoksalnie obserwujemy również rozwój elit bogatych,
żyjących w bańce bardzo komfortowych i luksusowych warunków, niemal w innym
świecie niż zwykli ludzie. Oznacza to, że nadal istnieje – czasami dobrze
zamaskowana – kultura, która pozbywa się innych, nawet nie zdając sobie z tego
sprawy, i toleruje z obojętnością fakt, że miliony ludzi umierają z głodu lub
żyją w warunkach niegodnych istoty ludzkiej. Kilka lat temu fotografia martwego
dziecka leżącego na plaży nad Morzem Śródziemnym wywołała ogromne poruszenie;
niestety, poza chwilowym wzruszeniem, podobne wydarzenia stają się coraz mniej
istotne jako wiadomości marginalne.
12. W kwestii ubóstwa nie możemy tracić czujności.
Szczególnie niepokoją nas trudne warunki, w jakich żyje wiele osób z powodu
braku żywności i wody. Każdego dnia umiera kilka tysięcy osób z przyczyn
wywołanych niedożywieniem. Nawet w krajach bogatych dane dotyczące liczby osób
ubogich są nie mniej niepokojące. W Europie coraz więcej rodzin z trudem wiąże
koniec z końcem. Ogólnie rzecz biorąc, dostrzega się nasilenie różnych
przejawów ubóstwa. Nie jest to już stan jednolity i jednorodny, lecz objawia się
w różnych formach zubożenia ekonomicznego i społecznego, odzwierciedlając
zjawisko rosnących nierówności nawet w środowiskach na ogół zamożnych.
Pamiętajmy, że „podwójnie biedne są kobiety narażone na sytuacje wykluczenia,
złego traktowania i przemocy, ponieważ często mają mniejsze możliwości obrony
swoich praw. Jednakże pośród nich także cały czas znajdujemy najbardziej godne
podziwu gesty codziennego heroizmu w obronie i w zatroskaniu o kruchość ich
rodzin” [8]. Chociaż w niektórych krajach obserwuje się istotne zmiany,
„organizacja społeczeństw na całym świecie jest nadal daleka od wyraźnego
ukazania, iż kobiety mają dokładnie taką samą godność i prawa jak mężczyźni.
Słowa mówią jedno, ale decyzje i rzeczywistość wykrzykują inne przesłanie” [9]
, zwłaszcza gdy myślimy o kobietach najuboższych.
Uprzedzenia ideologiczne
13. Poza danymi – które czasami są „interpretowane” w taki
sposób, aby przekonać, że sytuacja ubogich nie jest tak poważna – realia
ogólnie rzecz biorąc są dość jasne: „Istnieją zasady ekonomiczne, które okazały
się skuteczne dla rozwoju, chociaż nie w tej samej mierze dla integralnego
rozwoju człowieka. Wzrosło bogactwo, ale pozbawione równości, co prowadzi do
powstawania «nowych form ubóstwa». Kiedy mówimy, że współczesny świat
ograniczył ubóstwo, czynimy to, mierząc je kryteriami z dawnych czasów, których
nie da się porównać z dzisiejszą rzeczywistością. W innych czasach bowiem, na
przykład, brak dostępu do energii elektrycznej nie był uważany za oznakę
ubóstwa ani nie był powodem wielkiego udręczenia. Ubóstwo jest zawsze
analizowane i rozumiane w kontekście rzeczywistych możliwości danego momentu
historycznego” [10] . Jednak, poza konkretnymi sytuacjami i kontekstami, w
jednym z dokumentów Wspólnoty Europejskiej, z 1984 r., stwierdzono, że „za
dotkniętych ubóstwem uznaje się: osoby, rodziny i grupy osób, których zasoby
(materialne, kulturowe i społeczne) są tak bardzo ograniczone, iż powodują
wykluczenie ich z minimalnego akceptowalnego sposobu życia w Kraju
Członkowskim, w którym osoby te mieszkają” [11]. Jeśli jednak uznamy, że
wszystkie istoty ludzkie mają tę samą godność, niezależnie od miejsca swego
urodzenia, nie można ignorować ogromnych różnic istniejących między krajami i
regionami.
14. Ubodzy nie istnieją przez przypadek lub z powodu ślepego
i gorzkiego losu. A już na pewno, dla większości z nich, ubóstwo nie jest
wyborem. Są jednak wciąż tacy, którzy ośmielają się tak twierdzić, wykazując
się ślepotą i okrucieństwem. Oczywiście, wśród ubogich są też tacy, którzy nie
chcą pracować, może dlatego, że ich przodkowie, którzy pracowali przez całe
życie, zmarli w biedzie. Ale jest wielu – mężczyzn i kobiet – którzy mimo to
pracują od rana do wieczora, być może zbierając makulaturę lub wykonując inne
czynności tego rodzaju, choć wiedzą, że ten ich wysiłek służy jedynie
przetrwaniu, a nigdy tak naprawdę poprawie ich życia. Nie możemy twierdzić, że
większość biednych jest nimi dlatego, że nie zdobyła sobie „zasług”, zgodnie z
tą fałszywą wizją merytokracji, według której wydaje się, że zasługi mają
jedynie ci, którzy osiągnęli sukces w życiu.
15. Niejednokrotnie także chrześcijanie pozwalają się zarazić
postawami naznaczonymi światowymi ideologiami lub orientacjami politycznymi i
ekonomicznymi, które prowadzą do niesprawiedliwych uogólnień i mylnych
wniosków. Fakt, że praktykowanie miłosierdzia bywa pogardzane lub ośmieszane –
jakby było jedynie obsesją niektórych, a nie żarliwym centrum misji Kościoła –
skłania mnie do przekonania, iż należy zawsze, i nieustannie, czytać Ewangelię,
aby nie narażać się na ryzyko zastąpienia jej mentalnością światową. Nie można
zapomnieć o ubogich, jeśli nie chcemy wypaść z żywego nurtu Kościoła, który
wypływa z Ewangelii i ożywia każdą epokę historyczną.
ROZDZIAŁ DRUGI
BÓG WYBIERA UBOGICH
Wybór ubogich
16. Bóg jest miłością miłosierną, a Jego plan miłości, który
rozciąga się i realizuje w historii, polega przede wszystkim na tym, że zstąpił
i przyszedł między nas, aby wyzwolić nas z niewoli, strachu, grzechu i mocy
śmierci. Spoglądając z miłosierdziem i z sercem przepełnionym miłością, zwrócił
się On do swoich stworzeń, troszcząc się o ich ludzką kondycję, a zatem i
pochylając się nad ich ubóstwem. Właśnie po to, aby mieć udział w
ograniczeniach i słabościach naszej ludzkiej natury, sam stał się ubogim, narodził
się w ciele jak my i poznaliśmy Go w małości dzieciątka złożonego w żłobie oraz
w skrajnym upokorzeniu krzyża, gdzie podzielił nasze radykalne ubóstwo, jakim
jest śmierć. Łatwo zatem zrozumieć, dlaczego także teologicznie można mówić o
preferencyjnej opcji Boga na rzecz ubogich; wyrażenie to powstało na
kontynencie latynoamerykańskim podczas Zgromadzenia w Puebla, ale zostało na
dobre zintegrowane z późniejszym nauczaniem Kościoła [12] . Ta „preferencja”
nigdy nie oznacza wykluczenia lub dyskryminacji innych grup, co w Bogu byłoby
niemożliwe. Ma ona na celu podkreślenie działania Boga, który odnosi się ze
współczuciem do ubóstwa i słabości całej ludzkości i który, pragnąc
zapoczątkować Królestwo sprawiedliwości, braterstwa i solidarności, ma szczególnie
na sercu tych, którzy są dyskryminowani i uciskani, wymagając również od nas,
od swojego Kościoła, zdecydowanego i radykalnego opowiedzenia się po stronie
najsłabszych.
17. W tej perspektywie należy rozumieć liczne karty Starego
Testamentu, w których Bóg przedstawiany jest jako przyjaciel i wyzwoliciel
ubogich, Ten, który słyszy wołanie biedaka i interweniuje, aby go wybawić (por.
Ps 34, 7). Bóg, ucieczka biednych, poprzez proroków – wspominamy tu zwłaszcza
Amosa i Izajasza – piętnuje nieprawości wyrządzane najsłabszym i wzywa Izraela
do odnowienia od wewnątrz także kultu, ponieważ nie można modlić się i składać
ofiar, jednocześnie uciskając najsłabszych i najbiedniejszych. Od samego
początku Pismo Święte z taką żywą intensywnością objawia miłość Boga poprzez
opiekę nad słabymi i ubogimi, że można by mówić o pewnego rodzaju „słabości”
Boga wobec nich. „W sercu Boga jest preferencyjne miejsce dla ubogich (…). Cała
droga naszego odkupienia naznaczona jest ubogimi” [13] .
Jezus – ubogi Mesjasz
18. Całe starotestamentowe dzieje Bożego upodobania w ubogich
oraz Boże pragnienie, by wysłuchać ich wołania – które krótko przypomniałem –
znajduje swoje pełne urzeczywistnienie w Jezusie z Nazaretu [14]. On w swoim
wcieleniu „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym
do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka” ( Flp 2, 7) i w tej
postaci przyniósł nasze zbawienie. Chodzi o radykalne ubóstwo, oparte na Jego
misji objawienia prawdziwego oblicza Bożej miłości (por. J 1, 18; 1 J 4, 9).
Dlatego też św. Paweł w jednej ze swoich cudownych syntez może stwierdzić:
„Znacie przecież łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla
was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” ( 2 Kor 8, 9).
19. Istotnie, Ewangelia pokazuje, że to ubóstwo dotykało
każdego aspektu Jego życia. Od chwili przyjścia na świat Jezus doświadczał
trudności związanych z odrzuceniem. Ewangelista Łukasz, opowiadając o przybyciu
do Betlejem Józefa i Maryi, która była już bliska porodu, zauważa z
ubolewaniem: „Nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2, 7). Jezus urodził
się w skromnych warunkach; zaraz po narodzeniu został położony w żłobie; a
wkrótce potem, aby ocalić Go od śmierci, Jego rodzice uratowali się ucieczką do
Egiptu (por. Mt 2, 13–15). Na początku swojego życia publicznego został
wyrzucony z Nazaretu, po tym jak w synagodze ogłosił, że w Nim wypełnił się rok
łaski, z powodu którego radują się ubodzy (por. Łk 4, 14–30). Nie było dla
Niego godnego miejsca nawet na śmierć: wyprowadzono Go poza Jerozolimę na
ukrzyżowanie (por. Mk 15, 22). Właśnie w tej sytuacji można wyraźnie podsumować
ubóstwo Jezusa. Chodzi o to samo wykluczenie, które cechuje definicję ubogich:
są oni wykluczeni ze społeczeństwa. Jezus jest objawieniem tego privilegium
pauperum. On ukazuje się światu nie tylko jako ubogi Mesjasz, ale także jako
Mesjasz ubogich i dla ubogich.
20. Istnieje kilka oznak wskazujących na status społeczny
Jezusa. Przede wszystkim wykonywał On zawód rzemieślnika lub cieśli, téktōn
(por. Mk 6, 3). Była to grupa ludzi utrzymujących się z pracy fizycznej.
Ponieważ nie byli właścicielami ziemi, uważano ich za gorszych od rolników.
Kiedy mały Jezus został przedstawiony w świątyni przez Józefa i Maryję, Jego
rodzice ofiarowali parę synogarlic lub gołębi (por. Łk 2, 22–24), co zgodnie z
przepisami Księgi Kapłańskiej (por. 12, 8) było ofiarą ubogich. Dość znaczącym
epizodem ewangelicznym jest ten, w którym Jezus, przechodząc przez pola wraz ze
swoimi uczniami, zbierał kłosy, aby się nimi pożywić (por. Mk 2, 23–28), a
zbieranie kłosów na polach było dozwolone tylko ubogim. Sam Jezus mówi o sobie:
„Lisy mają nory, a ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma
miejsca, gdzie by głowę mógł położyć” (Mt 8, 20; Łk 9, 58). Jest On bowiem
wędrownym nauczycielem, którego ubóstwo i niepewność są znakiem więzi z Ojcem i
są one wymagane również od tych, którzy chcą podążać za Nim drogą uczniów,
właśnie po to, aby wyrzeczenie się dóbr, bogactw i zabezpieczeń tego świata
stało się widzialnym znakiem zawierzenia Bogu i Jego opatrzności.
21. Na początku swojej publicznej działalności Jezus pojawia
się w synagodze w Nazarecie, czytając ze zwoju proroka Izajasza i odnosząc do
siebie jego słowa: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i
posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 18; por. Iz 61, 1). Objawia
się On zatem jako Ten, który przychodzi w dzisiejszej historii, aby
urzeczywistnić pełną miłości bliskość Boga, która jest przede wszystkim dziełem
wyzwolenia dla uwięzionych przez zło, dla słabych i ubogich. Znaki towarzyszące
nauczaniu Jezusa są bowiem przejawem miłości i współczucia, z jakimi Bóg patrzy
na chorych, ubogich i grzeszników, którzy ze względu na swoją sytuację byli
marginalizowani zarówno przez społeczeństwo, jak i przez religię. On otwiera
oczy niewidomym, uzdrawia trędowatych, wskrzesza umarłych i ogłasza ubogim
dobrą nowinę: Bóg stał się bliski, Bóg was kocha (por. Łk 7, 22). To wyjaśnia,
dlaczego głosi: „Błogosławieni [jesteście], ubodzy, albowiem do was należy
królestwo Boże” (Łk 6, 20). Rzeczywiście, Bóg ma szczególne upodobanie w
ubogich. To do nich przede wszystkim skierowane jest słowo nadziei i wyzwolenia
Pana, dlatego nikt, nawet w ubóstwie lub słabości, nie może czuć się
opuszczony. A Kościół, jeśli chce być Chrystusowym, musi być Kościołem Błogosławieństw,
Kościołem, który robi miejsce małym i idzie ubogi z ubogimi, miejscem, w którym
ubodzy mają uprzywilejowaną pozycję (por. J 2, 2–4).
22. Biedni i chorzy, niezdolni do zapewnienia sobie
niezbędnych środków do życia, często byli zmuszeni do żebrania. Do tego
dochodził ciężar społecznego wstydu, podsycany przez przekonanie, że choroba i
ubóstwo były powiązane z jakimś osobistym grzechem. Jezus stanowczo
przeciwstawił się takiej mentalności, stwierdzając, że Bóg „sprawia, że słońce
Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). Co więcej, całkowicie obalił tę koncepcję, czego
dobrym przykładem jest przypowieść o ucztującym bogaczu i ubogim Łazarzu:
„Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób
– niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz” (Łk 16, 25).
23. Zatem, wydaje się oczywiste, że „z naszej wiary w
Chrystusa, który stał się ubogim, będąc zawsze blisko ubogich i wykluczonych,
wypływa troska o integralny rozwój najbardziej opuszczonych w społeczeństwie”
[15]. Wielokrotnie zadaję sobie pytanie, dlaczego – pomimo tak przejrzystego
przesłania w Piśmie Świętym w kwestii ubogich – wielu ludzi nadal myśli, że
mogą wykluczyć ich z pola swojej uwagi. Pozostańmy na chwilę jeszcze w sferze
biblijnej i spróbujmy zastanowić się nad naszą relacją z ostatnimi w społeczeństwie
oraz nad ich fundamentalnym miejscem w Ludzie Bożym.
Miłosierdzie wobec ubogich w Biblii
24. Jan Apostoł pisze: „Kto nie miłuje brata swego, którego
widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20). W podobny sposób,
odpowiadając uczonemu w Prawie, Jezus przywołuje dwa dawne przykazania:
„Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy
swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 5) oraz „będziesz miłował bliźniego
jak siebie samego” (Kpł 19, 18), łącząc je w jedno przykazanie. Marek
Ewangelista przytacza odpowiedź Jezusa w następujący sposób: „Pierwsze jest:
Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga
swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją
mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie
ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12, 29–31).
25. Przytoczony fragment Księgi Kapłańskiej zachęca do
szanowania swojego rodaka, podczas gdy w innych tekstach znajdujemy nauczanie,
które wzywa do szacunku – jeśli nie wręcz do miłości – nawet nieprzyjaciela:
„Jeśli spotkasz wołu twego wroga albo jego osła błąkającego się, odprowadź je
do niego. Jeśli zobaczysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim ciężarem, nie
pozostawisz go, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą” (Wj 23, 4–5). Z tego
wynika wewnętrzna wartość szacunku dla każdej osoby: jeśli ktokolwiek, nawet
nieprzyjaciel, znajduje się w trudnej sytuacji, zawsze zasługuje na naszą
pomoc.
26. Niezaprzeczalne jest, że prymat Boga w nauczaniu Jezusa
łączy się z innym niezmiennym punktem, że nie można miłować Boga, nie
rozszerzając swojej miłości na ubogich. Miłość bliźniego jest namacalnym
dowodem autentyczności miłości Boga, jak poświadcza Jan Apostoł: „Nikt nigdy
Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku
Niemu jest w nas doskonała. (…) Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w
Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4, 12.16). Są to dwie miłości odrębne, ale nierozdzielne.
Także w tych przypadkach, w których relacja z Bogiem nie jest wyraźna, sam Pan
uczy nas, że każdy akt miłości wobec bliźniego jest w pewien sposób
odzwierciedleniem miłości Bożej: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt
25, 40).
27. Z tego powodu zalecane są uczynki miłosierdzia, jako znak
autentyczności kultu, który służąc oddawaniu chwały Bogu, ma za zadanie
otworzyć nas na przemianę, jakiej Duch może w nas dokonać, abyśmy wszyscy stali
się obrazem Chrystusa i Jego miłosierdzia wobec najsłabszych. W tym sensie
relacja z Panem, która wyraża się w kulcie, ma nas również wyzwalać z ryzyka
przeżywania naszych relacji w logice kalkulacji i korzyści, aby otworzyć nas na
bezinteresowność przepływającą między tymi, którzy się miłują i dlatego
wszystko dzielą między sobą. Dlatego Jezus radzi: „Gdy wydajesz obiad albo
wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani
zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę.
Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i
niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się
odwdzięczyć” (Łk 14, 12–14).
28. Wezwanie Pana do miłosierdzia wobec ubogich znalazło
pełny wyraz w wielkiej przypowieści o sądzie ostatecznym (por. Mt 25, 31–46),
która jest również plastyczną ilustracją błogosławieństwa miłosiernych. W niej
Pan ofiarował nam klucz do osiągnięcia naszej pełni, ponieważ „jeśli szukamy
tej świętości, która podoba się Bogu, to w tym tekście możemy znaleźć regułę
postępowania, na podstawie której będziemy sądzeni” [16]. Mocne i jasne słowa
Ewangelii powinny być przeżywane „bez komentarzy, bez elukubracji i wymówek
odbierających im moc. Pan powiedział nam bardzo wyraźnie, że świętości nie
można zrozumieć ani przeżywać, pomijając te Jego wymagania” [17].
29. W pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej program
miłosierdzia nie wynikał z analiz czy planów, lecz wprost z przykładu Jezusa, z
samych słów Ewangelii. List Świętego Jakuba Apostoła poświęca wiele miejsca
problemowi relacji między bogatymi a ubogimi, kierując do wierzących dwa bardzo
mocne apele, które kwestionują ich wiarę: „Jaki z tego pożytek, bracia moi,
skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy
[sama] wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają
odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w
pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego
koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara,
jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,
14–17).
30. „Złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie
świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w
dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych,
którą zatrzymaliście, a krzyk żniwiarzy doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście
beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi” (Jk
5, 3–5). Jaką moc mają te słowa, nawet jeśli wolimy udawać głuchych! W
Pierwszym Liście Świętego Jana Apostoła znajdujemy podobny apel: „Jeśliby ktoś
posiadał na świecie majątek i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a
zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” (1 J 3, 17).
31. Apel Słowa objawionego „jest to przesłanie tak jasne, tak
bezpośrednie, tak proste i wymowne, że żadna kościelna hermeneutyka nie ma
prawa go relatywizować. Refleksja Kościoła nad tymi tekstami nie powinna ich
zaciemniać lub osłabiać ich zachęcającego sensu, ale raczej pomóc przyjąć je
jako własne z odwagą i zapałem. Dlaczego komplikować to, co jest tak proste?
Aparaty pojęciowe istnieją po to, by ułatwiać kontakt z rzeczywistością w celu
jej wyjaśnienia, a nie by od niej oddalać” [18].
32. Z drugiej strony, wyraźny kościelny przykład dzielenia
się dobrami i troski o ubogich znajdujemy w codziennym życiu i stylu pierwszej
wspólnoty chrześcijańskiej. Możemy tu wspomnieć w szczególności, w jaki sposób
rozwiązano kwestię codziennego rozdawania jałmużny wdowom (por. Dz 6, 1–6). Nie
była to łatwa sprawa, również dlatego, że niektóre z tych wdów, pochodzące z
innych krajów, były czasami zaniedbywane jako cudzoziemki. Rzeczywiście, epizod
opisany w Dziejach Apostolskich ujawnia pewne niezadowolenie ze strony
hellenistów, Żydów kultury greckiej. Apostołowie odpowiadają nie jakimiś
abstrakcyjnymi przemowami, ale ponownie stawiają w centrum miłość miłosierną
wobec wszystkich. Na nowo organizują pomoc dla wdów, prosząc wspólnotę o
znalezienie osób mądrych i cieszących się poważaniem, którym powierzą
zarządzanie stołami, podczas gdy sami zajmą się głoszeniem Słowa.
33. Kiedy Paweł udał się do Jerozolimy, aby skonsultować się
z Apostołami, „czy nie biegnie lub nie biegł na próżno” (Ga 2, 2), poproszono
go, aby nie zapomniał o ubogich (por. Ga 2, 10). W związku z tym zorganizował
on różne zbiórki, aby pomóc biednym wspólnotom. Wśród powodów, które podaje dla
uzasadnienia takiego postępowania, należy podkreślić następujący: „Radosnego
dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 7). Tym z nas, którzy nie są nazbyt skłonni do
wielkodusznych gestów, bez żadnego interesu, Słowo Boże wskazuje, że hojność
wobec ubogich jest prawdziwym dobrem dla tych, którzy ją praktykują: bowiem
postępując w ten sposób, jesteśmy w szczególny sposób kochani przez Boga.
Faktycznie, biblijnych obietnic skierowanych do tych, którzy hojnie dają, jest
wiele: „Pożycza Panu, kto lituje się nad biednym, za dobrodziejstwo On mu
wynagrodzi” (Prz 19, 17). „Dawajcie, a będzie wam dane (…). Odmierzą wam bowiem
taką miarą, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 38). „Wtedy twoje światło wzejdzie jak
zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie” (Iz 58, 8). Pierwsi chrześcijanie byli o
tym przekonani.
34. Życie pierwszych wspólnot kościelnych, opowiedziane w
kanonie biblijnym i przekazane nam jako Słowo objawione, jest nam dane jako
przykład do naśladowania, a także jako świadectwo wiary, która działa poprzez
miłosierdzie, i pozostaje jako trwałe napomnienie dla przyszłych pokoleń. W
ciągu wieków te karty pobudzały serca chrześcijan do miłości i do podejmowania
dzieł miłosierdzia, niczym płodne ziarna, które nie przestają wydawać owoców.
ROZDZIAŁ TRZECI
KOŚCIÓŁ DLA UBOGICH
35. Trzy dni po swoim wyborze mój Poprzednik wyraził
przedstawicielom mediów pragnienie, aby troska i uwaga poświęcona ubogim były
wyraźniej obecne w Kościele: „Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i
dla ubogich!” [19].
36. To pragnienie odzwierciedla świadomość, że Kościół „w
ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego
Założyciela, stara się ulżyć im w niedoli i w nich usiłuje służyć Chrystusowi”
[20]. Będąc bowiem powołanym, by upodabniać się do ostatnich, w jego wnętrzu
„nie powinno być wątpliwości ani tłumaczeń osłabiających to tak jasne
przesłanie. (…) Należy stwierdzić bez ogródek, że istnieje nierozerwalna więź
między naszą wiarą a ubogimi” [21] . Mamy na to liczne świadectwa w ciągu niemal
dwudziestu wieków działalności uczniów Jezusa [22].
Prawdziwe bogactwo Kościoła
37. Św. Paweł wspomina, że wśród wiernych rodzącej się
wspólnoty chrześcijańskiej było „niewielu mędrców, niewielu możnych, niewielu
szlachetnie urodzonych” (1 Kor 1, 26). Jednak pomimo swego ubóstwa, pierwsi
chrześcijanie byli wyraźnie świadomi potrzeby otoczenia troską tych, którzy
doświadczali większych niedostatków. Już u zarania chrześcijaństwa Apostołowie
nałożyli ręce na siedmiu mężczyzn wybranych przez wspólnotę i w pewnym stopniu
włączyli ich w swoją misję, ustanawiając ich dla posługi – diakonía w języku
greckim – najuboższym (por. Dz 6, 1–5). Znaczące jest to, że pierwszym uczniem,
który dał świadectwo o swojej wierze w Chrystusa aż do przelania własnej krwi,
był Szczepan, będący częścią tej grupy. W nim łączą się świadectwo życia w
trosce o ubogich i męczeństwo.
38. Nieco ponad dwa wieki później inny diakon w podobny
sposób wyznał swoją wierność Jezusowi Chrystusowi, łącząc w swoim życiu służbę
ubogim i męczeństwo: św. Wawrzyniec [23]. Z relacji św. Ambrożego dowiadujemy
się, że Wawrzyniec, diakon w Rzymie za pontyfikatu Papieża Sykstusa II,
zmuszony przez władze rzymskie do wydania skarbów Kościoła, „nazajutrz
przyprowadził ubogich. Zapytany, gdzie są skarby, wskazał na ubogich i
powiedział: «Oto są skarby Kościoła»” [24]. Opowiadając tę historię, Ambroży
zadaje pytanie: „Jakież cenniejsze skarby Chrystus może posiadać nad tych, w
których sam przebywa według własnego zapewnienia?” [25] . A przypominając, że
szafarze Kościoła nie mogą nigdy zaniedbywać troski o ubogich, a tym bardziej
gromadzić dóbr dla własnej korzyści, mówi: „Przysługę taką powinien cechować
uczciwy zamiar i wyraźna troska. Oczywiście, jeżeli ktoś obraca to na swoją
korzyść, jest to zbrodnia; jeżeli natomiast wydaje na ubogich, wykupuje jeńca,
jest aktem miłosierdzia” [26].
Ojcowie Kościoła a ubodzy
39. Już od pierwszych wieków ojcowie Kościoła uznawali w
ubogich uprzywilejowaną drogę przystępu do Boga, szczególny sposób spotykania
Go. Miłosierdzie wobec potrzebujących było rozumiane nie tylko jako zwyczajna
cnota moralna, ale jako konkretny wyraz wiary w Słowo Wcielone. Wspólnota
wiernych, wspierana mocą Ducha Świętego, była zakorzeniona w bliskości wobec
ubogich, których nie uważała za dodatek, ale za istotną część swojego żywego
Ciała. Św. Ignacy z Antiochii na przykład, idąc na męczeńską śmierć, napominał
wiernych wspólnoty w Smyrnie, aby nie zaniedbywali obowiązku miłosierdzia wobec
najbardziej potrzebujących, przestrzegając ich, by nie postępowali jak ci,
którzy sprzeciwiają się Bogu: „Zwróćcie uwagę, jak bardzo ci, co mają odmienne
zdanie o przychodzącej do nas łasce Jezusa Chrystusa, przeciwni są myśli Bożej.
O miłość nie dbają, ani o wdowy, ani o sieroty, ani o udręczonych, ani o
więźniów, ani o głodujących, ani o spragnionych” [27]. Biskup Smyrny, Polikarp,
wyraźnie zalecał szafarzom Kościoła, aby troszczyli się o ubogich: „Kapłani
również niechaj pełni będą współczucia, miłosierni dla wszystkich. Niech
sprowadzają na dobrą drogę zbłąkanych i odwiedzają wszystkich chorych, nie
zaniedbując ani wdowy, ani sieroty, ani biedaka, lecz starając się czynić
zawsze dobrze wobec Boga i wobec ludzi” [28]. Z tych dwóch świadectw wynika, że
Kościół jawi się jako matka ubogich, miejsce gościnności i sprawiedliwości.
40. Św. Justyn, z kolei, w pierwszej Apologii skierowanej do
cesarza Hadriana, do Senatu i do ludu rzymskiego, wyjaśniał, że chrześcijanie
nieśli potrzebującym wszystko, co mogli, ponieważ widzieli w nich braci i
siostry w Chrystusie. Pisząc o zgromadzeniu modlącym się w pierwszym dniu
tygodnia, podkreślał, że w centrum liturgii chrześcijańskiej nie można
oddzielić czci oddawanej Bogu od uwagi poświęconej ubogim. Dlatego w pewnym
momencie celebracji „ci, którym się dobrze powodzi i którzy dobrą mają wolę, dają,
co chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce przełożonego, On zaś
roztacza opiekę nad sierotami, wdowami, chorymi, albo z innej przyczyny
cierpiącymi niedostatek, nad więźniami, obcymi gośćmi, jednym słowem spieszy z
pomocą wszystkim, co są w potrzebie” [29] . To pokazuje, że rodzący się Kościół
nie oddzielał wiary od działania społecznego: wiara, której nie towarzyszyło
świadectwo uczynków, jak nauczał św. Jakub, była uważana za martwą (por. Jk 2,
17).
Św. Jan Chryzostom
41. Wśród ojców wschodnich najgorętszym kaznodzieją
sprawiedliwości społecznej był zapewne św. Jan Chryzostom, arcybiskup
Konstantynopola na przełomie IV i V w. W swoich homiliach zachęcał wiernych,
aby rozpoznawali Chrystusa w potrzebujących: „Chcesz czcić Ciało Chrystusa? Nie
dopuść, aby było nagie. Uczciwszy je jedwabnymi szatami [w świątyni], nie
pozwól, by na zewnątrz umierało z zimna z powodu nagości. (…) [Chrystus w
Eucharystii] nie potrzebuje szat, ale czystej duszy; natomiast Chrystus w
drugim człowieku wymaga wielkiego starania. Uczmy się mądrości oraz oddawania
czci Chrystusowi w taki sposób, w jaki On sam sobie tego życzy. Najmilszym
kultem jest dla Niego ten kult, którego On sam pragnie, a nie ten, który my za
taki uważamy. (…) Zatem i ty oddawaj Mu taką cześć, jaką ustanowił, udzielając
ubogim ze swego majątku. Bóg nie potrzebuje złotych naczyń, ale złotych dusz”
[30]. Stwierdzając z krystaliczną jasnością, że jeśli wierni nie spotkają
Chrystusa w ubogich stojących u drzwi, nie będą mogli wielbić Go nawet na
ołtarzu, kontynuuje: „Cóż to za korzyść dla Niego, jeśli Jego ołtarz pełen jest
złotych kielichów, a On sam umiera z głodu (w osobie biedaka)? Najpierw nasyć
głodnego, a potem z tego co zostanie, przyozdób także Jego ołtarz” [31]. Z tego
powodu Eucharystię rozumiał również jako sakramentalny wyraz miłosierdzia i
sprawiedliwości, które ją poprzedzały, towarzyszyły jej i powinny kontynuować
ją w miłości i w trosce o ubogich.
42. W związku z tym, miłosierdzie nie jest drogą opcjonalną,
lecz kryterium prawdziwego kultu. Chryzostom ostro piętnował zbytni luksus,
który łączył się z obojętnością wobec ubogich. Uwaga, jaką należy im poświęcić,
jest czymś więcej niż tylko wymogiem społecznym – jest warunkiem zbawienia,
który niesprawiedliwe bogactwo obarcza ciężarem potępienia: „Jest bardzo zimno,
a biedak leży w łachmanach, umierający, przemarznięty, zgrzytając zębami, a
jego wygląd i ubiór powinny was wzruszyć. Wy natomiast, spoceni i pijani,
mijacie go. Jak chcecie, aby Bóg wybawił was od nieszczęścia? (…) Często
przyozdabiacie nic nieczujące zwłoki, które nie pojmują już honorów, wieloma
różnobarwnymi i złotymi szatami. A jednak gardzicie tym, który odczuwa ból,
jest rozdzierany, torturowany, dręczony głodem i zimnem, troszcząc się bardziej
o próżną chwałę niż o bojaźń Bożą” [32]. To głębokie poczucie sprawiedliwości
społecznej prowadzi go do stwierdzenia, że „nie dzielić się własnymi dobrami z
ubogimi znaczy okradać ich i pozbawiać życia. Posiadane przez nas dobra nie są
naszymi, ale ich dobrami” [33].
Św. Augustyn
43. Mistrzem duchowym Augustyna był św. Ambroży, który kładł
nacisk na etyczną konieczność dzielenia się dobrami: „Nie obdarowujesz przecież
biedaka ze swego, lecz zwracasz mu to, co jest jego własnością. Sam bowiem
przywłaszczasz jedynie sobie to, co należy do wszystkich” [34]. Dla Biskupa
Mediolanu jałmużna jest przywróceniem sprawiedliwości, a nie gestem
paternalizmu. W jego przepowiadaniu miłosierdzie nabiera charakteru proroczego:
potępia struktury gromadzenia i potwierdza komunię jako powołanie kościelne.
44. Święty Biskup z Hippony, ukształtowany w tej tradycji,
nauczał z kolei preferencyjnej miłości dla ubogich. Jako czujny pasterz i
teolog o rzadkiej jasności umysłu, zdawał sobie sprawę, że prawdziwa kościelna
komunia wyraża się również w komunii dóbr. W swoich Objaśnieniach do Psalmów
przypomina, że prawdziwi chrześcijanie nie zaniedbują miłości do najbardziej
potrzebujących: „Może patrzycie na swoich braci, czy czegoś nie potrzebują.
Jeżeli macie w sobie Chrystusa, użyczacie nawet obcym” [35]. Zatem, owo
dzielenie się dobrami rodzi się z miłości teologalnej i ma jako ostateczny cel
miłość Chrystusa. Dla Augustyna ubogi nie jest jedynie osobą, której trzeba
pomóc, ale sakramentalną obecnością Pana.
45. Doktor Łaski widział w trosce o ubogich konkretny dowód
szczerości wiary. Kto twierdzi, że miłuje Boga, a nie ma współczucia dla
potrzebujących, ten nie mówi prawdy (por. 1 J 4, 20). Komentując spotkanie
Jezusa z bogatym młodzieńcem i „skarb w niebie”, który jest zarezerwowany dla
tych, którzy oddają swoje dobra ubogim (por. Mt 19, 21), Augustyn wkłada w usta
Pana następujące słowa: „Otrzymałem ziemię, dam niebo; otrzymałem dobra
doczesne, oddam dobra wieczne; otrzymałem chleb, dam życie. (…) Zostałem ugoszczony
w domu, ale ja dam dom; odwiedzono mnie, gdy byłem chory, ale ja dam zdrowie;
nawiedzono mnie w więzieniu, ale ja dam wolność. Chleb, który daliście moim
ubogim, został spożyty, ale chleb, który ja dam, nie tylko was nasyci, ale
nigdy się nie skończy” [36]. Najwyższy nie pozwala się prześcignąć w hojności
wobec tych, którzy służą Mu w najbardziej potrzebujących: im większa miłość do
ubogich, tym większa nagroda od Boga.
46. Ta perspektywa chrystocentryczna i głęboko eklezjalna
prowadzi do stwierdzenia, że ofiary, gdy rodzą się z miłości, nie tylko
zaspokajają potrzeby brata, ale także oczyszczają serce dawcy, jeśli jest on
gotowy do przemiany: „Jałmużna służy bowiem wymazaniu grzechów minionego życia,
jeśli ktoś zmienia swoje życie” [37] . Jest to niejako zwyczajna droga
nawrócenia dla tych, którzy chcą naśladować Chrystusa niepodzielnym sercem.
47. W Kościele, który w ubogich rozpoznaje oblicze Chrystusa,
a w dobrach narzędzie miłosierdzia, myśl augustyńska pozostaje niezawodnym
światłem. Dzisiaj wierność nauczaniu Augustyna wymaga nie tylko studiowania
jego dzieł, ale także gotowości do radykalnego życia jego wezwaniem do
nawrócenia, które nieodłącznie obejmuje posługę miłosierdzia.
48. Wielu innych ojców Kościoła, zarówno ze Wschodu, jak i z
Zachodu, wypowiadało się na temat prymatu troski o ubogich w życiu i w misji
każdego wiernego chrześcijanina. Z tej perspektywy, podsumowując, można
powiedzieć, że teologia patrystyczna miała charakter praktyczny: dążyła do
Kościoła ubogiego i dla ubogich, przypominając, że Ewangelia jest głoszona
właściwie tylko wtedy, gdy skłania do dotknięcia ciała ostatnich, i
ostrzegając, że rygor doktrynalny bez miłosierdzia jest pustą retoryką.
Troska o chorych
49. Chrześcijańskie współczucie przejawiło się w szczególny
sposób w opiece nad chorymi i cierpiącymi. Na podstawie znaków, obecnych w
publicznej działalności Jezusa – uzdrowienie niewidomych, trędowatych i
sparaliżowanych – Kościół rozumie, że opieka nad chorymi, w których bez trudu
rozpoznaje ukrzyżowanego Pana, stanowi istotną część jego misji. Św. Cyprian,
podczas epidemii w mieście Kartagina, gdzie był biskupem, przypomniał
chrześcijanom o znaczeniu opieki nad chorymi: „Ta zaraza, która wydaje się tak straszna
i śmiertelna, wystawia na próbę sprawiedliwość każdego człowieka i sprawdza
ducha ludzi, czy zdrowi służą chorym, czy krewni szczerze się miłują, czy
panowie mają litość dla chorych sług, czy lekarze nie opuszczają chorych,
błagających o pomoc” [38]. Chrześcijańska tradycja odwiedzania chorych,
obmywania ich ran i pocieszania strapionych, nie sprowadza się jedynie do
dzieła filantropijnego, ale jest działalnością kościelną, poprzez którą
członkowie Kościoła – właśnie w chorych – „dotykają cierpiącego ciała
Chrystusa” [39].
50. W XVI w. św. Jan Boży, zakładając Zakon Szpitalny noszący
jego imię, stworzył wzorcowe szpitale, które przyjmowały wszystkich,
niezależnie od statusu społecznego czy ekonomicznego. Jego słynne wyrażenie:
„Bracia, czyńcie dobro!”, stało się mottem czynnej miłości wobec chorych. W tym
samym czasie św. Kamil de Lellis założył Zakon Kleryków Regularnych
Posługujących Chorym – kamilianów – podejmując swoją misję służenia chorym z
całkowitym oddaniem. Jego reguła nakazuje: „Nade wszystko niech każdy prosi Pana
o łaskę matczynego uczucia względem bliźniego, aby mu służyć wszelką miłością w
potrzebach duszy i ciała, ponieważ pragniemy z łaski Bożej służyć wszystkim
chorym z miłością, jaką żywi kochająca matka do swojego jedynego chorego syna”
[40]. W szpitalach, na polach bitew, w więzieniach i na ulicach kamilianie
konkretnie urzeczywistniali miłosierdzie Chrystusa Lekarza.
51. Opiekując się chorymi z matczyną miłością, tak jak matka
troszczy się o swoje dziecko, wiele kobiet konsekrowanych odegrało jeszcze
większą rolę w opiece zdrowotnej nad ubogimi. Siostry Miłosierdzia św.
Wincentego a Paulo, Siostry Szpitalne, Małe Siostry Bożej Opatrzności i wiele
innych zgromadzeń żeńskich wniosły matczyną i dyskretną obecność do szpitali,
domów opieki i domów spokojnej starości. Przyniosły one ukojenie, wysłuchanie,
towarzyszenie, a przede wszystkim czułość. Często własnymi rękami zbudowały
placówki opieki zdrowotnej na obszarach pozbawionych pomocy medycznej. Uczyły
higieny, pomagały przy porodach i podawały lekarstwa z naturalną mądrością i
głęboką wiarą. Ich domy stały się oazami godności, gdzie nikt nie był
wykluczony. Dotyk współczucia był pierwszym lekarstwem. Św. Ludwika de Marillac
napisała do swoich Sióstr Miłosierdzia, przypominając im, że „otrzymały
szczególne błogosławieństwo od Boga, aby służyć ubogim chorym w szpitalach”
[41].
52. Dzisiaj to dziedzictwo jest kontynuowane w szpitalach
katolickich, w ośrodkach zdrowia otwieranych w odległych regionach, w misjach
medycznych działających w lasach, w ośrodkach wsparcia dla osób uzależnionych
od narkotyków oraz w szpitalach polowych na terenach objętych wojną.
Chrześcijańska obecność przy chorych pokazuje, że zbawienie nie jest ideą
abstrakcyjną, ale konkretnym działaniem. Gestem opatrywania ran Kościół głosi,
że Królestwo Boże rozpoczyna się pośród najbardziej bezbronnych. A czyniąc to,
pozostaje wierny Temu, który powiedział: „Byłem chory, a odwiedziliście mnie”
(Mt 25, 36). Kiedy Kościół klęka u boku trędowatego, niedożywionego dziecka lub
nieznanego umierającego, wypełnia swoje najgłębsze powołanie: miłować Pana tam,
gdzie jest On najbardziej oszpecony.
Troska o ubogich w życiu monastycznym
53. Życie monastyczne, które zrodziło się w ciszy pustyń,
było od samego początku świadectwem solidarności. Mnisi porzucali wszystko –
bogactwo, prestiż, rodzinę – nie tylko dlatego, że gardzili dobrami tego świata
– contemptus mundi – lecz po to, aby w tym radykalnym oderwaniu od świata
spotkać ubogiego Chrystusa. Św. Bazyli Wielki w swojej Regule nie dostrzegał
żadnej sprzeczności między życiem modlitwy i skupienia mnichów a ich pracą na
rzecz ubogich. Dla niego gościnność i troska o potrzebujących stanowiły
integralną część duchowości monastycznej, a mnisi, nawet porzuciwszy wszystko,
aby przyjąć ubóstwo, musieli pomagać najbiedniejszym swoją pracą, ponieważ „aby
móc [z czego] udzielać potrzebującym (…) należy wytrwale pracować (…). Taka
postawa jest nam potrzebna nie tylko po to, aby umartwiać ciało, ale też ze
względu na miłość bliźniego, aby Bóg mógł przez nas dać słabym braciom to, co
dla nich konieczne” [42].
54. W Cezarei, gdzie był biskupem, zbudował miejsce znane
jako Bazyliada, które obejmowało mieszkania, szpitale i szkoły dla ubogich i
chorych. Mnich nie był więc jedynie ascetą, ale sługą. W ten sposób Bazyli
ukazał, że aby być blisko Boga, trzeba być blisko ubogich. Konkretna miłość
była kryterium świętości. Modlić się i opiekować, kontemplować i leczyć, pisać
i przyjmować: wszystko było wyrazem tej samej miłości do Chrystusa.
55. Na Zachodzie św. Benedykt z Nursji opracował Regułę,
która stała się fundamentem europejskiej duchowości monastycznej. Pierwsze
miejsce zajmuje w niej ugoszczenie ubogich i pielgrzymów: „Niech szczególna
troska towarzyszy przyjmowaniu ubogich i pielgrzymów, bo to właśnie w nich
przyjmujemy w największej mierze Chrystusa” [43]. Nie były to tylko słowa:
przez wieki klasztory benedyktyńskie były miejscem schronienia dla wdów,
porzuconych dzieci, pielgrzymów i żebraków. Dla Benedykta życie wspólnotowe było
szkołą miłosierdzia. Praca fizyczna miała nie tylko znaczenie praktyczne, ale
także kształtowała serce do służby. Dzielenie się między mnichami, troska o
chorych i słuchanie najsłabszych przygotowywały do przyjęcia Chrystusa, który
przychodzi w osobie ubogiego i obcego. Benedyktyńska gościnność klasztorna
pozostaje do dziś znakiem Kościoła, który otwiera drzwi, przyjmuje bez
zadawania pytań, leczy, nie żądając niczego w zamian.
56. Z biegiem lat klasztory benedyktyńskie stały się
miejscami, które kontrastowały z kulturą wykluczenia. Mnisi uprawiali ziemię,
produkowali żywność, przygotowywali lekarstwa i ofiarowali je z prostotą
najbardziej potrzebującym. Ich cicha praca była zaczynem nowej cywilizacji, w
której ubodzy nie byli problemem do rozwiązania, lecz braćmi i siostrami,
których trzeba przyjąć. Reguła dzielenia się, wspólna praca i pomoc słabszym
kształtowały gospodarkę solidarności, stojącą w sprzeczności z logiką gromadzenia.
Świadectwo mnichów ukazywało, że dobrowolne ubóstwo, któremu daleko było do
nędzy, jest drogą do wolności i komunii. Nie ograniczali się oni do pomocy
ubogim: stali się ich bliźnimi, braćmi w tym samym Panu. W celach i krużgankach
ukształtowała się mistyka obecności Boga w maluczkich.
57. Oprócz zapewniania pomocy materialnej, klasztory
odgrywały fundamentalną rolę w kulturowej i duchowej formacji najbiedniejszych.
W czasach zarazy, wojny i klęski głodu były miejscami, gdzie potrzebujący
znajdowali chleb i lekarstwa, ale także godność i słowo. To właśnie tam były
wychowywane sieroty, czeladnicy otrzymywali wykształcenie, a rolnicy byli
uczeni technik rolniczych i czytania. Wiedza była dzielona jako dar i
odpowiedzialność. Opat był zarówno nauczycielem, jak i ojcem, a szkoła
klasztorna była miejscem wyzwolenia poprzez prawdę. Istotnie, jak pisze Jan
Kasjan, mnich powinien charakteryzować się „pokorą serca (…) – zaprowadzi (…)
ona, nie do wiedzy, która nadyma pychą, lecz do tej, która oświeca wszystkich
żyjących w miłości” [44]. Kształcąc sumienia i przekazując mądrość, mnisi
przyczyniali się do chrześcijańskiej pedagogiki inkluzyjności. Kultura
naznaczona wiarą była dzielona z prostotą. Wiedza, oświecona miłością, stawała
się służbą. W ten sposób życie monastyczne okazywało się stylem świętości i
konkretną drogą przemiany społeczeństwa.
58. Tradycja monastyczna uczy w ten sposób, że modlitwa i
miłość, cisza i służba, cele i szpitale tworzą jedną duchową tkankę. Klasztor
jest miejscem słuchania i działania, kultu i dzielenia się. Św. Bernard z
Clairvaux, wielki reformator cystersów, „z naciskiem zwracał uwagę na potrzebę
wstrzemięźliwości i umiaru zarówno w odniesieniu do posiłków, jak i ubiorów i
budynków klasztornych, a także zalecał wspieranie ubogich i opiekowanie się
nimi” [45]. Współczucie nie było dla niego dodatkowym wyborem, ale prawdziwą
drogą naśladowania Chrystusa. Życie monastyczne, jeśli jest wierne swojemu
pierwotnemu powołaniu, pokazuje zatem, że Kościół jest całkowicie oblubienicą
Pana tylko wtedy, gdy jest również siostrą ubogich. Klasztor nie jest tylko
schronieniem przed światem, lecz szkołą, w której uczy się, jak najlepiej mu
służyć. Tam gdzie mnisi otworzyli swoje drzwi ubogim, Kościół pokazał z pokorą
i stanowczością, że kontemplacja nie wyklucza miłosierdzia, ale wymaga go jako
swego najczystszego owocu.
Uwolnić więźniów
59. Już od czasów apostolskich Kościół widział w wyzwoleniu
uciśnionych znak Królestwa Bożego. Sam Jezus na początku swojej publicznej
misji ogłosił: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał
Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność” (Łk 4, 18).
Pierwsi chrześcijanie, nawet w bardzo trudnych warunkach, modlili się i
pomagali swoim braciom i siostrom uwięzionym, o czym świadczą Dzieje
Apostolskie (por. 12, 5; 24, 23) i różne pisma ojców Kościoła. Ta misja wyzwolenia
była kontynuowana w ciągu wieków poprzez konkretne działania, zwłaszcza gdy
dramat niewolnictwa i uwięzienia dotknął całe społeczeństwa.
60. Na przełomie XII i XIII w., kiedy wielu chrześcijan
zostało pojmanych na Morzu Śródziemnym lub wziętych do niewoli podczas wojen,
powstały dwa zakony: Zakon Świętej Trójcy od Wykupu Niewolników (trynitarze),
założony przez św. Jana z Mathy i św. Feliksa z Valois, oraz Zakon Najświętszej
Marii Panny Łaskawej (mercedariusze), założony przez św. Piotra Nolasco, przy
wsparciu św. Rajmunda z Peñafort, dominikanina. Szczególnym charyzmatem nowo
utworzonych wspólnot osób konsekrowanych było wyzwalanie chrześcijan wziętych
do niewoli, którym oddawały do dyspozycji swoje dobra [46], a często ofiarowały
w zamian własne życie. Trynitarze, ze swoim mottem Gloria Tibi Trinitas et
captivis libertas (Chwała Tobie, Trójco, a niewolnikom wolność) oraz
mercedariusze, którzy do ślubów zakonnych ubóstwa, posłuszeństwa i czystości
dodali czwarty ślub [47], świadczyli, że miłość może być heroiczna. Wyzwolenie
więźniów jest wyrazem miłości trynitarnej: Boga, który wyzwala nie tylko z
niewoli duchowej, ale także z konkretnego ucisku. Gest wykupienia z niewoli i
więzienia jest postrzegany jako przedłużenie odkupieńczej ofiary Chrystusa,
którego krew jest ceną naszego wykupienia (por. 1 Kor 6, 20).
61. Pierwotna duchowość tych zakonów była głęboko
zakorzeniona w kontemplacji Krzyża. Chrystus jest, w najpełniejszym tego słowa
znaczeniu, Odkupicielem więźniów, a Kościół, Jego Ciało, przedłuża tę tajemnicę
w czasie [48]. Zakonnicy nie postrzegali wykupienia jako działania politycznego
czy ekonomicznego, ale jako akt niemal liturgiczny, sakramentalną ofiarę z
samych siebie. Wielu oddawało swoje własne ciała, aby zastąpić więźniów,
dosłownie wypełniając przykazanie: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy
ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” ( J 15, 13). Tradycja tych
zakonów nie zakończyła się. Wręcz przeciwnie, zainspirowała ona nowe formy
działania w obliczu współczesnych form niewolnictwa: handlu ludźmi, przymusowej
pracy, wykorzystywania seksualnego, różnych form uzależnienia [49].
Chrześcijańskie miłosierdzie, gdy jest wcielane w życie, staje się wyzwalające.
A misja Kościoła, kiedy jest wierna swojemu Panu, zawsze jest misją głoszenia
wyzwolenia. Także dzisiaj, kiedy „miliony osób – dzieci, mężczyzn i kobiet w
każdym wieku – są pozbawiane wolności i zmuszane do życia w warunkach
zbliżonych do niewolnictwa” [50], dziedzictwo to jest kontynuowane przez te
zakony i inne instytucje oraz zgromadzenia, które działają na peryferiach
miast, w strefach konfliktów i na szlakach migracyjnych. Kiedy Kościół pochyla
się, aby zerwać nowe kajdany, które krępują ubogich, staje się znakiem
paschalnym.
62. Nie można zakończyć tej refleksji na temat osób
pozbawionych wolności, nie wspominając o więźniach przebywających w różnych
zakładach karnych i ośrodkach detencyjnych. W tym kontekście przypominamy
słowa, które Papież Franciszek skierował do grupy więźniów: „Wejście do
więzienia jest dla mnie zawsze ważnym momentem, ponieważ więzienie jest
miejscem wielkiego człowieczeństwa (…). Człowieczeństwa doświadczonego,
niekiedy znużonego trudnościami, poczuciem winy, osądami, niezrozumieniem,
cierpieniem, ale jednocześnie pełnego siły, pragnienia przebaczenia, pragnienia
odkupienia” [51]. To pragnienie, między innymi, zostało przyjęte również przez
zakony poświęcone wykupywaniu więźniów jako preferencyjna służba Kościołowi.
Jak głosił św. Paweł: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus!” ( Ga 5, 1). A ta
wolność nie jest tylko wewnętrzna: przejawia się w historii jako miłość, która
troszczy się i wyzwala z wszelkich więzów niewoli.
Świadkowie ewangelicznego ubóstwa
63. W XIII w., w obliczu rozwoju miast, koncentracji bogactwa
i pojawienia się nowych form ubóstwa, Duch Święty zapoczątkował nowy rodzaj
konsekracji w Kościele: zakony żebracze. W odróżnieniu od stabilnego modelu
monastycznego, mendykanci przyjęli wędrowny tryb życia, bez własności osobistej
lub wspólnotowej, całkowicie powierzając się Opatrzności. Nie ograniczali się
do posługiwania ubogim: sami stawali się biednymi wraz z nimi. Postrzegali
miasto jako nową pustynię, a wykluczonych jako nowych mistrzów duchowych.
Zakony takie jak franciszkanie, dominikanie, augustianie i karmelici stanowiły
ewangeliczną rewolucję, w której prosty i ubogi styl życia stał się proroczym
znakiem dla misji, odradzając doświadczenie pierwszej wspólnoty
chrześcijańskiej (por. Dz 4, 32). Świadectwo mendykantów rzucało wyzwanie
zarówno przepychowi duchowieństwa, jak i oziębłości społeczeństwa miejskiego.
64. Św. Franciszek z Asyżu stał się ikoną tej duchowej
wiosny. Poślubiając ubóstwo, chciał naśladować Chrystusa ubogiego, nagiego i
ukrzyżowanego. W swojej Regule prosi: „Bracia niech niczego nie nabywają na
własność: ani domu, ani ziemi, ani żadnej innej rzeczy. I jako pielgrzymi i
obcy (por. 1 P 2, 11; Hbr 11, 13) na tym świecie, służąc Panu w ubóstwie i
pokorze, niech ufnie proszą o jałmużnę; i nie powinni wstydzić się tego, bo Pan
dla nas stał się ubogim na tym świecie” [52]. Jego życie było ciągłym ogołoceniem:
z pałacu do trędowatego, od wymowności do milczenia, od posiadania do
całkowitego oddania. Franciszek nie założył żadnej instytucji świadczenia usług
socjalnych, ale ewangeliczną wspólnotę braterską. W ubogich widział braci i
żywe obrazy Pana. Jego misją było przebywanie z nimi, ze względu na solidarność
przekraczającą dystans, ze względu na miłość współczującą. Jego ubóstwo miało
charakter relacyjny: prowadziło go do bycia bliźnim, równym, a nawet mniejszym.
Jego świętość wyrastała z przekonania, że Chrystusa można przyjąć naprawdę
tylko poprzez hojne poświęcenie się braciom.
65. Św. Klara z Asyżu, zainspirowana przez Franciszka,
założyła Zakon Pań Ubogich, zwanych później klaryskami. Jej walka duchowa
polegała na wiernym zachowaniu ideału radykalnego ubóstwa. Odrzuciła przywileje
papieskie, które mogły zapewnić jej klasztorowi bezpieczeństwo materialne, i
dzięki swej determinacji uzyskała od Papieża Grzegorza IX tzw. Privilegium
Paupertatis, który gwarantował prawo do życia bez posiadania jakiegokolwiek
dobra materialnego [53]. Wybór ten wyrażał jej całkowite zaufanie Bogu i świadomość,
że dobrowolne ubóstwo jest formą wolności i proroctwa. Klara nauczała swoje
siostry, że Chrystus jest ich jedynym dziedzictwem i że nic nie powinno
przesłaniać komunii z Nim. Jej modlitewne i ukryte życie było krzykiem
przeciwko światowości oraz milczącą obroną ubogich i zapomnianych.
66. Św. Dominik Guzmán, współczesny Franciszkowi, założył
Zakon Kaznodziejski, o innym charyzmacie, ale z taką samą radykalnością. Chciał
on głosić Ewangelię mocą autorytetu wynikającego z ubogiego życia, przekonany,
że Prawda potrzebuje konsekwentnych świadków. Przykład ubóstwa życia
towarzyszył głoszonemu Słowu. Wolni od ciężaru dóbr ziemskich, bracia
dominikanie mogli lepiej poświęcić się swojemu głównemu dziełu, czyli
kaznodziejstwu. Udawali się do miast, zwłaszcza uniwersyteckich, aby nauczać
prawdy Bożej [54]. Będąc zależni od innych, ukazywali, że wiary się nie
narzuca, ale ofiaruje się ją. A żyjąc pośród ubogich, uczyli się prawdy
Ewangelii „oddolnie”, jako uczniowie upokorzonego Chrystusa.
67. Zakony żebracze były zatem żywą odpowiedzią na
wykluczenie i obojętność. Nie proponowały one wprost reform społecznych, ale
nawrócenie osobiste i wspólnotowe w myśl logiki Królestwa. Dla nich ubóstwo nie
było skutkiem niedostatku dóbr, ale wolnym wyborem: by stać się maluczkim, aby
przyjąć maluczkich. Jak powiedział o Franciszku Tomasz z Celano: „Stał się
szczególnym miłośnikiem ubogich (…). Często ubierał szaty ubogich, do których
jeszcze nie upodobnił się uczynkiem, ale już pragnął tego całym sercem” [55].
Mendykanci stali się symbolem Kościoła pielgrzymującego, pokornego i
braterskiego, który żyje pośród ubogich nie dla prozelityzmu, lecz z powodu
swojej tożsamości. Uczą, że Kościół jest światłem tylko wtedy, gdy ogałaca się
ze wszystkiego, i że świętość wiedzie przez serce pokorne i oddane maluczkim.
Kościół a edukacja ubogich
68. Zwracając się do grupy wychowawców, Papież Franciszek
przypomniał, że edukacja zawsze była jednym z najwznioślejszych wyrazów
chrześcijańskiej miłości: „Wasza misja jest misją pełną przeszkód, ale także
radości. (…) Misją miłości, ponieważ nie można nauczać bez miłości” [56]. W tym
sensie, od najdawniejszych czasów chrześcijanie rozumieli, że wolna wiedza daje
godność i przybliża do prawdy. Dla Kościoła nauczanie ubogich było aktem
sprawiedliwości i wiary. Zainspirowany przykładem Nauczyciela, który nauczał
ludzi prawd boskich i ludzkich, Kościół przyjął misję kształcenia dzieci i
młodzieży, zwłaszcza najuboższych, w prawdzie i miłości. Misja ta przybrała
konkretny kształt wraz z powstaniem zgromadzeń poświęconych powszechnej
edukacji.
69. W XVI w. św. Józef Kalasancjusz, poruszony brakiem
wykształcenia i wychowania ubogiej młodzieży rzymskiej, w kilku pomieszczeniach
przylegających do kościoła św. Doroty na Zatybrzu założył pierwszą w Europie
bezpłatną powszechną szkołę ludową. Była ona zalążkiem, z którego, nie bez
trudności, powstał i rozwinął się Zakon Kleryków Regularnych Ubogich Matki
Bożej Szkół Pobożnych, zwany pijarami, którego celem było przekazywanie
młodzieży „mądrości Ewangelii, a także nauk świeckich, ucząc ich dostrzegać miłosierne
działanie Boga Stwórcy i Odkupiciela w ich życiu i w historii” [57].
Faktycznie, możemy uznać tego odważnego kapłana za „prawdziwego założyciela
współczesnej szkoły katolickiej, której celem jest integralna formacja
człowieka i otwartość na wszystkich” [58]. Ożywiony tą samą wrażliwością, w
XVII w., św. Jan Chrzciciel de La Salle, zdając sobie sprawę z
niesprawiedliwości spowodowanej wykluczeniem dzieci robotników i chłopów z
systemu edukacyjnego ówczesnej Francji, założył Zgromadzenie Braci Szkół Chrześcijańskich,
którego ideałem było zapewnienie im bezpłatnej edukacji, solidnego
wykształcenia i braterskiej atmosfery. La Salle postrzegał salę lekcyjną jako
miejsce rozwoju ludzkiego, ale także nawrócenia. W jego kolegiach łączyły się
modlitwa, metoda, dyscyplina i dzielenie się. Każde dziecko było uważane za
wyjątkowy dar Boga, a nauczanie za służbę Królestwu Bożemu.
70. W XIX w., również we Francji, św. Marcellin Champagnat
założył Instytut Braci Szkolnych Marystów. Św. Marcellin „był wrażliwy na
potrzeby swojej epoki w dziedzinie duchowości i wychowania, dostrzegał
zwłaszcza ignorancję religijną oraz zaniedbania, którymi dotknięta była przede
wszystkim młodzież” [59], poświęcając się całym sercem – w czasach, gdy dostęp
do edukacji nadal był przywilejem nielicznych – misji wychowywania i
ewangelizowania dzieci i młodzieży, zwłaszcza tych najbardziej potrzebujących.
W tym samym duchu, we Włoszech, św. Jan Bosko rozpoczął wielkie dzieło
salezjańskie, oparte na trzech zasadach „metody prewencyjnej” – rozumie,
religii i miłości [60]. Natomiast bł. Antonio Rosmini założył Instytut
Miłosierdzia, w którym „miłosierdzie intelektualne” – wraz z „miłosierdziem
materialnym”, a na szczycie z „miłością duchowo-duszpasterską” – było
przedstawiane jako niezbędny wymiar wszelkiej działalności charytatywnej,
której celem było dobro i integralny rozwój osoby [61].
71. Znaczącą rolę w tej rewolucji pedagogicznej odegrały
zgromadzenia żeńskie. Urszulanki, mniszki ze Zgromadzenia Sióstr Naszej Pani
(Notre-Dame), Pobożne Nauczycielki i wiele innych zgromadzeń, założonych
zwłaszcza w XVIII i XIX w., zajęły obszary, w których państwo było nieobecne.
Tworzyły szkoły w małych wioskach, na przedmieściach i w dzielnicach
robotniczych. Szczególnym priorytetem stała się edukacja dziewcząt. Siostry
uczyły czytania i pisania, ewangelizowały, zajmowały się praktycznymi sprawami
codziennego życia, podnosiły na duchu poprzez kultywowanie sztuki, a przede
wszystkim kształtowały sumienia. Ich pedagogia była prosta: bliskość,
cierpliwość, łagodność. Uczyły życiem, zanim przemówiły słowem. W czasach
powszechnego analfabetyzmu i strukturalnego wykluczenia te konsekrowane kobiety
były latarniami nadziei. Ich misją było kształtowanie serca, uczenie myślenia,
promowanie godności. Łącząc życie pobożne z poświęceniem bliźniemu, pokonywały
opuszczenie czułością tych, którzy wychowują w imię Chrystusa.
72. Edukacja ubogich, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie
jest przysługą, lecz powinnością. Najmłodsi mają prawo do wiedzy, która jest
podstawowym warunkiem uznania godności ludzkiej. Nauczanie ich potwierdza ich
wartość, wyposażając ich w narzędzia do przekształcania własnej rzeczywistości.
Tradycja chrześcijańska uważa wiedzę za dar Boży i wspólnotową
odpowiedzialność. Edukacja chrześcijańska nie kształci jedynie
profesjonalistów, lecz ludzi otwartych na dobro, piękno i prawdę. Szkoła
katolicka zatem, gdy jest wierna swojej nazwie, staje się przestrzenią
włączania, formacji integralnej i promocji ludzkiej; łącząc wiarę i kulturę,
zasiewa przyszłość, czci obraz Boga i buduje lepsze społeczeństwo.
Towarzyszenie migrantom
73. Doświadczenie migracji towarzyszy historii Ludu Bożego.
Abraham wyrusza, nie wiedząc, dokąd idzie; Mojżesz prowadzi lud pielgrzymujący
przez pustynię; Maryja i Józef uciekają z Dzieciątkiem do Egiptu. Sam Chrystus,
który „przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 11), żył
pośród nas jako obcy. Z tego powodu Kościół zawsze uznawał w migrantach żywą
obecność Pana, który w dniu sądu powie do tych, którzy będą po Jego prawicy:
„Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25, 35).
74. W XIX w., kiedy miliony Europejczyków emigrowały w
poszukiwaniu lepszych warunków życia, w opiece duszpasterskiej nad nimi
wyróżniło się dwóch wielkich świętych: św. Jan Chrzciciel Scalabrini i św.
Franciszka Ksawera Cabrini. Scalabrini, biskup Piacenzy, założył Misjonarzy św.
Karola Boromeusza, aby towarzyszyli migrantom we wspólnotach, do których
przybyli, oferując im pomoc duchową, prawną i materialną. Widział w migrantach
adresatów nowej ewangelizacji, przestrzegając przed niebezpieczeństwem wyzysku
i utraty wiary w obcym kraju. Odpowiadając hojnie na charyzmat, który ofiarował
mu Pan, „Scalabrini patrzył poza to, co uchwytne, patrzył przed siebie, w
stronę świata i Kościoła bez barier, gdzie nikt nie jest obcy” [62]. Św.
Franciszka Cabrini, urodzona we Włoszech i naturalizowana Amerykanka, była
pierwszą kanonizowaną obywatelką Stanów Zjednoczonych. Aby wypełnić swoją misję
pomocy migrantom, wielokrotnie przekraczała Atlantyk i „uzbrojona w niezwykłą
odwagę, z niczego stworzyła szkoły, szpitale, sierocińce dla rzeszy ludzi
pozbawionych środków do życia, którzy przybyli do nowego świata w poszukiwaniu
pracy, nie znając języka i nie mając środków umożliwiających im godne włączenie
się w życie amerykańskie, często padając ofiarą ludzi bez skrupułów. Jej
matczyne serce, które nie zaznało spokoju, docierało do nich wszędzie: do
nędznych chat, więzień, kopalń” [63]. W Roku Świętym 1950 Papież Pius XII
ogłosił ją patronką wszystkich migrantów [64].
75. Tradycja działalności Kościoła na rzecz migrantów i wraz
z nimi trwa nadal, a obecnie posługa ta wyraża się w takich inicjatywach, jak
ośrodki dla uchodźców, misje prowadzone na terenach przygranicznych, działania
Caritas Internationalis i innych instytucji. Współczesne nauczanie Kościoła
wyraźnie potwierdza to zaangażowanie. Papież Franciszek przypomniał, że misja
Kościoła wobec migrantów i uchodźców jest jeszcze szersza, podkreślając, iż
„reakcję na wyzwanie współczesnej migracji można streścić za pomocą czterech
słów: przyjmować, chronić, promować i integrować. Ale czasowniki te dotyczą nie
tylko migrantów i uchodźców. Wyrażają one misję Kościoła wobec wszystkich
mieszkańców peryferii egzystencjalnych, którzy muszą być przyjmowani,
chronieni, promowani i integrowani” [65]. I powiedział również: „każda istota
ludzka jest dzieckiem Boga! Odciśnięty jest w niej wizerunek Chrystusa! Chodzi
zatem o to, byśmy dostrzegli jako pierwsi i pomagali innym widzieć w migrancie
i uchodźcy nie tylko problem, z którym trzeba się zmierzyć, ale brata i
siostrę, których należy przyjąć, szanować i kochać, okazję, którą daje nam
Opatrzność, byśmy wnosili wkład w budowanie sprawiedliwszego społeczeństwa,
doskonalszej demokracji, solidarniejszego kraju, bardziej braterskiego świata i
bardziej otwartej wspólnoty chrześcijańskiej, w zgodzie z Ewangelią” [66].
Kościół, jak matka, idzie z tymi, którzy idą. Tam gdzie świat widzi zagrożenia,
on widzi dzieci; tam gdzie buduje się mury, on buduje mosty. Wie, że jego
głoszenie Ewangelii jest wiarygodne tylko wtedy, gdy przekłada się na gesty
bliskości i przyjęcia; i wie, że w każdym odrzuconym migrancie jest sam
Chrystus, który kołacze do drzwi wspólnoty.
U boku ostatnich
76. Świętość chrześcijańska często rozkwita w najbardziej
zapomnianych i zranionych miejscach ludzkości. Najubożsi z ubogich – ci, którym
brakuje nie tylko dóbr materialnych, ale także głosu i uznania ich godności –
zajmują szczególne miejsce w sercu Boga. Są umiłowanymi Ewangelii, dziedzicami
Królestwa (por. Łk 6, 20). To w nich Chrystus nadal cierpi i zmartwychwstaje.
To w nich Kościół odnajduje powołanie do ukazania swojej najbardziej
autentycznej rzeczywistości.
77. Kanonizowana w 2016 r. św. Teresa z Kalkuty stała się
powszechną ikoną miłości miłosiernej, przeżywanej do granic możliwości dla
dobra najuboższych, odrzuconych przez społeczeństwo. Założycielka Misjonarek
Miłości poświęciła swoje życie umierającym porzuconym na ulicach Indii.
Przygarniała odrzuconych, obmywała ich rany i towarzyszyła im aż do chwili
śmierci z czułością, będącą modlitwą. Jej miłość do najuboższych z ubogich
sprawiła, że nie zajmowała się tylko ich potrzebami materialnymi, ale głosiła
im dobrą nowinę Ewangelii: „Chcemy głosić ubogim dobrą nowinę, że Bóg ich
miłuje, że my ich kochamy, że są dla nas kimś ważnym, że oni również zostali
stworzeni przez tę samą miłującą rękę Boga, aby kochać i być kochanym. Nasi
ubodzy są wspaniałymi ludźmi, są bardzo kochani, nie potrzebują naszego
współczucia i litości, potrzebują naszej wyrozumiałej miłości. Potrzebują
naszego szacunku, potrzebują, abyśmy traktowali ich w sposób godny” [67].
Wszystko to wyrastało z głębokiej duchowości Matki Teresy, która postrzegała
służbę najuboższym jako owoc modlitwy i miłości, źródło prawdziwego pokoju, jak
przypomniał Papież Jan Paweł II pielgrzymom przybyłym do Rzymu na jej
beatyfikację: „Skąd Matka Teresa czerpała siłę, aby całkowicie poświęcić się
służbie innym? Znajdowała ją w modlitwie i cichej kontemplacji Jezusa
Chrystusa, Jego Świętego Oblicza, Jego Najświętszego Serca. Sama to
powiedziała: «Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem
wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój» (…).
To modlitwa napełniła jej serce pokojem Chrystusa i pozwoliła jej promieniować
tym pokojem na innych” [68]. Teresa nie uważała się za filantropkę ani
aktywistkę, ale za oblubienicę Chrystusa ukrzyżowanego, która służyła z
całkowitą miłością w cierpiących braciach.
78. W Brazylii św. Dulce od Ubogich – znana jako „Dobry Anioł
z Bahia” – wcieliła w życie tego samego ducha ewangelicznego, nadając mu
brazylijskie cechy. Odnosząc się do niej i dwóch innych zakonnic,
kanonizowanych podczas tej samej celebracji, Papież Franciszek przypomniał ich
miłość do najbardziej marginalizowanych członków społeczeństwa i powiedział, że
nowe Święte „ukazują nam, że życie zakonne jest drogą miłości na
egzystencjalnych peryferiach świata” [69]. Siostra Dulce stawiała czoła
niedostatkom z kreatywnością, przeszkodom z czułością, potrzebom z niezachwianą
wiarą. Zaczęła od przyjmowania chorych w kurniku, a potem założyła jedno z
największych dzieł społecznych w kraju. Codziennie pomagała tysiącom ludzi,
nigdy nie tracąc swojej delikatności. Stała się uboga wraz z ubogimi, z miłości
do najbardziej Ubogiego. Żyła skromnie, modliła się z żarliwością i służyła z
radością. Jej wiara nie oddalała jej od świata, ale popychała ją jeszcze
głębiej w ból ostatnich.
79. Można by wspomnieć także: św. Benedykta Menniego i
Siostry Szpitalne Najświętszego Serca Jezusa, które towarzyszyły osobom
niepełnosprawnym; św. Karola de Foucauld żyjącego wśród społeczności Sahary;
św. Katarzynę Drexel, która towarzyszyła najbardziej pokrzywdzonym grupom
społecznym w Ameryce Północnej; s. Emmanuellę, która pracowała ze zbieraczami
śmieci w dzielnicy Ezbet El Nakhl w Kairze; i wielu, wielu innych. Każdy z nich
na swój sposób odkrył, że najubożsi są nie tylko przedmiotem naszego współczucia,
ale nauczycielami Ewangelii. Nie chodzi o to, by „przynosić im” Boga, ale by
spotkać Go przy nich. Wszystkie te przykłady uczą nas, że służba ubogim nie
jest gestem wykonywanym „z góry ku dołowi”, ale spotkaniem równych sobie, gdzie
Chrystus się objawia i jest adorowany. Św. Jan Paweł II przypominał nam, że „w
szczególny sposób Chrystus obecny jest w ubogich, dlatego wobec nich Kościół
winien stosować «opcję preferencyjną»” [70]. Kościół zatem, pochylając się z
troską nad ubogimi, przyjmuje swoją najwznioślejszą postawę.
Ruchy ludowe
80. Powinniśmy również uznać, że w ciągu wieków historii
chrześcijaństwa pomoc ubogim i walka o ich prawa nie dotyczyły wyłącznie
pojedynczych osób, niektórych rodzin, instytucji lub wspólnot religijnych.
Istniały, i nadal istnieją, różne ruchy ludowe skupiające osoby świeckie i
kierowane przez liderów ludowych, często będących obiektem podejrzeń, a nawet
prześladowań. Mam na myśli „ogół osób, które nie podążają jako jednostki, lecz
jako tkanka wspólnoty wszystkich i dla wszystkich, która nie może pozwolić, aby
najbiedniejsi i najsłabsi pozostali w tyle. (…) Liderzy ludowi to zatem ci,
którzy mają zdolności angażowania wszystkich. (…) Nie przeszkadzają im ani nie
są przerażeni młodymi poranionymi i doświadczającymi krzyża” [71] .
81. Ci ludowi liderzy wiedzą, że solidarność „to także walka
ze strukturalnymi przyczynami ubóstwa, nierównością, brakiem zatrudnienia,
ziemi i mieszkań, negowaniem praw społecznych i pracowniczych. To stawianie
czoła niszczącym efektom imperium pieniądza (…). Solidarność, pojmowana w swoim
najgłębszym sensie, jest sposobem kształtowania historii, i to właśnie robią
ruchy ludowe” [72] . Z tego powodu, kiedy różne instytucje myślą o potrzebach
ubogich, konieczne jest, aby „uwzględniały ruchy ludowe i ożywiały lokalne,
krajowe i międzynarodowe struktury zarządzania tym strumieniem energii
moralnej, który rodzi się z włączenia wykluczonych w budowanie wspólnego losu”
[73] . Ruchy ludowe wzywają bowiem do przezwyciężenia „koncepcji polityki
społecznej, która jest pojmowana jako polityka dla ubogich, ale nigdy z
ubogimi, nigdy [jako pochodząca] od ubogich, a tym bardziej nieosadzona w
projekcie jednoczącym narody” [74] . Jeśli politycy i profesjonaliści nie
słuchają ich, „demokracja ulega atrofii, staje się nominalizmem, formalnością,
traci reprezentatywność, odrywa się od rzeczywistości, ponieważ pomija lud w
jego codziennej walce o godność, w budowaniu własnego losu” [75] . To samo
należy powiedzieć o instytucjach Kościoła.
ROZDZIAŁ CZWARTY
HISTORIA, KTÓRA TRWA
Wiek społecznej nauki Kościoła
82. Przyspieszenie przemian technologicznych i społecznych
ostatnich dwóch stuleci, pełne tragicznych sprzeczności, nie zostało jedynie
narzucone ubogim, ale było przez nich podejmowane i przemyślane. Ruchy
robotnicze, kobiece, młodzieżowe, podobnie jak walka z dyskryminacją rasową,
doprowadziły do powstania nowej świadomości godności osób znajdujących się na
marginesie. Również wkład nauki społecznej Kościoła ma swoje korzenie w
tradycji ludowej, o czym nie należy zapominać: nie można sobie wyobrazić ponownego
odczytania Objawienia chrześcijańskiego w kontekście współczesnych realiów
społecznych, zawodowych, gospodarczych i kulturowych bez świeckich chrześcijan
zmagających się z wyzwaniami swoich czasów. U ich boku działali zakonnice i
zakonnicy, świadkowie Kościoła wychodzącego z utartych szlaków. Zmiana epoki, z
którą mamy do czynienia, sprawia, że nieustanna interakcja między ochrzczonymi
a Magisterium, między obywatelami a ekspertami, między społeczeństwem a
instytucjami jest dziś jeszcze bardziej konieczna. W szczególności należy
ponownie uznać, że rzeczywistość lepiej widać z peryferii, a ubodzy są
podmiotami o specyficznej inteligencji, niezbędnej dla Kościoła i ludzkości.
83. Magisterium ostatnich stu pięćdziesięciu lat stanowi
prawdziwą kopalnię nauczania dotyczącego ubogich. Biskupi Rzymu stali się zatem
głosem nowej świadomości, poddanej ocenie kościelnego rozeznania. Na przykład w
Encyklice Rerum novarum (1891) Papież Leon XIII poruszył kwestię pracy,
obnażając niedopuszczalną sytuację wielu robotników przemysłowych i proponując
ustanowienie sprawiedliwego porządku społecznego. W tym duchu wypowiadali się
również inni papieże. Poprzez Encyklikę Mater et Magistra (1961) św. Jan XXIII
stał się promotorem sprawiedliwości w wymiarze światowym: kraje bogate nie
mogły pozostać obojętne wobec krajów dotkniętych głodem i nędzą; były wzywane
do udzielenia im hojnej pomocy, wykorzystując wszystkie swoje dobra.
84. Sobór Watykański II stanowi fundamentalny etap w
kościelnym rozeznawaniu dotyczącym ubogich, w świetle Objawienia. Chociaż w
dokumentach przygotowawczych ten temat był marginalny, to w orędziu radiowym z
11 września 1962 r., miesiąc przed otwarciem Soboru, św. Jan XXIII zwrócił na
niego uwagę w niezapomnianych słowach: „Kościół ukazuje się takim, jaki jest i
jaki pragnie być, jako Kościół wszystkich, a zwłaszcza Kościół ubogich” [76].
Potem była ogromna praca biskupów, teologów i ekspertów zatroskanych o odnowę
Kościoła – przy wsparciu samego św. Jana XXIII – aby na nowo ukierunkować
Sobór. Fundamentalna natura tego fermentu miała charakter chrystocentryczny, a
zatem doktrynalny, a nie tylko społeczny. Wielu ojców soborowych wspierało
bowiem umocnienie świadomości, którą dobrze wyraził kard. Lercaro w swoim
pamiętnym przemówieniu z 6 grudnia 1962 r., mówiąc, że „tajemnica Chrystusa w
Kościele zawsze była i jest, ale dziś jest to szczególnie tajemnica Chrystusa w
ubogich” [77], i że „nie jest to kwestia byle jaka, ale w pewnym sensie jedyna
kwestia całego Soboru Watykańskiego II” [78]. Arcybiskup Bolonii, przygotowując
tekst tego wystąpienia, zanotował: „To jest godzina ubogich, milionów ubogich
na całej ziemi, to jest godzina tajemnicy Kościoła, matki ubogich, to jest
godzina tajemnicy Chrystusa, zwłaszcza w ubogich” [79]. W ten sposób pojawiła
się potrzeba nowej formy kościelnej, prostszej i bardziej wstrzemięźliwej,
angażującej cały Lud Boży i jego historyczną postać. Kościoła bardziej
podobnego do swojego Pana niż do światowych mocarstw, dążącego do pobudzenia
całej ludzkości do konkretnego zaangażowania na rzecz rozwiązania wielkiego
problemu ubóstwa w świecie.
85. Św. Paweł VI podczas otwarcia drugiej sesji Soboru podjął
temat wyznaczony przez swojego poprzednika, mianowicie że Kościół zwraca
szczególną uwagę „na ubogich, potrzebujących, cierpiących, głodnych, więźniów,
czyli spogląda na całą ludzkość, która cierpi i płacze: ona należy do niego na
mocy prawa ewangelicznego” [80]. Podczas audiencji generalnej 11 listopada 1964
r. podkreślił, że „ubogi jest przedstawicielem Chrystusa” i, zestawiając obraz
Pana w najbiedniejszych z tym, który objawia się w papieżu, stwierdził:
„Uobecnienie Chrystusa w ubogim jest powszechne, każdy ubogi odzwierciedla
Chrystusa; uobecnienie papieża jest osobiste. (…) Ubogi i Piotr mogą się ze
sobą pokrywać, mogą być tą samą osobą, odzianą w podwójne uosobienie ubóstwa i
władzy” [81]. W ten sposób nierozerwalna więź między Kościołem a ubogimi
została wyrażona symbolicznie z niespotykaną jasnością.
86. W Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes, podążając
drogą wytyczoną przez ojców Kościoła, Sobór ponownie z mocą potwierdza
powszechne przeznaczenie dóbr ziemi i wynikającą z tego społeczną funkcję
własności: „Bóg przeznaczył ziemię wraz ze wszystkim, co się na niej znajduje,
na użytek wszystkich ludzi i narodów, dlatego też dobra stworzone powinny w
słusznej mierze docierać do wszystkich (…). Dlatego korzystając z tych dóbr,
człowiek powinien uważać zewnętrzne, legalnie posiadane przez siebie rzeczy nie
tylko za swoje własne, lecz także za wspólne, w tym znaczeniu, że mogą one
przynieść pożytek nie tylko jemu samemu, lecz także innym. Ponadto wszystkim
przysługuje prawo udziału w dobrach wystarczających dla ich samych i dla ich
rodzin. (…) Ten zaś, kto żyje w skrajnym ubóstwie, ma prawo zapewnić sobie to,
co niezbędne, korzystając z bogactwa innych. (…) Każda własność prywatna ma ze
swej natury funkcję społeczną, która opiera się na wspólnym przeznaczeniu dóbr.
Jeśli zaniedbuje się tę funkcję społeczną, własność może stać się na wiele
sposobów okazją do chciwości i poważnych niepokojów” [82]. Przekonanie to
zostało ponownie przywołane przez św. Pawła VI w Encyklice Populorum
progressio, gdzie czytamy, że nikt nie może uważać się za uprawnionego, aby
„dobra zbywające zatrzymywać jedynie dla prywatnej korzyści, podczas gdy innym
brakuje tego, co konieczne do życia” [83]. W swoim przemówieniu do Narodów
Zjednoczonych Papież Montini przedstawił się jako obrońca narodów ubogich [84]
i wezwał społeczność międzynarodową do budowania świata opartego na
solidarności.
87. Dzięki św. Janowi Pawłowi II preferencyjna relacja
Kościoła z ubogimi umacnia się, przynajmniej w sferze doktrynalnej. Jego
nauczanie uznało bowiem, że opcja na rzecz ubogich jest „specjalną formą
pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej, poświadczoną przez całą
Tradycję Kościoła” [85]. W Encyklice Sollicitudo rei socialis pisze dalej, że
dzisiaj, biorąc pod uwagę globalny wymiar, jaki przybrała kwestia społeczna,
„owa miłość preferencyjna oraz decyzje, do jakich pobudza, nie mogą nie obejmować
wielkich rzesz głodujących, żebrzących, bezdomnych, pozbawionych pomocy
lekarskiej, a nade wszystko niemających nadziei na lepszą przyszłość; nie można
nie brać pod uwagę istnienia tych rzeczywistości. Niezauważenie ich oznaczałoby
upodobnienie się do «bogatego smakosza», który udawał, że nie dostrzega żebraka
Łazarza leżącego u bramy jego pałacu (por. Łk 16, 19–31)” [86]. Jego nauczanie
na temat pracy nabiera znaczenia, gdy chcemy zastanowić się nad aktywną rolą
ubogich w odnowie Kościoła i społeczeństwa, porzucając paternalizm polegający
wyłącznie na zaspokajaniu ich doraźnych potrzeb. W Encyklice Laborem exercens
stwierdza on, że „praca ludzka stanowi klucz, i to chyba najistotniejszy klucz,
do całej kwestii społecznej” [87].
88. W obliczu licznych kryzysów, jakie naznaczyły początek
trzeciego tysiąclecia, teksty Papieża Benedykta XVI nabierają charakteru
bardziej politycznego. Tak więc w Encyklice Caritas in veritate stwierdza on,
że „tym bardziej skutecznie kochamy bliźniego, im bardziej angażujemy się na
rzecz dobra wspólnego, odpowiadającego również jego rzeczywistym potrzebom”
[88]. Ponadto Papież zauważa, że „głód zależy nie tyle od niewystarczających
zasobów materialnych, ile raczej od niedostatecznych zasobów społecznych, wśród
których najważniejszy jest natury instytucjonalnej. To znaczy, brakuje
struktury instytucji ekonomicznych, będących w stanie zagwarantować regularny i
odpowiedni z punktu widzenia wyżywienia dostęp do pokarmu i wody, a zarazem
stawić czoło sytuacjom związanym z podstawowymi potrzebami oraz prawdziwymi
kryzysami żywnościowymi, spowodowanymi przez przyczyny naturalne lub
nieodpowiedzialną politykę krajową i międzynarodową” [89].
89. Papież Franciszek uznał, że oprócz nauczania Biskupów
Rzymu, w ostatnich dziesięcioleciach coraz częściej stanowiska wyrażały również
konferencje episkopatów krajowe i regionalne. Mógł on na przykład osobiście
zaświadczyć o szczególnym zaangażowaniu episkopatu latynoamerykańskiego w
przeanalizowanie relacji Kościoła z ubogimi. W okresie posoborowym niemal we
wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej silnie odczuwano utożsamienie Kościoła z
ubogimi i jego czynny udział w ich wyzwoleniu. To samo serce Kościoła poruszało
się na widok wielu ubogich dotkniętych przez bezrobocie, niski poziom
zatrudnienia, niesprawiedliwe wynagrodzenia i zmuszonych do życia w nędznych
warunkach. Męczeństwo św. Oscara Romero, arcybiskupa San Salvadoru, było
zarówno świadectwem, jak i żywym wezwaniem dla Kościoła. Odczuwał on – jako
własny – dramat przeżywany przez ogromną większość swoich wiernych i uczynił z
nich centrum swojej duszpasterskiej posługi. Konferencje Episkopatu Ameryki
Łacińskiej w Medellín, w Puebla, w Santo Domingo i w Aparecidzie stanowią
znaczące etapy również dla całego Kościoła. Ja sam, jako wieloletni misjonarz w
Peru, wiele zawdzięczam tej drodze rozeznania kościelnego, którą Papież
Franciszek potrafił umiejętnie połączyć z drogą innych Kościołów partykularnych,
zwłaszcza globalnego Południa. Teraz chciałbym powrócić do dwóch konkretnych
tematów tego nauczania biskupiego.
Struktury grzechu, które powodują ubóstwo i skrajne
nierówności
90. W Medellín biskupi opowiedzieli się za preferencyjną
opcją na rzecz ubogich: „Chrystus, nasz Zbawiciel, nie tylko umiłował ubogich,
ale «będąc bogatym, stał się ubogim», żył w ubóstwie, skoncentrował swoją misję
na głoszeniu ich wyzwolenia i ustanowił swój Kościół jako znak tego ubóstwa
pośród ludzi. (…) Ubóstwo tak wielu braci woła o sprawiedliwość, solidarność,
świadectwo, zaangażowanie, trud i przezwyciężenie, aby w pełni wypełniła się
zbawcza misja powierzona przez Chrystusa” [90]. Biskupi stanowczo twierdzą, że
Kościół, aby być w pełni wiernym swojemu powołaniu, musi nie tylko dzielić
położenie ubogich, ale także stanąć po ich stronie i aktywnie angażować się w
ich integralny rozwój. Konferencja w Puebla, w obliczu pogłębiającej się nędzy
w Ameryce Łacińskiej, potwierdziła decyzję z Medellín, opowiadając się otwarcie
i proroczo po stronie ubogich, i określiła struktury niesprawiedliwości jako
„grzech społeczny”.
91. Miłosierdzie jest siłą, która zmienia rzeczywistość, jest
autentyczną historyczną siłą przemiany. Jest to źródło, z którego musi czerpać
każde zaangażowanie na rzecz „zaradzenia strukturalnym przyczynom ubóstwa” [91]
i podjęcia pilnych działań w tym kierunku. Pragnę zatem, aby „rosła liczba
polityków zdolnych do podjęcia autentycznego dialogu ukierunkowanego na
skuteczne uzdrowienie głębokich korzeni, a nie zewnętrznych przejawów chorób
naszego świata” [92], ponieważ „chodzi o słuchanie krzyku całych ludów,
najbardziej ubogich ludów ziemi” [93].
92. Jest zatem konieczne, aby nadal potępiać „dyktaturę
gospodarki, która zabija” i uznać, że „podczas gdy zyski niewielu ludzi rosną w
sposób przekraczający oczekiwania, stanowiący większość oddalają się coraz
bardziej od dobrobytu tej szczęśliwej mniejszości. Tego rodzaju brak równowagi
rodzi się z ideologii broniących absolutnej autonomii rynków i spekulacji
finansowych. Dlatego negują prawo kontroli ze strony państw powołanych do
czuwania nad obroną dobra wspólnego. Odradza się nowa niewidoczna tyrania,
czasem wirtualna, narzucająca w sposób jednostronny i nieubłagany swoje prawa i
reguły” [94]. Chociaż nie brakuje różnych teorii próbujących usprawiedliwić
obecny stan rzeczy lub wyjaśnić, że racjonalność ekonomiczna wymaga od nas
oczekiwania, aż niewidzialne siły rynku wszystko rozwiążą, godność każdej osoby
ludzkiej musi być szanowana teraz, a nie jutro, a sytuacja nędzy wielu ludzi,
którym odmawia się tej godności, musi być stałym wezwaniem dla naszego
sumienia.
93. W Encyklice Dilexit nos Papież Franciszek przypomniał, że
grzech społeczny przybiera formę jakby „struktury grzechu” w społeczeństwie,
„często będącej elementem dominującej mentalności, która uważa za normalne lub
racjonalne to, co w rzeczywistości jest tylko egoizmem i obojętnością. To
zjawisko można określić mianem alienacji społecznej” [95]. Czymś normalnym
staje się lekceważenie ubogich i życie tak, jak gdyby nie istnieli. Rozsądnym
wyborem wydaje się organizowanie gospodarki wymagające poświęceń od ludu, aby
osiągnąć pewne cele, które są istotne dla rządzących. Tymczasem dla ubogich
pozostają tylko obietnice „kropli”, które spadną, zanim nowy globalny kryzys
nie doprowadzi ich ponownie do poprzedniego stanu. Jest to prawdziwa alienacja,
która prowadzi do znalezienia wyłącznie wymówek teoretycznych, zamiast prób
rozwiązywania konkretnych problemów tych, którzy cierpią. Mówił już o tym św.
Jan Paweł II: „Wyobcowane jest społeczeństwo, które poprzez formy społecznej
organizacji, produkcji i konsumpcji utrudnia zarówno realizację tego daru, jak
i budowanie tej międzyludzkiej solidarności” [96].
94. Musimy coraz bardziej angażować się w rozwiązywanie
strukturalnych przyczyn ubóstwa. Jest to pilna potrzeba, z którą „nie można
zwlekać (…), nie tylko ze względu na wymogi pragmatyczne, aby uzyskać rezultaty
i wprowadzić ład w społeczeństwie, ale żeby je uzdrowić z choroby, która czyni
je kruchym i niegodnym i która prowadzi tylko do nowych kryzysów. Plany pomocy,
stawiające czoło niektórym pilnym potrzebom, trzeba traktować jedynie jako
prowizoryczne odpowiedzi” [97]. Brak sprawiedliwości jest „korzeniem chorób
społecznych” [98]. Faktycznie, „często stwierdzamy, że prawa człowieka nie są
równe dla wszystkich” [99].
95. Zdarza się, że „w obowiązującym dziś modelu «sukcesu» i
«prywatności» nie wydaje się sensowne inwestowanie, aby pozostający w tyle,
słabi lub mniej uzdolnieni mogli znaleźć sobie drogę w życiu” [100]. Powraca
zawsze to samo pytanie: czy mniej utalentowani nie są osobami ludzkimi? Czy
słabi nie mają takiej samej co my godności? Czy ci, którzy urodzili się z
mniejszymi możliwościami, są mniej warci jako istoty ludzkie i muszą jedynie
ograniczać się do przetrwania? Od odpowiedzi, jaką damy na te pytania, zależy
wartość naszych społeczeństw, i od niej zależy także nasza przyszłość. Albo
odzyskamy naszą godność moralną i duchową, albo popadniemy jakby w kanał
brudów. Jeśli nie zaczniemy traktować tych spraw poważnie, będziemy nadal, w
sposób jawny lub ukryty, „usprawiedliwiać dotychczasowy wzorzec dystrybucji, w
którym mniejszość uważa, że ma prawo do konsumpcji w takiej proporcji, której
nie sposób byłoby upowszechnić, bo planeta nie byłaby nawet w stanie pomieścić
odpadów takiej konsumpcji” [101].
96. Wśród kwestii strukturalnych, których odgórnego
rozwiązania nie można sobie wyobrazić, a które wymagają jak najszybszego
podjęcia, znajduje się kwestia miejsc, przestrzeni, domów, miast, w których
żyją i poruszają się ubodzy. Wiemy dobrze: „Jakże piękne są miasta, które
przezwyciężyły niezdrową nieufność i integrują różniących się, czyniąc z tej
integracji nowy czynnik rozwoju! Jakże piękne są miasta, które w swoich planach
architektonicznych pełne są przestrzeni łączących, ułatwiających relację, sprzyjających
uznaniu drugiego człowieka!” [102]. Jednocześnie, „nie można nie brać pod uwagę
skutków degradacji środowiska, aktualnego modelu rozwoju i kultury odrzucenia
dla życia osób” [103]. W rzeczywistości, „degradacja środowiska i degradacja
społeczeństwa wyrządzają szczególną szkodę najsłabszym mieszkańcom planety”
[104].
97. Dlatego zadaniem wszystkich członków Ludu Bożego jest
zabieranie głosu, który budzi, który demaskuje, który się naraża, nawet za cenę
bycia uznanym za „głupiego”. Struktury niesprawiedliwości należy rozpoznać i
zniszczyć siłą dobra, poprzez zmianę mentalności, ale także, z pomocą nauki i
techniki, przez rozwój skutecznych polityk przekształcających społeczeństwa.
Należy zawsze pamiętać, że propozycja Ewangelii nie dotyczy jedynie
indywidualnej i wewnętrznej relacji z Panem. Propozycja jest szersza, „jest
[nią] Królestwo Boże (por. Łk 4, 43); chodzi o miłowanie Boga królującego w
świecie. W takiej mierze, w jakiej zdoła On królować między nami, życie
społeczne będzie przestrzenią braterstwa, sprawiedliwości, pokoju, godności
wszystkich. Tak więc zarówno orędzie, jak i doświadczenie chrześcijańskie
zmierzają do spowodowania konsekwencji społecznych. Szukamy Jego królestwa”
[105].
98. Zatem, dokument, który początkowo nie został dobrze
przyjęty przez wszystkich, przedstawia nam refleksję, która jest nadal
aktualna: „Winą za nieznośne sytuacje niesprawiedliwości i za istnienie
systemów politycznych utrzymujących te sytuacje obciąża się czasem obrońców
«ortodoksji», zarzucając im bierność, pobłażliwość, a nawet współudział.
Nawrócenia duchowego, żywej miłości Boga i bliźniego, troski o sprawiedliwość i
pokój, ewangelicznego traktowania ubogich i ubóstwa, wymaga się od wszystkich,
a szczególnie od pasterzy i osób odpowiedzialnych. Troska o czystość wiary musi
iść w parze z troską o to, by przez integralne życie teologalne dać skuteczne
świadectwo służby na rzecz bliźniego, a szczególnie ubogiego i uciśnionego”
[106].
Ubodzy jako podmioty
99. Fundamentalnym darem dla drogi Kościoła powszechnego jest
rozeznanie Konferencji w Aparecidzie, w którym biskupi Ameryki Łacińskiej
wyjaśnili, że opcja preferencyjna Kościoła na rzecz ubogich „zawiera się w
chrystologicznej wierze w tego Boga, który dla nas stał się ubogim, aby nas
ubóstwem swoim ubogacić” [107]. W dokumencie umieszczono misję w kontekście
obecnej sytuacji zglobalizowanego świata z jego nowymi i dramatycznymi
nierównościami [108], a w przesłaniu końcowym biskupi piszą: „Rażące różnice pomiędzy
bogatymi a ubogimi są dla nas zaproszeniem do większego wysiłku w naszych
staraniach o bycie uczniami, którzy wiedzą, jak dzielić się stołem życia,
stołem wszystkich synów i córek Ojca, otwartym i włączającym stołem, przy
którym nikt nie jest pominięty. Dlatego wzmacniamy naszą preferencyjną i
ewangeliczną opcję na rzecz ubogich” [109].
100. Jednocześnie dokument ten, pogłębiając temat poruszony
już na poprzednich konferencjach Episkopatu Ameryki Łacińskiej, z naciskiem
podkreśla potrzebę postrzegania marginalizowanych społeczności bardziej jako
podmiotów zdolnych do tworzenia własnej kultury niż jako przedmiotów
dobroczynności. Oznacza to, że wspólnoty te mają prawo do życia zgodnie z
Ewangelią oraz do celebrowania i przekazywania wiary, zgodnie z wartościami
obecnymi w ich kulturach. Doświadczenie ubóstwa daje im zdolność dostrzegania
aspektów rzeczywistości, których inni nie są w stanie dostrzec, i dlatego
społeczeństwo powinno ich wysłuchać. To samo dotyczy Kościoła, który powinien
pozytywnie oceniać ich „ludowy” sposób przeżywania wiary. Piękny fragment
dokumentu końcowego z Aparecidy pomaga nam zastanowić się nad tą kwestią, aby
znaleźć właściwą postawę: „Tylko bliskość, która czyni z nas przyjaciół,
pozwala nam głęboko docenić wartości współczesnych ubogich, ich uzasadnione
pragnienia oraz ich własny sposób przeżywania wiary. (…) Z dnia na dzień ubodzy
stają się podmiotami ewangelizacji i wszechstronnej promocji człowieka: uczą
swoje dzieci w wierze, żyją w ciągłej solidarności z krewnymi i sąsiadami,
stale poszukują Boga oraz dają życie pielgrzymowaniu Kościoła. W świetle
Ewangelii uznajemy ich ogromną godność i ich świętą wartość w oczach Chrystusa,
biednego i wykluczonego jak oni. Wychodząc od tego chrześcijańskiego
doświadczenia razem z nimi będziemy bronić ich praw” [110].
101. Wszystko to wymaga uwzględnienia pewnego aspektu w opcji
na rzecz ubogich, o którym musimy nieustannie pamiętać: opcja ta wymaga bowiem
od nas „uwagi skierowanej na drugiego człowieka (…). Ta pełna miłości uwaga
jest początkiem prawdziwego zatroskania o jego osobę i poczynając od niej,
pragnę szukać skutecznie jego dobra. Zakłada to docenianie ubogiego z jego
dobrocią, z jego sposobem życia, z jego kulturą, z jego sposobem przeżywania
wiary. Autentyczna miłość jest zawsze kontemplatywna, pozwala nam służyć
drugiemu nie z konieczności lub próżności, ale ponieważ jest piękna,
niezależnie od pozorów. (…) Jedynie poczynając od tej realnej i serdecznej
bliskości, możemy odpowiednio im towarzyszyć na ich drodze wyzwolenia” [111]. Z
tego powodu kieruję szczere podziękowanie do wszystkich, którzy postanowili żyć
pośród ubogich: to znaczy do tych, którzy nie odwiedzają ich od czasu do czasu,
lecz którzy mieszkają z nimi i żyją tak jak oni. Jest to opcja, która musi
znaleźć swoje miejsce wśród najwznioślejszych form życia ewangelicznego.
102. W tej perspektywie pojawia się wyraźna konieczność,
„abyśmy wszyscy pozwolili się ewangelizować” [112] przez ubogich i abyśmy
wszyscy rozpoznali „tajemniczą mądrość, którą Bóg chce nam przez nich
przekazać” [113]. Ubodzy, dorastając w skrajnej niepewności, ucząc się
przetrwania w warunkach najbardziej niesprzyjających, ufając Bogu z
przekonaniem, że nikt inny nie traktuje ich poważnie, pomagając sobie nawzajem
w najmroczniejszych chwilach, nauczyli się wielu rzeczy, które zachowują w
tajemnicy swojego serca. Ci z nas, którzy nie mieli podobnych doświadczeń życia
prowadzonego na krawędzi, z pewnością mogą wiele czerpać z tego źródła
mądrości, jakim jest doświadczenie ubogich. Tylko porównując swoje narzekania z
ich cierpieniami i niedostatkami, jesteśmy w stanie przyjąć upomnienie, które
wzywa nas do uproszczenia naszego życia.
ROZDZIAŁ PIĄTY
NIEUSTANNE WYZWANIE
103. Postanowiłem przypomnieć tę liczącą dwa tysiące lat
historię troski Kościoła o ubogich i z ubogimi, aby pokazać, że stanowi ona
istotną część nieprzerwanej drogi Kościoła. Troska o ubogich jest częścią
wielkiej Tradycji Kościoła, jak snop światła, który od początków Ewangelii i
później oświecał serca i kroki chrześcijan wszystkich czasów. Dlatego
powinniśmy odczuwać pilną potrzebę zaproszenia wszystkich do wejścia w ten
strumień światła i życia, który płynie z rozpoznania Chrystusa w obliczu potrzebujących
i cierpiących. Miłość wobec ubogich jest istotnym elementem historii Boga z
nami i samego serca Kościoła, wybucha jako nieustanny apel do serc wierzących,
zarówno wspólnot, jak i poszczególnych wiernych. Ponieważ Kościół jest Ciałem
Chrystusa, odczuwa życie ubogich, będących uprzywilejowaną częścią ludu w
drodze, jako swoje własne „ciało”. Dlatego umiłowanie ubogich – niezależnie od
formy, w jakiej to ubóstwo się przejawia – jest ewangeliczną gwarancją Kościoła
wiernego sercu Boga. Każda odnowa kościelna zawsze bowiem miała wśród swoich
priorytetów tę preferencyjną uwagę skierowaną wobec ubogich, która różni się
zarówno motywacją, jak i stylem od działalności jakiejkolwiek innej organizacji
humanitarnej.
104. Chrześcijanin nie może postrzegać ubogich wyłącznie jako
problem społeczny: są oni „sprawą rodzinną”. Są „naszymi”. Relacja z nimi nie
może być sprowadzona do jakiejś działalności lub do biura Kościoła. Jak naucza
Konferencja z Aparecidy, „zaleca się, abyśmy poświęcali czas i uprzejmą uwagę
ubogim, słuchali ich z zainteresowaniem, towarzyszyli im w najtrudniejszych
chwilach, spędzali z nimi godziny, tygodnie lub lata naszego życia i starali
się zmieniać ich sytuację, zaczynając od nich samych. Nie możemy zapominać, że
sam Jezus zaproponował to swoim postępowaniem i słowami” [114].
Ponownie miłosierny Samarytanin
105. Dominująca kultura początku obecnego tysiąclecia skłania
do pozostawienia ubogich ich losowi, do nieuznawania ich za godnych uwagi, a
tym bardziej szacunku. W Encyklice Fratelli tutti Papież Franciszek zaprosił
nas do refleksji nad przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10,
25–37) właśnie po to, aby pogłębić tę kwestię. W przypowieści tej widzimy
bowiem, że wobec poranionego i porzuconego przy drodze człowieka przechodzący
zachowują się różnie. Troszczy się o niego jedynie miłosierny Samarytanin.
Powraca zatem pytanie, które dotyczy każdego z nas osobiście: „Z kim się
utożsamiasz? To pytanie jest trudne, bezpośrednie i decydujące. Do którego z
nich jesteś podobny? Musimy uznać otaczającą nas pokusę obojętności wobec
innych, zwłaszcza najsłabszych. Trzeba powiedzieć, że rozwinęliśmy się pod
wieloma aspektami, ale jesteśmy analfabetami w towarzyszeniu, opiece i
wspieraniu najsłabszych i najbardziej wrażliwych w naszych rozwiniętych
społeczeństwach. Przyzwyczailiśmy się do odwracania wzroku, do przechodzenia
obok, do ignorowania sytuacji, chyba że dotyczą nas bezpośrednio” [115].
106. Ileż dobra przynosi nam odkrycie, że scena o miłosiernym
Samarytaninie powtarza się również dzisiaj. Przypomnijmy sobie sytuację z
naszych czasów: „Kiedy spotykam osobę śpiącą na zewnątrz w zimną noc, mogę
poczuć, że ten «dziwak» jest kimś przypadkowym, kto wchodzi mi w drogę, gnuśnym
oprychem, przeszkodą na mojej drodze, dokuczliwym cierniem w sumieniu,
problemem, który muszą rozwiązać politycy, a może nawet nieczystością,
zaśmiecającą przestrzeń publiczną. Ale mogę także zareagować, wychodząc od wiary
i miłości, uznając w tym człowieku istotę ludzką, posiadającą taką samą godność
jak ja, stworzenie nieskończenie umiłowane przez Ojca, obraz Boga, brata
odkupionego przez Chrystusa. To znaczy być chrześcijaninem! Czy da się pojąć
świętość bez tego żywego uznania godności każdej istoty ludzkiej?” [116]. Co
uczynił miłosierny Samarytanin?
107. Pytanie to staje się naglące, ponieważ pomaga nam
uświadomić sobie poważny brak w naszych społeczeństwach, a także w naszych
wspólnotach chrześcijańskich. Faktem jest, że spotykamy dzisiaj wiele form
obojętności; „są to jednak oznaki pewnego ogólnego stylu życia, który przejawia
się na różne sposoby, być może bardziej wyrafinowane. Ponadto, ponieważ wszyscy
jesteśmy bardzo skoncentrowani na własnych potrzebach, dostrzeżenie kogoś
cierpiącego denerwuje nas, przeszkadza nam, ponieważ nie chcemy marnować naszego
czasu z powodu czyichś problemów. Są to objawy chorego społeczeństwa, ponieważ
usiłuje ono budować się na ludzkim cierpieniu. Lepiej nie popaść w to
nieszczęście. Spójrzmy na wzór miłosiernego Samarytanina” [117]. Ostatnie słowa
przypowieści ewangelicznej – „Idź i ty czyń podobnie!” ( Łk 10, 37) – są
nakazem, którego brzmienie chrześcijanin powinien codziennie słyszeć w swoim
sercu.
Nieuniknione wyzwanie dla współczesnego Kościoła
108. W okresie szczególnie trudnym dla Kościoła Rzymskiego,
kiedy instytucje imperialne chyliły się ku upadkowi pod presją barbarzyńców,
Papież św. Grzegorz Wielki tak napomniał swoich wiernych: „Codziennie
znajdujemy Łazarza, jeśli go szukamy, co dzień widzimy Łazarza, choćbyśmy go
nie szukali. Oto natrętnie ubodzy się narzucają, proszą nas ci, którzy potem za
nami będą orędowali (…) Nie chciejcie więc marnować czasu miłosierdzia, nie
chciejcie ukrywać tego, coście otrzymali” [118]. Odważnie przeciwstawiał się
powszechnym uprzedzeniom wobec ubogich, takim jak przekonanie, że są oni
odpowiedzialni za swoją nędzę: „Jeśli zaś widzicie, iż ubodzy czynią coś złego,
nie pogardzajcie nimi, nie wątpcie o nich, albowiem może to, co w nich jest
niegodziwego, ogień ubóstwa oczyszcza” [119]. Nierzadko dobrobyt zaślepia nas
do tego stopnia, że uważamy, iż nasze szczęście może się spełnić tylko wtedy,
gdy potrafimy poradzić sobie bez pomocy innych. W tym względzie ubodzy mogą być
dla nas cichymi nauczycielami, sprowadzając naszą dumę i arogancję do stanu
właściwej pokory.
109. Jeśli prawdą jest, że ubodzy są wspierani przez tych,
którzy mają środki materialne, to z całą pewnością można stwierdzić również coś
odwrotnego. Jest to zaskakujące doświadczenie potwierdzone przez tradycję
chrześcijańską, które staje się prawdziwym punktem zwrotnym w naszym życiu
osobistym, kiedy zdajemy sobie sprawę, że to właśnie ubodzy ewangelizują nas. W
jaki sposób? W milczeniu swojej sytuacji stawiają nas wobec naszej słabości.
Osoba starsza na przykład poprzez kruchość swojego ciała przypomina nam o
naszych słabych punktach, nawet jeśli staramy się ukryć je za dobrobytem lub
pozorami. Ponadto ubodzy skłaniają nas do refleksji nad bezpodstawnością tej
agresywnej pychy, z jaką często stawiamy czoła trudnościom życia. W istocie
bowiem ujawniają oni naszą kruchość i pustkę życia, które wydaje się chronione
i zabezpieczone. W tym kontekście posłuchajmy ponownie św. Grzegorza Wielkiego:
„Niech się więc nikt nie czuje bezpieczny, mówiąc: Cudzego nie porywam, lecz
należycie korzystam z rzeczy mi danej. Ów bogacz przecież nie za to został
ukarany, że zabrał cudze, lecz że dla rzeczy, jakie otrzymał, opuścił siebie
niegodziwie. Również i to oddało go piekłu, że w swojej pomyślności nie
kierował się bojaźnią, że otrzymywanymi darami żywił swą pychę, że nie znał
uczucia litości, że opływając w dostatki, nie chciał się ich wyzbyć za cenę
grzechów” [120].
110. Dla nas, chrześcijan, kwestia ubogich prowadzi z
powrotem do sedna naszej wiary. Opcja preferencyjna na rzecz ubogich, czyli
miłość Kościoła do nich, jak nauczał św. Jan Paweł II, „jest decydująca i
należy do jego stałej tradycji, skłania go do zwrócenia się ku światu, w którym
pomimo postępu techniczno-gospodarczego ubóstwo grozi przybraniem gigantycznych
rozmiarów” [121]. Rzeczywistość jest taka, że dla chrześcijan ubodzy nie są
kategorią socjologiczną, lecz samym ciałem Chrystusa. Nie wystarczy bowiem
ograniczyć się do ogólnego sformułowania doktryny o wcieleniu Boga. Natomiast,
aby naprawdę wejść w to misterium, należy sprecyzować, że Pan stał się ciałem,
które jest głodne, spragnione, chore, uwięzione. „Kościół ubogi dla ubogich
zaczyna się od tego, że wychodzimy ku ciału Chrystusa. Jeśli idziemy do ciała
Chrystusa, zaczynamy coś rozumieć, pojmować, czym jest to ubóstwo, ubóstwo
Pana. I nie jest to łatwe” [122].
111. Serce Kościoła z samej swojej natury jest solidarne z
tymi, którzy są ubodzy, wykluczeni i marginalizowani, z tymi, którzy uważani są
za „wyrzutki” społeczeństwa. Ubodzy znajdują się w samym centrum Kościoła,
ponieważ to właśnie z „naszej wiary w Chrystusa, który stał się ubogim, będąc
zawsze blisko ubogich i wykluczonych, wypływa troska o integralny rozwój
najbardziej opuszczonych w społeczeństwie” [123]. W sercu każdego wiernego
znajduje się „potrzeba wysłuchania tego krzyku, [który] wynika z wyzwalającego
działania łaski w każdym z nas, dlatego nie chodzi o misję zarezerwowaną tylko
dla niektórych” [124].
112. Niekiedy w pewnych ruchach lub grupach chrześcijańskich
można dostrzec niedobór lub nawet brak zaangażowania na rzecz dobra wspólnego
społeczeństwa, a zwłaszcza na rzecz obrony i promocji najsłabszych i
znajdujących się w najbardziej niekorzystnej sytuacji. W tym kontekście należy
przypomnieć, że religia, a zwłaszcza religia chrześcijańska, nie może być
ograniczana do sfery prywatnej, tak jakby wierni nie powinni zajmować się także
problemami odnoszącymi się do społeczeństwa obywatelskiego i wydarzeniami,
które dotyczą obywateli [125].
113. Faktycznie, „każda wspólnota Kościoła, która nie
zamierza w pełni, w sposób twórczy, skutecznie współpracować, aby ubodzy żyli
godnie i nikt nie był wykluczony, narazi się także na ryzyko rozkładu, chociaż
mówi o tematach społecznych lub krytykuje rządy. Łatwo podda się w końcu
światowości duchowej, maskowanej praktykami religijnymi, bezowocnymi zebraniami
lub pustymi przemówieniami” [126].
114. Nie mówimy tu tylko o pomocy i niezbędnym zaangażowaniu
na rzecz sprawiedliwości. Wierzący muszą zdać sobie sprawę z innej formy
niekonsekwencji wobec ubogich. Doprawdy, „najgorszą dyskryminacją, jakiej
doświadczają ubodzy, jest brak opieki duchowej. (…) Opcja preferencyjna musi
głównie przyjąć formę uprzywilejowanej i priorytetowej opieki duchowej” [127].
Jednak ta duchowa troska o ubogich jest kwestionowana za sprawą pewnych
uprzedzeń, również ze strony chrześcijan, ponieważ czujemy się bardziej komfortowo
bez ubogich. Niektórzy stale mówią: „Naszym zadaniem jest modlić się i nauczać
prawdziwej doktryny”. Ale, oddzielając ten aspekt religijny od integralnego
wsparcia, dodają, że jedynie rząd powinien się nimi zajmować, albo iż lepiej
byłoby pozostawić ich w nędzy, ucząc ich raczej pracy. Czasami zaś przyjmuje
się pseudonaukowe kryteria, by twierdzić, że wolny rynek sam z siebie
doprowadzi do rozwiązania problemu ubóstwa. Albo decyduje się nawet na
duszpasterstwo tzw. elit, stwierdzając, że zamiast tracić czas na ubogich,
lepiej troszczyć się o bogatych, wpływowych i profesjonalistów, aby dzięki nim
można było osiągnąć bardziej skuteczne rozwiązania. Łatwo dostrzec światowość
kryjącą się za tymi opiniami: prowadzą one do postrzegania rzeczywistości według
powierzchownych kryteriów, pozbawionych jakiegokolwiek nadnaturalnego światła,
faworyzując znajomości, które nas uspokajają, i poszukując przywilejów, które
nam odpowiadają.
Dawać, także i dziś
115. Warto poświęcić ostatnie słowo jałmużnie, która nie
cieszy się dziś dobrą opinią, często nawet wśród wierzących. Nie tylko rzadko
jest praktykowana, ale czasem wręcz pogardzana. Z jednej strony, powtarzam, że
najważniejszą pomocą dla ubogiej osoby jest pomoc w znalezieniu jej dobrej
pracy, aby mogła zarabiać na życie bardziej odpowiadające jej godności,
rozwijając swoje umiejętności i podejmując swój osobisty wysiłek. Faktem jest,
że „brak pracy to znacznie więcej niż utrata źródła dochodu niezbędnego, aby
żyć. Praca to również i to, ale jest czymś znacznie, znacznie więcej. Pracując,
stajemy się bardziej ludźmi, rozkwita nasze człowieczeństwo, młodzi ludzie
stają się dorosłymi tylko dzięki pracy. Nauka społeczna Kościoła zawsze
postrzegała pracę ludzką jako udział w trwającym każdego dnia dziele
stworzenia, również dzięki rękom, myśli i sercu pracowników” [128]. Z drugiej
strony, jeśli nie ma jeszcze takiej konkretnej możliwości, nie możemy
ryzykować, pozwalając na pozostawienie jakiejś osoby własnemu losowi, bez tego,
co jest niezbędne do godnego życia. A zatem jałmużna pozostaje niezbędnym
etapem kontaktu, spotkania i wczuwania się w sytuację drugiej osoby.
116. Dla tych, którzy naprawdę kochają, jest oczywiste, że
jałmużna nie zwalnia kompetentnych władz z odpowiedzialności, nie eliminuje
organizacyjnego zaangażowania instytucji, ani nie zastępuje słusznej walki o
sprawiedliwość. Zachęca ona jednak przynajmniej do zatrzymania się i spojrzenia
na twarz ubogiego, dotknięcia go i podzielenia się z nim czymś własnym. W
każdym przypadku jałmużna, nawet niewielka, wprowadza odrobinę pietas do życia
społecznego, w którym wszyscy martwią się o własne interesy. Księga Przysłów
mówi: „Błogosławiony, czyje oko jest miłosierne, bo chlebem podzielił się z
potrzebującym” (Prz 22, 9).
117. Zarówno Stary, jak i Nowy Testament zawierają prawdziwe
i własne hymny pochwalne na cześć jałmużny: „Poza tym bądź dla biednego łaskawy
i nie daj mu długo czekać na jałmużnę! (…) Zamknij jałmużnę w spichlerzach
swoich, a ona wybawi cię z każdego nieszczęścia (Syr 29, 8.12). I Jezus
podejmuje to nauczanie: „Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie
sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie” (Łk 12, 33).
118. Św. Janowi Chryzostomowi przypisywało się następujące
słowa zachęty: „Jałmużna jest skrzydłem modlitwy. Jeśli nie dodasz skrzydła do
swojej modlitwy, ledwo będzie mogła wzbić się w powietrze” [129]. Św. Grzegorz
z Nazjanzu kończył zaś swoje słynne kazanie następującymi słowami: „Jeśli
sądzicie, że należy mnie choć trochę posłuchać, słudzy Chrystusa, bracia i Jego
spadkobiercy, to odwiedzajmy Pana póki czas, pielęgnujmy Go i nakarmijmy,
odziejmy Go i przygarnijmy do siebie, uczcijmy Go nie tylko stołem, jak
niektórzy, czy olejkami, jak Maria, nie grobem, jak Józef z Arymatei, ani tym,
co związane jest z pogrzebem, jak Nikodem, który tylko połowicznie kochał
Chrystusa, nie złotem wreszcie, kadzidłem i mirrą, jak to uczynili Magowie
przed tymi wszystkimi, których wymieniliśmy. Pan bowiem wszechrzeczy pragnie
miłosierdzia, a nie ofiary. (…) Takie właśnie miłosierdzie okażmy Chrystusowi w
ubogich, którzy leżą dziś rozciągnięci na ziemi, aby nas przyjęli, gdy stąd
odejdziemy, do wiecznych przybytków” [130].
119. Miłość i najgłębsze przekonania należy umacniać, a czyni
się to gestami. Pozostawanie w świecie idei i dyskusji, bez osobistych,
częstych i szczerych gestów, będzie zniszczeniem naszych najcenniejszych
marzeń. Z tego prostego powodu jako chrześcijanie nie rezygnujemy z jałmużny.
Jest to gest, który można wykonać na różne sposoby i który możemy spróbować
zrealizować najbardziej skuteczną metodą, ale musimy to zrobić. Zawsze lepiej
jest uczynić coś, niż nie robić nic. W każdym razie poruszy to nasze serca. Nie
będzie to rozwiązaniem problemu ubóstwa w świecie, którego należy szukać
rozumem, wytrwałością i zaangażowaniem społecznym. Jednak potrzebujemy
praktykować jałmużnę, by dotknąć cierpiącego ciała ubogich.
120. Miłość chrześcijańska pokonuje wszelkie bariery, zbliża
oddalonych, łączy obcych, czyni bliskimi nieprzyjaciół, przekracza przepaście
po ludzku nie do pokonania, wnika w najskrytsze zakamarki społeczeństwa. Ze
swej natury miłość chrześcijańska jest prorocza, dokonuje cudów, nie ma granic:
jest dla tego, co niemożliwe. Miłość jest przede wszystkim sposobem pojmowania
życia, sposobem jego przeżywania. Otóż Kościół, który nie stawia miłości
żadnych granic, który nie zna wrogów, z którymi trzeba walczyć, lecz tylko
mężczyzn i kobiety, których należy miłować – to Kościół, którego potrzebuje
dziś świat.
121. Niech będzie możliwe, zarówno poprzez waszą pracę, jak i
wasze zaangażowanie na rzecz przemiany niesprawiedliwych struktur społecznych,
jak też poprzez prosty, bardzo osobisty i bliski gest pomocy, aby ubogi poczuł,
że następujące słowa Jezusa są skierowane do niego: „Ja cię umiłowałem” (Ap 3,
9).
W Rzymie, u Świętego Piotra, dnia 4 października 2025, we
wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, w pierwszym roku mego Pontyfikatu.
LEON PP. XIV
________________________________________________
[1] Franciszek, Enc. Dilexit nos (24 października
2024), 170: AAS 116 (2024), 1422.
[2] Tamże, 171: AAS
116 (2024), 1422–1423.
[3] Tenże, Adhort.
apost. Gaudete et exsultate (19 marca 2018), 96: AAS 110 (2018), 1137.
[4] Franciszek, Spotkanie z dziennikarzami (16 marca
2013): AAS 105 (2013), 381; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 5
(352)/2013, s. 13.
[5] J.M. Bergoglio SJ, A. Skórka, W niebie i na ziemi,
tłum. Marta Szafrańska-Brandt, Kraków 2013, s. 248.
[6] Paweł VI, Homilia wygłoszona podczas Mszy św. z
okazji ostatniej publicznej sesji Soboru Powszechnego Watykańskiego II (7
grudnia 1965): AAS 58 (1966), 55–56.
[7] Por.
Franciszek, Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 187: AAS 105
(2013), 1098.
[8] Tamże, 212: AAS 105 (2013), 1108.
[9] Tenże, Enc. Fratelli tutti (3 października 2020),
23: AAS 112 (2020), 977.
[10] Tamże, 21 :
AAS 112 (2020), 976.
[11] Consiglio
delle Comunità Europee, Decisione (85/8/CEE) relativa ad un’azione specifica
comunitaria di lotta contro la povertà (19 dicembre 1984), art. 1, par. 2:
Gazzetta ufficiale delle Comunità europee, N. L 2/24.
[12] Por. Św. Jan Paweł II, Katecheza (27 października
1999): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (219)/2000, s. 43.
[13] Franciszek,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 197: AAS 105 (2013),
1102.
[14] Por. Tenże, Orędzie na V Światowy Dzień Ubogich (13 czerwca
2021), 3: AAS 113 (2021), 691: „Jezus nie tylko staje po stronie ubogich, ale
również dzieli z nimi ten sam los. To jest silne przesłanie również dla Jego
uczniów po wszystkie czasy”.
[15] Tenże, Adhort.
apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 186: AAS 105 (2013), 1098.
[16] Tenże, Adhort.
apost. Gaudete et exsultate (19 marca 2018), 95: AAS 110 (2018), 1137.
[17] Tamże, 97: AAS
110 (2018), 1137.
[18] Tenże, Adhort.
apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 194: AAS 105 (2013), 1101.
[19] Franciszek, Spotkanie z dziennikarzami (16 marca
2013): AAS 105 (2013), 381; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 5
(352)/2013, s. 13.
[20] Sobór Watykański II, Konst. dogmat. Lumen gentium, 8.
[21] Franciszek,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 48: AAS 105 (2013), 1040.
[22] W niniejszym rozdziale przedstawiamy kilka takich
przykładów świętości, które nie mają charakteru wyczerpującego, ale raczej
wskazują na troskę o ubogich, która zawsze charakteryzowała obecność Kościoła w
świecie. Dogłębną refleksję na temat historii tej troski o najbardziej
potrzebujących można znaleźć w książce V. Paglii, Storia della povertà, Milano
2014.
[23] Por. Św. Ambroży z Mediolanu, Obowiązki
duchownych, tłum. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1967, I, rozdz. 41, 205-206,
s. 91–93: CCSL 15, Turnhout 2000, 76–77; II, rozdz. 28, 140–143, s. 159–160:
CCSL 15, 148–149.
[24] Tamże, II, rozdz. 28, 140, s. 159: CCSL 15, 148.
[25] Tamże.
[26] Tamże, II, rodz. 28, 142, s. 159: CCSL 15, 148.
[27] Św. Ignacy z Antiochii, Do Kościoła w Smyrnie, 6,
2, w: Pierwsi świadkowie, tłum. Anna Świderkówna, Kraków 1988, s. 172; SCh
10bis, Paris 2007, 136–138.
[28] Św. Polikarp , List do Kościoła w Filippi, 6, 1,
w: Pierwsi świadkowie, tłum. Anna Świderkówna, Kraków 1988, s. 195; SCh 10bis,
186.
[29] Św. Justyn, Apologia I, 67, 6–7, w: Eucharystia
pierwszych chrześcijan, Kraków 1987, s. 254; SCh 507, Paris 2006, 310.
[30] Św. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię św.
Mateusza, oprac. ks. Arkadiusz Baron, Kraków 2002, 50, 3, s. 107–108; PG 58,
Paris 1862, 508.
[31] Tamże, 50, 4,
s. 108; PG 58, 509.
[32] Tenże, Homilia
in Epistula ad Hebraeos 11, 3: PG 63, Paris 1862, 94.
[33] Tenże, Homilia
II De Lazaro, II, 6: PG 48, Paris 1862, 992.
[34] Św. Ambroży, Historia Nabota, XII, 53, tłum. ks.
Marek Kozera, Sandomierz 1985, s. 58; CSEL 32/2, Praga-Vienna-Lipsia 1897, 498.
[35] Św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, 125, 12, tłum.
Jan Sulowski, Warszawa 1986, s. 23; CSEL 95/3, Vienna 2001, 181.
[36] Tenże, Sermo
86, 5: CCSL 41Ab, Turnhout 2019, 411–412.
[37]
Pseudo-Augustyn, Sermo 388, 2: PL 39, Paris 1862, 1700.
[38] Św. Cyprian,
De mortalitate, 16: CCSL 3A, Turnhout 1976, 25.
[39] Franciszek, Orędzie na XXX Światowy Dzień Chorego
(10 grudnia 2021), 3: AAS 114 (2022), 51; L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 2 (440)/2022, s. 5.
[40] Św. Kamil de
Lellis, Regole della Compagnia dei Servi degli Infermi, 27: M. Vanti (ed.),
Scritti di San Camillo de Lellis, Milano 1965, 67.
[41] Św. Ludwika De
Marillac, Lettera alle sorelle Claude Carré e Marie Gaudoin (28 novembre 1657):
E. Charpy (ed.), Sainte Louise de Marillac. Écrits,
Paris 1983, 576.
[42] Św. Bazyli Wielki, Reguły krótsze, 37, 1, w:
Pisma ascetyczne, t. 2, przekł. i oprac. ks. Józef Naumowicz, Kraków 1995, s.
145–146; PG 31, Paris 1857, 1009 C–D.
[43] Regula Benedicti, 53, 15: SCh 182, Paris 1972,
614.
[44] Św. Jan Kasjan, Rozmowa XIV, 10, w: Rozmowa z
ojcami, t. 2. tłum. ks. Arkadiusz Nocoń, Tyniec 2015; CSEL 13, Vienna 2004,
410.
[45] Benedykt XVI, Katecheza (21 października 2009):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (319)/2010, s. 42.
[46] Por. Innocenty III, Bolla Operante divinae
dispositionis – Regola Primitiva dei Trinitari (17 dicembre 1198), 2: J.L.
Aurrecoechea – A. Moldón (edd.), Fuentes históricas de la Orden Trinitaria (s.
XII–XV), Córdoba 2003, 6: „Wszystkie dobra, niezależnie od tego, skąd pochodzą,
powinny być podzielone na trzy równe części; a jeśli dwie części byłyby
wystarczające, należy z nich wypełnić uczynki miłosierdzia, zapewniając
jednocześnie umiarkowane utrzymanie dla siebie i dla domowników, którzy służą
im z konieczności. Trzecia część powinna być jednak przeznaczona na wykup
jeńców z powodu ich wiary w Chrystusa”.
[47] Por. Costituzioni dell’Ordine dei Mercedari, n.
14: Orden de la Beata Virgen María de la Merced, Regla y Constituciones, Roma
2014, 53: „Aby wypełnić tę misję, pobudzeni miłosierdziem, poświęcamy się Bogu
szczególnym ślubem, nazywanym ślubem Odkupienia, na mocy którego obiecujemy
oddać życie, jeśli zajdzie taka potrzeba, tak jak Chrystus oddał swoje życie za
nas, aby ocalić chrześcijan znajdujących się w śmiertelnym niebezpieczeństwie
utraty wiary w nowych formach niewoli”.
[48] Por. Św. Jan Chrzciciel od Poczęcia, La regla de
la Orden de la Santísima Trinidad, XX, 1: BAC Maior 60, Madrid 1999, 90: „W tym
ubodzy i więźniowie są podobni do Chrystusa, na którego spadły cierpienia
świata (…). Ten święty Zakon Świętej Trójcy wzywa ich i zaprasza, aby przyszli
pić wodę Zbawiciela, co oznacza, że skoro Chrystus zawieszony na krzyżu był
odkupieniem i zbawieniem dla ludzi, Zakon przyjął to odkupienie i chce je
rozdzielać ubogim oraz zbawiać i wyzwalać więźniów”.
[49] Por. Tenże , El recogimiento interior, XL, 4: BAC
Maior 48, Madrid 1995, 689: „Wolna wola czyni człowieka wolnym i panem
wszystkich stworzeń, ale, wspomóż mnie Boże, iluż to jest takich, którzy tą
drogą stają się niewolnikami i więźniami diabła, uwięzieni i skuci łańcuchami
swoich namiętności i pożądliwości”.
[50] Franciszek, Orędzie na XLVIII Światowy Dzień
Pokoju (8 grudnia 2014), 3: AAS 107 (2015), 69; L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 12 (367)/2014, s. 6.
[51] Tenże,
Incontro con gli agenti di Polizia Penitenziaria, i detenuti e i volontari
(Verona, 18 maggio 2024): AAS 116 (2024), 766.
[52] Honoriusz III, Bulla Solet annuere – Regula
bullata (29 listopada 1223), rozdz. VI: SCh 285, Paris 1981, 192; w: Źródła
Franciszkańskie, Kraków 2005, s. 131–132.
[53] Por. Grzegorz IX, Bulla Sicut manifestum est (17
września 1228), 7: SCh 325, Paris 1985, 200; w: Źródła Franciszkańskie, Kraków
2005, s. 2303: „A więc tak jak prosiłyście, umacniamy naszą łaską apostolską
wasze postanowienie zachowywania najwyższego ubóstwa i niniejszym pismem
pozwalamy, abyście nigdy nie były zmuszone przez kogokolwiek do przyjmowania na
własność posiadłości”.
[54] Por. S.C.
Tugwell (ed.), Early Dominicans. Selected
Writings, Mahwah 1982, 16–19.
[55] Bł. Tomasz z Celano, Życiorys drugi Świętego
Franciszka z Asyżu, IV, 8, w: Źródła Franciszkańskie, Kraków 2005, s. 565.
[56] Franciszek,
Discorso dopo la visita alla tomba di don Lorenzo Milani (Barbiana, 20 giugno
2017), 2: AAS 109 (2017), 745.
[57] Św. Jan Paweł
II, Discorso ai partecipanti al Capitolo Generale dei Chierici Regolari Poveri
della Madre di Dio delle Scuole Pie (Scolopi) (5 luglio 1997), 2: L’Osservatore
Romano, 6 luglio 1997, 5.
[58] Tamże.
[59] Tenże, Homilia podczas Mszy św. kanonizacyjnej
(18 kwietnia 1999): AAS 91 (1999), 930; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n.
7 (214)/1999, s. 28.
[60] Por. Tenże,
List apost. Iuvenum Patris (31 stycznia 1988), 9: AAS 80 (1988), 976.
[61] Por.
Franciszek, Discorso ai partecipanti al Capitolo Generale dell’Istituto della
Carità (Rosminiani) (1 ottobre 2018): L’Osservatore Romano, 1–2 ottobre 2018,
7.
[62] Tenże, Homilia podczas uroczystości
kanonizacyjnej (9 października 2022): AAS 114 (2022), 1338; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 10 (446)/2022, s. 25.
[63] Św. Jan Paweł
II, Messaggio alla Congregazione delle Missionarie del Sacro Cuore (31 maggio
2000), 3: L’Osservatore Romano, 16 luglio 2000, 5.
[64] Por. Pius XII,
Breve ap. Superiore Iam Aetate (8 settembre 1950): AAS 43, 1951, 455–456.
[65] Franciszek, Orędzie na CV Światowy Dzień Migranta
i Uchodźcy (27 maja 2019): AAS 111 (2019), 911; L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 7–8 (414)/2019, s. 6.
[66] Tenże, Orędzie na C Światowy Dzień Migranta i
Uchodźcy (5 sierpnia 2013): AAS 105 (2013), 930; L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 11 (356)/2013, s. 6.
[67] Św. Teresa z
Kalkuty, Discorso in occasione del conferimento del Premio Nobel per la Pace
(Oslo, 10 dicembre 1979): Tenże, Aimer jusqu’à en avoir mal, Lyon 2017, 19–20.
[68] Św. Jan Paweł
II, Discorso ai pellegrini convenuti a Roma per la beatificazione di Madre
Teresa di Calcutta (20 ottobre 2003), 3: L’Osservatore Romano, 20–21 ottobre
2003, 10.
[69] Franciszek, Homilia podczas Mszy św.
kanonizacyjnej (13 października 2019): AAS 111 (2019), 1712; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 11 (417)/2019, s. 19.
[70] Św. Jan Paweł II, List apost. Novo millennio
ineunte (6 stycznia 2001), 49: AAS 93 (2001), 302.
[71] Franciszek,
Adhort. apost. Christus vivit (25 marca 2019), 231: AAS 111 (2019), 458.
[72] Tenże, Przemówienie do uczestników światowego
spotkania ruchów ludowych (28 października 2014): AAS 106 (2014), 851–852;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s. 44.
[73] Tamże, s. 48:
AAS 106 (2014), 859.
[74] Tenże,
Discorso ai partecipanti all’Incontro mondiale dei movimenti popolari (5
novembre 2016): L’Osservatore Romano, 7–8 novembre 2016, 5.
[75] Tamże.
[76] Św. Jan XXIII,
Radiomessaggio a tutti i fedeli del mondo ad un mese dall’apertura del Concilio
Ecumenico Vaticano II (11 settembre 1962): AAS 54 (1962), 682.
[77] G. Lercaro,
Intervento nella XXXV Congregazione Generale del Concilio Ecumenico Vaticano II
(6 dicembre 1962), 2: AS I/IV, 327–328.
[78] Tamże, 4: AS
I/IV, 329.
[79] Istituto per
le Scienze Religiose (ed.), Per la forza dello Spirito. Discorsi conciliari del
Card. Giacomo Lercaro, Bologna 1984, 115.
[80] Św. Paweł VI,
Allocuzione nella solenne inaugurazione della II Sessione del Concilio
Ecumenico Vaticano (29 settembre 1963): AAS 55 (1963), 857.
[81] Tenże, Katecheza (11 listopada 1964) :
Insegnamenti di Paolo VI, II (1964), 984.
[82] Sobór Watykański II, Konst, duszp. Gaudium et
spes, 69.71.
[83] Św. Paweł VI , Enc. Populorum progressio (26 marca
1967), 23: AAS 59 (1967), 269.
[84] Por. tamże, 4:
AAS 59 (1967), 259.
[85] Św. Jan Paweł II, Enc. Sollicitudo rei socialis (30
grudnia 1987), 42: AAS 80 (1988), 572.
[86] Por. tamże,
AAS 80 (1988), 573.
[87] Tenże, Enc.
Laborem exercens (14 września 1981), 3: AAS 73 (1981), 584.
[88] Benedykt XVI,
Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 7: AAS 101 (2009), 645.
[89] Tamże, 27: AAS
101 (2009), 661.
[90] II Conferenza
Generale dell’Episcopato Latinoamericano, Documento di Medellín (24 ottobre
1968), 14, n. 7: CELAM, Medellín. Conclusiones, Lima 2005, 131-132.
[91] Franciszek,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 202: AAS 105 (2013),
1105.
[92] Tamże, 205:
AAS 105 (2013), 1106.
[93] Tamże, 190:
AAS 105 (2013), 1099.
[94] Tamże, 56: AAS
105 (2013), 1043.
[95] Tenże, Enc.
Dilexit nos (24 października 2024), 183: AAS 116 (2024), 1427.
[96] Św. Jan Paweł II, Enc. Centesimus annus (1 maja
1991), 41: AAS 83 (1991), 844–845.
[97] Franciszek,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 202: AAS 105 (2013),
1105.
[98] Tamże.
[99] Tenże, Enc. Fratelli tutti (3 października 2020),
22: AAS 112 (2020), 976.
[100] Tenże,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 209: AAS 105 (2013),
1107.
[101] Tenże, Enc.
Laudato si’ (24 maja 2015), 50: AAS 107 (2015), 866.
[102] Tenże,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 210: AAS 105 (2013),
1107.
[103] Tenże, Enc.
Laudato si’ (24 maja 2015), 43: AAS 107 (2015), 863.
[104] Tamże, 48:
AAS 107 (2015), 865.
[105] Tenże,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 180: AAS 105 (2013),
1095.
[106] Kongregacja Nauki Wiary, Instrukcja o niektórych
aspektach „Teologii wyzwolenia” (6 sierpnia 1984), XI, 18: AAS 76 (1984),
907–908.
[107] Aparecida. V Ogólna Konferencja Episkopatów
Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Dokument końcowy (29 czerwca 2007), n. 392,
Gubin 2014, s. 192; Por. BENEDYKT XVI, Przemówienie na sesji inauguracyjnej V
Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów (Aparecida, 13
maja 2007), 3: AAS 99 (2007), 450; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9
(296)/2007, s. 38.
[108] Por. Aparecida. V Ogólna Konferencja Episkopatów
Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Dokument końcowy (29 czerwca 2007), n. 43-87,
Gubin 2014, s. 37–53.
[109] Tenże , Przesłanie V Konferencji Ogólnej do
narodów Ameryki Łacińskiej i Karaibów (Aparecida, 29 maja 2007), n. 4, Gubin
2014, s. 288.
[110] Tenże, Dokument końcowy (29 czerwca 2007), n.
398, Gubin 2014, s. 194–195.
[111] Franciszek,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 199: AAS 105 (2013),
1103–1104.
[112] Tamże, 198:
AAS 105 (2013), 1103.
[113] Tamże.
[114] Aparecida. V Ogólna Konferencja Episkopatów Ameryki Łacińskiej i
Karaibów, Dokument końcowy (29 czerwca 2007), n. 397, Gubin 2014, s. 194.
[115] Franciszek, Enc. Fratelli tutti (3 października
2020) , 64: AAS 112 (2020), 992.
[116] Tenże,
Adhort. apost. Gaudete et exsultate (19 marca 2018), 98: AAS 110 (2018), 1137.
[117] Tenże, Enc. Fratelli tutti (3 października
2020), 65-66: AAS 112 (2020), 992.
[118] Św. Grzegorz Wielki, Homilie na Ewangelie, 40,
10, tłum. o. W. Szołdrski, oprac. ks. M. Maliński, Warszawa 1969, s. 327; SCh
522, Paris 2008, 552–554.
[119] Tamże, 6, s. 324: SCh 522, 546.
[120] Tamże, 3, s. 321, cyt. za: Karmię was tym, czym
sam żyję. Ojcowie Kościoła komentują niedzielne czytania biblijne. Rok C,
oprac. ks. M. Starowieyski, Kraków 2015, s. 504: SCh 522, 536.
[121] Św. Jan Paweł II, Enc. Centesimus annus (1 maja
1991), 57: AAS 83 (1991), 862-863.
[122] Franciszek, Przemówienie podczas czuwania z
okazji dnia ruchów, nowych wspólnot i stowarzyszeń kościelnych (18 maja 2013):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 7 (353)/2013, s. 19.
[123] Tenże,
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 186: AAS 105 (2013),
1098.
[124] Tamże, 188:
AAS 105 (2013), 1099.
[125] Por. tamże,
182-183: AAS 105 (2013), 1096–1097.
[126] Tamże, 207:
AAS 105 (2013), 1107.
[127] Tamże, 200:
AAS 105 (2013), 1104.
[128] Tenże,
Discorso in occasione dell’incontro con il mondo del lavoro presso lo
stabilimento ILVA di Genova (27 maggio 2017): AAS 109 (2017), 613
[129]
Pseudo-Chryzostom, Homilia de jejunio et eleemosyna: PG 48, 1060.
[130] Św. Grzegorz z Nazjanzu, Kazanie 14, O miłości
ubogich, 38. 40: PG 35, Paris 1886, 910; w: Liturgia Godzin, tom II, Poznań
1984, s. 213–214.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!