ENCYKLIKA DILEXIT NOS OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA O MIŁOŚCI LUDZKIEJ I BOŻEJ SERCA JEZUSA CHRYSTUSA
1. „Umiłował nas” – mówi św.
Paweł odnosząc się do Chrystusa (Rz 8, 37), abyśmy odkryli, że od tej miłości
nic „nie zdoła nas odłączyć” (Rz 8, 39). Paweł stwierdzał to z przekonaniem,
ponieważ sam Chrystus zapewnił o tym swoich uczniów: „Ja was umiłowałem” (J 15,
9.12). Powiedział nam także: „nazwałem was przyjaciółmi” (J 15, 15). Jego
otwarte Serce uprzedza nas i czeka bezwarunkowo na nas, nie stawiając żadnych
wstępnych wymagań, aby móc nas kochać i ofiarować nam swoją przyjaźń: On
pierwszy nas umiłował (por. 1 J 4, 10). Dzięki Jezusowi „myśmy poznali i
uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1 J 4, 16).
I.
ZNACZENIE SERCA
2. Aby wyrazić miłość Jezusa
Chrystusa, często używa się symbolu serca. Niektórzy zastanawiają się, czy dziś
ma on jeszcze znaczenie. Jednak, gdy jesteśmy kuszeni, by poruszać się po
powierzchni, by żyć w pośpiechu, nie wiedząc do końca dlaczego, aby stać się
nienasyconymi konsumpcjonistami i niewolnikami mechanizmów rynku, który nie
interesuje się sensem naszego istnienia, to potrzebujemy przywrócić znaczenie
sercu [1].
Co rozumiemy, gdy mówimy „serce”?
3. W klasycznej świeckiej grece
termin kardia oznacza to, co jest najbardziej wewnętrzne w ludziach,
zwierzętach i roślinach. U Homera oznacza nie tylko centrum cielesne, ale także
duszę i duchowy rdzeń istoty ludzkiej. W Iliadzie myśl i uczucie przynależą do
serca i są sobie bardzo bliskie [2]. Serce jawi się tu jako centrum pragnienia
i miejsce, w którym kształtują się ważne decyzje osoby [3]. U Platona, serce
pełni funkcję niejako „syntetyzującą” to, co jest racjonalne oraz skłonności
każdego, ponieważ zarówno władza wyższych zdolności, jak i namiętności są
przekazywane przez żyły, które zbiegają się w sercu [4]. Tak więc, od
starożytności, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak ważne jest postrzeganie
istoty ludzkiej nie jako sumy różnych zdolności, ale jako świata duszy i ciała,
z jednoczącym centrum, które nadaje znaczenie i ukierunkowanie wszystkiemu,
czego dana osoba doświadcza.
4. Biblia mówi, że „żywe jest
słowo Boże, skuteczne (…) zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12).
W ten sposób mówi nam o rdzeniu, o sercu, które kryje się za tym, co
zewnętrzne, a nawet za powierzchownymi myślami, które nas dezorientują. Uczniowie
z Emaus, podczas swej tajemniczej wędrówki ze zmartwychwstałym Chrystusem,
przeżywali chwile udręki, zagubienia, rozpaczy, rozczarowania. A jednak, ponad
tym wszystkim i pomimo wszystko, coś działo się w głębi ich wnętrza: „Czy serce
nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze?” (Łk 24, 32).
5. Serce jest jednocześnie
miejscem szczerości, w którym nie można oszukiwać ani udawać. Zwykle wskazuje
na prawdziwe intencje, na to, co naprawdę myślimy, w co wierzymy i czego
naprawdę pragniemy, oraz na „sekrety”, których nikomu nie zdradzamy; krótko mówiąc,
na nagą prawdę. Chodzi o to, co nie jest pozorem ani kłamstwem, lecz jest
autentyczne, prawdziwe, całkowicie osobiste. Dlatego właśnie Dalila pytała
Samsona, który nie zdradził jej sekretu swojej siły: „Jak ty możesz mówić, że
mnie kochasz, skoro serce twoje nie jest ze mną złączone?” (Sdz 16, 15).
Dopiero, gdy wyjawił jej swój ukryty sekret, ona zrozumiała, „że jej otworzył
całe swe serce” (Sdz 16, 18).
6. Ta prawda o każdej osobie jest
często ukryta w wielkim „gąszczu”, co sprawia, że trudno jest osiągnąć pewność
poznania siebie, a tym bardziej poznania innej osoby: „Serce jest zdradliwsze
niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?” (Jr 17, 9). Rozumiemy zatem,
dlaczego Księga Przysłów wzywa nas: „Z całą pilnością strzeż swego serca, bo
życie tam ma swoje źródło. Przewrotności ust się wystrzegaj, od fałszu warg
bądź z daleka!” (4, 23-24). Sam wygląd, udawanie i oszustwo niszczą i wypaczają
serce. Niezależnie od wielu prób pokazania lub wyrażenia czegoś, czym nie
jesteśmy, to w sercu rozgrywa się wszystko: tam nie liczy się to, co pokazujemy
na zewnątrz ani to, co ukrywamy – tam jesteśmy sobą. I to jest podstawa każdego
rzetelnego planu dla naszego życia, ponieważ nie można zbudować nic
wartościowego bez serca. Pozory i kłamstwa oferują jedynie pustkę.
7. Jako metaforę, pozwólcie mi
przypomnieć coś, o czym już opowiadałem przy innej okazji. „Pamiętam, że na
karnawał, kiedy byliśmy dziećmi, babcia robiła nam chruściki, a ciasto, z
którego je robiła, było bardzo cienkie. Później, wrzucała je na olej i to
ciasto pęczniało, pęczniało… A kiedy je zaczynaliśmy jeść, okazywało się puste.
Te chruściki w dialekcie nazywały się «bugie» [«kłamstwa»]. I sama babcia
wyjaśniała, dlaczego: «Te chruściki są jak kłamstwa, wydają się wielkie, a w
środku nie ma nic, nie ma tam żadnej prawdy; nie ma nic treściwego»” [5].
8. Zamiast szukać powierzchownej
satysfakcji i odgrywać rolę przed innymi, najlepiej jest pozwolić, aby pojawiły
się pytania, które mają znaczenie: kim naprawdę jestem, czego szukam, jaki sens
chcę nadać swojemu życiu, moim wyborom czy działaniom, dlaczego i w jakim celu
jestem na tym świecie, jak będę oceniać moje życie, gdy dobiegnie ono końca,
jakie znaczenie chciałbym, aby miało wszystko, co przeżywam, kim chcę być wobec
innych, kim jestem przed Bogiem. Te pytania prowadzą mnie do mojego serca.
Powrócić do serca
9. W tym zmiennym świecie
konieczne jest, aby znów mówić o sercu; by dążyć tam, gdzie każda osoba, każdej
kategorii i stanu, dokonuje własnej syntezy; tam, gdzie konkretne osoby mają
źródło i korzeń wszelkich innych swoich sił, przekonań, pasji, wyborów.
Poruszamy się jednak w społeczeństwach masowych konsumentów, którzy żyją z dnia
na dzień, zdominowani przez rytmy i hałasy technologii, bez większej
cierpliwości dla procesów, których wymaga wnętrze. W dzisiejszym
społeczeństwie, człowiek „może zagubić centrum – centrum samego siebie” [6].
„Człowiek współczesny czuje się zagubiony, rozdarty, jakby pozbawiony
wewnętrznej zasady, która tworzyłaby jedność i harmonię jego istnienia i
działania. Bardzo niestety rozpowszechnione są wzorce zachowań, które przyznają
przesadne znaczenie sferze racjonalno-technicznej lub – przeciwnie – sferze
instynktów” [7]. Brakuje serca.
10. Problem społeczeństwa
płynnego jest dziś aktualny, ale dewaluacja wewnętrznego centrum człowieka –
serca – pochodzi z bardziej odległych czasów: znajdujemy ją już w greckim i
przedchrześcijańskim racjonalizmie, w postchrześcijańskim idealizmie oraz w
różnych formach materializmu. Serce zajmowało niewiele miejsca w antropologii i
jest pojęciem obcym dla wielkiej myśli filozoficznej. Preferowano inne pojęcia,
takie jak rozum, wola czy wolność. Jego znaczenie jest nieprecyzyjne i nie
przyznano mu konkretnego miejsca w życiu ludzkim. Być może dlatego, że nie było
łatwo umieścić go wśród „jasnych i wyraźnych” idei, lub ze względu na trudności
związane z poznaniem samego siebie. Wydaje się, że rzeczywistość najbardziej
wewnętrzna jest również najdalsza od naszej wiedzy. Prawdopodobnie dlatego, że
spotkanie z drugim nie utrwaliło się jako droga do odnalezienia siebie, skoro
myślenie po raz kolejny wpada w niezdrowy indywidualizm. Wielu czuło się
bezpiecznie w bardziej kontrolowalnym obszarze inteligencji i woli, budując
swoje systemy myślowe. A nie znajdując miejsca dla serca, odmiennego od
ludzkich zdolności i namiętności rozpatrywanych oddzielnie, nie rozwinęła się
również szeroko idea osobistego centrum, w którym jedyną rzeczywistością,
mogącą zjednoczyć wszystko, jest ostatecznie miłość.
11. Jeśli serce jest dewaluowane,
dewaluuje się również to, co oznacza mówienie od serca, działanie z sercem,
dojrzewanie i uzdrawianie serca. Kiedy nie doceniamy specyfiki serca, tracimy
odpowiedzi, których sama inteligencja nie może dać, tracimy spotkanie z innymi,
tracimy poezję. Tracimy także historię i nasze dzieje, ponieważ prawdziwa
osobista przygoda to ta, którą buduje się zaczynając od serca. U schyłku życia
tylko to będzie się liczyć.
12. Należy stwierdzić, że mamy
serce, że nasze serce współistnieje z innymi sercami, które pomagają mu stać
się „ty”. Nie mogąc rozwijać obszernie tego tematu, posłużymy się postacią
Stawrogina z powieści Dostojewskiego [8]. Romano Guardini pokazuje go jako
ucieleśnienie zła, ponieważ jego główną cechą jest to, że nie ma serca:
„Stawrogin nie ma serca; dlatego jego duch jest zimny i pusty, a ciało zatrute
lenistwem i «bestialską» zmysłowością. Z tego powodu nie może on spotkać nikogo
intymnie i nikt nie spotyka naprawdę jego. Bo tylko serce tworzy intymność,
prawdziwą bliskość między dwiema istotami. Tylko serce potrafi przyjąć i dać
ojczyznę. Intymność jest aktem, sferą serca. Ale Stawrogin jest oddalony. (…)
Nieskończenie daleko, nawet od samego siebie, ponieważ wewnątrz siebie człowiek
może być tylko na poziomie serca, a nie ducha. Być wewnątrz siebie za pomocą
ducha nie jest w mocy człowieka. Dlatego, jeśli serce nie żyje, człowiek
pozostaje obcy samemu sobie” [9].
13. Potrzebujemy, aby wszystkie
działania były poddane pod „polityczną dominację” serca, aby agresja i
obsesyjne pragnienia znalazły spokój w większym dobru, które oferuje im serce,
oraz w sile, jaką ma przeciwko złu; aby także inteligencja i wola oddały się na
jego służbę, odczuwając i smakując prawdy, zamiast chęci ich zdominowania, jak
często czynią to niektóre nauki; aby wola pragnęła tego większego dobra, które
serce zna, a także aby wyobraźnia i uczucia pozwoliły się łagodzić przez bicie
serca.
14. Można by powiedzieć, że w
ostatecznym rozrachunku jestem moim sercem, ponieważ to ono mnie wyróżnia,
kształtuje moją tożsamość duchową i jednoczy mnie w komunii z innymi ludźmi.
Algorytm działający w świecie cyfrowym pokazuje, że nasze myśli i decyzje woli
są znacznie bardziej „standardowe” niż moglibyśmy przypuszczać. Są łatwe do
przewidzenia i zmanipulowania. Inaczej jest z sercem.
15. Jest to ważne słowo dla
filozofii i teologii, które dążą do osiągnięcia całościowej syntezy.
Rzeczywiście, słowo „serce” nie może być wyczerpująco wyjaśnione przez
biologię, psychologię, antropologię czy jakąkolwiek inną naukę. To jedno z
pierwotnych słów, „które wskazują na rzeczywistość dotyczącą człowieka jako
całości, jako osoby cielesno-duchowej” [10]. Tak więc biolog, mówiąc o sercu,
nie jest bardziej realistą, ponieważ widzi tylko jego część, a całość jest nie
mniej, ale jeszcze bardziej realna. Również abstrakcyjny język nie mógłby mieć
tego samego konkretnego a jednocześnie integrującego znaczenia. Jeśli „serce”
prowadzi nas do najgłębszego wnętrza naszej osoby, to pozwala nam również
rozpoznać siebie w całości, a nie tylko w jakimś odosobnionym aspekcie.
16. Z drugiej strony, ta
wyjątkowa moc serca pomaga nam zrozumieć, dlaczego mówi się, że kiedy odbiera
się rzeczywistość sercem, można ją lepiej i pełniej poznać. To nieuchronnie
prowadzi nas do miłości, do której serce jest zdolne, ponieważ „miłość jest
najbardziej intymnym czynnikiem rzeczywistości” [11]. Według interpretacji
Heideggera, współczesnego myśliciela, filozofia nie zaczyna się od czystej
koncepcji lub pewności, ale od szoku emocjonalnego. „Myśl musi zostać
poruszona, zanim zacznie pracować z pojęciami lub w trakcie pracy nad nimi. Bez
głębokiej emocji myślenie nie może się rozpocząć. Pierwszym obrazem mentalnym
byłaby gęsia skórka. Pierwszą rzeczą, która skłania do myślenia i zadawania
pytań, jest głęboka emocja. Filozofia zawsze odbywa się w podstawowym stanie
ducha ( Stimmung)” [12]. I tu jawi się serce, które „jest gospodarzem stanów
umysłu, funkcjonuje jako «strażnik stanu umysłu». «Serce» słucha
niemetaforycznie «cichego głosu» bytu, pozwalając się przez niego temperować i
determinować” [13].
Serce, które łączy fragmenty
17. Jednocześnie, serce umożliwia
każdą autentyczną więź, ponieważ relacja, która nie jest budowana sercem, nie
jest w stanie przezwyciężyć rozdrobnienia indywidualizmu: przetrwałyby tylko
dwie monady, które zbliżają się do siebie, ale nie tworzą prawdziwej więzi.
Anty-serce to społeczeństwo coraz bardziej zdominowane przez narcyzm i
autoreferencyjność. W końcu dochodzi się do „utraty pragnienia”, ponieważ druga
osoba znika z widnokręgu, a człowiek zamyka się we własnym „ja”, tracąc
zdolność zdrowych relacji [14]. W rezultacie, stajemy się niezdolni do
przyjęcia Boga. Jak powiedziałby Heidegger, aby przyjąć to, co boskie,
powinniśmy zbudować „gościnny dom” [15].
18. Widzimy zatem, że w sercu
każdego człowieka zachodzi paradoksalny związek między dowartościowaniem siebie
a otwartością na innych, między bardzo osobistym spotkaniem z samym sobą a
darem z siebie dla innych. Człowiek staje się sobą dopiero wtedy, gdy nabywa
zdolności rozpoznawania drugiego, i spotyka się z drugim, który jest w stanie
rozpoznać i zaakceptować własną tożsamość.
19. Serce jest również zdolne do
zjednoczenia i zharmonizowania własnej osobistej historii, która wydaje się
rozbita na tysiąc kawałków, ale w której wszystko może mieć sens. To jest to,
co Ewangelia wyraża w spojrzeniu Maryi, która patrzyła sercem. Ona potrafiła
prowadzić dialog z doświadczeniami, które przechowywała, rozważając je w swoim
sercu, dając im czas: przedstawiając je i zachowując wewnątrz, aby o nich
pamiętać. W Ewangelii, najlepszym wyrazem tego, co myśli serce, są dwa
fragmenty u św. Łukasza, które mówią nam, że Maryja „zachowywała (syneterei)
wszystkie te sprawy i rozważała (symballousa) je w swoim sercu” (Łk 2, 19; por.
2, 51). Czasownik symballein (od którego pochodzi słowo „symbol”) oznacza
rozważać, łączyć dwie rzeczy w umyśle i badać samego siebie, reflektować,
prowadzić dialog z samym sobą. W wersecie Łk 2, 51, dieterei oznacza
„zachowywała z troską”, a tym, co wiernie chowała, była nie tylko „scena”,
którą widziała, ale także to, czego jeszcze nie rozumiała, a jednak co
pozostawało obecne i żywe, w oczekiwaniu na poukładanie wszystkiego w sercu.
20. W erze sztucznej inteligencji
nie możemy zapominać, że do ocalenia człowieczeństwa niezbędne są poezja i
miłość. To, czego żaden algorytm nigdy nie będzie mógł pomieścić, to na
przykład, ten moment z dzieciństwa, który pamięta się z czułością i który, mimo
upływu lat, wciąż się powtarza w każdym zakątku planety. Myślę o sklejaniu
brzegów domowych pierożków za pomocą widelca, wraz z naszymi mamami czy
babciami. To właśnie ten moment kulinarnej nauki, w połowie drogi między zabawą
a dorosłością, kiedy bierze się na siebie odpowiedzialność za pracę, aby pomóc
drugiej osobie. Podobnie jak ten z widelcem, mógłbym przytoczyć tysiące
drobnych szczegółów, które tworzą biografie każdego z nas: rozśmieszanie
żartem, rysowanie pod światło na szybie okna, pierwszy mecz piłki nożnej
rozegrany szmacianą piłką, przechowywanie robaczków w pudełku po butach,
suszenie kwiatu między kartkami książki, opiekowanie się ptakiem, który wypadł
z gniazda, wypowiadanie życzenia odrywając płatki stokrotki. Wszystkie te
drobne szczegóły, zwykłe-niezwykłe, nigdy nie będą mogły znaleźć się wśród
algorytmów. Ponieważ widelec, żarty, okno, piłka, pudełko po butach, książka,
ptak, kwiat… polegają na czułości, którą się zachowuje w pamięci serca.
21. Rdzeń każdej istoty ludzkiej,
jej najintymniejsze wnętrze, nie jest rdzeniem duszy, ale całej osoby w jej
unikalnej tożsamości, która składa się z duszy i ciała. Wszystko jest
zjednoczone w sercu, które może być siedzibą miłości ze wszystkimi jej duchowymi,
psychicznymi, a także fizycznymi składnikami. Ostatecznie, jeśli panuje w nim
miłość, osoba osiąga swoją tożsamość w sposób pełny i jasny, ponieważ każda
istota ludzka jest stworzona przede wszystkim dla miłości, jest uczyniona w
swoich najgłębszych tkankach, aby kochać i być kochaną.
22. Dlatego właśnie, widząc, jak
następują nowe wojny, jedna po drugiej, przy współudziale, z tolerancją lub
obojętnością innych krajów, albo przez zwykłe walki o władzę wokół
partykularnych interesów, można by pomyśleć, że światowe społeczeństwo traci serce.
Wystarczy spojrzeć i posłuchać starszych kobiet – pochodzących z różnych stron
konfliktu – które są więźniami tych wyniszczających starć. Rozdziera serce, gdy
widzimy, jak opłakują zamordowane wnuki lub słyszymy ich pragnienie własnej
śmierci, bo straciły dom, w którym zawsze mieszkały. One, które wielokrotnie
były wzorem siły i odporności w trudnym i pełnym poświęceń życiu, teraz, gdy
dochodzą do ostatniego etapu swojego istnienia, zamiast zasłużonego spokoju,
doświadczają udręki, strachu i oburzenia. Zrzucanie winy na innych nie
rozwiązuje tego haniebnego dramatu. Widok płaczących babć, którego nie uważa
się już za skandaliczny, jest oznaką świata bez serca.
23. Kiedy każdy z nas zastanawia
się, poszukuje, medytuje nad własnym bytem i tożsamością lub analizuje
najwyższe kwestie, kiedy myśli o sensie swojego życia, a także jeśli szuka
Boga, nawet jeśli poczuł już smak odkrycia czegoś z prawdy, to wszystko to wymaga
zwieńczenia w miłości. Kochając, człowiek czuje, że wie dlaczego i w jakim celu
żyje. W ten sposób wszystko prowadzi do stanu połączenia i harmonii. Dlatego, w
obliczu osobistej tajemnicy, być może najbardziej decydującym pytaniem, jakie
każdy może zadać, jest: czy mam serce?
Płomień
24. Ma to skutki dla duchowości.
Na przykład, teologia Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego z Loyoli opiera się na
zasadzie affectus. Wymiar dyskursywny jest zbudowany na fundamentalnej woli (z
całą siłą serca), która daje energię i zasoby do podjęcia zadania reorganizacji
życia. Reguły i kompozycje miejsca, które Ignacy wprowadza w czyn, funkcjonują
na bazie „fundamentu”, innego niż one same, nieznanego sercu. Michel de Certeau
pokazuje, w jaki sposób „poruszenia”, o których mówi św. Ignacy, są wkroczeniem
woli Bożej i woli własnego serca, która pozostaje różna od ujawnionego
porządku. Coś nieoczekiwanego zaczyna przemawiać w sercu osoby, coś, co
pochodzi z niepoznawalnego, usuwa powierzchnię tego, co znane, i przeciwstawia
się temu. Jest to początek nowego „uporządkowania życia”, zaczynając od serca.
Nie chodzi tu o racjonalne dyskursy, które należałoby wprowadzać w praktykę,
przekładając je na życie, jak gdyby afektywność i praktyka były po prostu
konsekwencjami – zależnymi – od gwarantowanej wiedzy [16].
25. Tam, gdzie filozof zatrzymuje
się ze swoim myśleniem, wierzące serce kocha, adoruje, prosi o przebaczenie i
ofiaruje służbę w miejscu, które Pan daje mu do wyboru, aby za Nim podążać.
Wtedy uświadamia sobie, że jest Bożym „ty” i że może być „sobą”, ponieważ Bóg
jest dla niego „Ty”. Faktem jest, że tylko Pan oferuje traktowanie nas jako
„ty” zawsze i na zawsze. Przyjęcie Jego przyjaźni jest sprawą serca i
konstytuuje nas jako osoby w pełnym tego słowa znaczeniu.
26. Św. Bonawentura mawiał, że po
dobrym przyjrzeniu się należy prosić „nie o światło, ale o płomień” [17]. I
nauczał, że „wiara jest w umyśle w taki sposób, że budzi uczucie. Na przykład:
poznanie, że Chrystus umarł za nas nie pozostaje wiedzą, ale z konieczności
staje się uczuciem, miłością” [18]. W tej perspektywie św. John Henry Newman
wybrał jako swoje motto wyrażenie „ Cor ad cor loquitur”, ponieważ Pan, poza
wszelką dialektyką, zbawia nas, przemawiając do naszego serca ze swojego
Najświętszego Serca. Ta sama logika oznaczała, że dla niego, wielkiego
myśliciela, miejscem najgłębszego spotkania z samym sobą i Panem, nie była
lektura czy refleksja, ale modlitewny dialog, z serca do serca, z żywym i
obecnym Chrystusem. Stąd Newman odnalazł w Eucharystii żywe Serce Jezusa,
zdolne wyzwalać, nadawać sens każdej chwili i napełniać człowieka prawdziwym
pokojem: „Najświętsze, najbardziej miłujące Serce Jezusa, ukryte jesteś w
świętej Eucharystii i ciągle bijesz dla nas. (…) Przeto uwielbiam Ciebie
najlepszą moją miłością i czcią, uczuciem żarliwym, wolą najbardziej poddaną,
najbardziej niewzruszoną. Boże mój, skoro raczysz mi pozwalać, abym przyjmował
Ciebie, abym pożywał Ciebie i pił, skoro godzisz się przez pewien czas
przebywać we mnie, spraw, by zgodnie z Twoim Sercem biło moje serce. Oczyść je
od wszystkiego, co jest ziemskie, od wszystkiego, co pyszne i zmysłowe,
wszystkiego, co twarde i okrutne, od wszelkiej przewrotności, wszelkiego
bezładu, wszelkiej martwoty. Napełnij je sobą, aby ani wypadki dnia, ani wydarzenia
epoki nie mogły go zakłócić; aby zawsze w miłości do Ciebie i w lęku przed Tobą
miało pokój” [19].
27. Stojąc przed Sercem żywego i
obecnego Jezusa, nasz umysł, oświecony przez Ducha, rozumie słowa Jezusa. W ten
sposób nasza wola pobudza się do ich praktykowania. Jednak mogłoby to pozostać
formą samowystarczalnego moralizmu. Słuchanie i smakowanie Pana oraz oddawanie
Mu czci jest sprawą serca. Tylko serce jest zdolne doprowadzić inne władze i
namiętności oraz całą naszą osobę do postawy czci i pełnego miłości
posłuszeństwa Panu.
Świat może się zmienić zaczynając
od serca
28. Tylko zaczynając od serca,
nasze wspólnoty zdołają zjednoczyć różne umysły i wole, oraz uspokoić je, aby
Duch mógł nas prowadzić jako sieć braci, ponieważ uspokojenie jest również
zadaniem serca. Serce Chrystusa jest ekstazą, drogą wyjścia, darem, jest
spotkaniem. W Nim stajemy się zdolni do zdrowych i szczęśliwych relacji oraz do
budowania Królestwa miłości i sprawiedliwości na tym świecie. Nasze serce
zjednoczone z Sercem Chrystusa jest zdolne do takiego społecznego cudu.
29. Poważne traktowanie serca ma
konsekwencje społeczne. Jak naucza Sobór Watykański II, „my wszyscy powinniśmy
odmienić nasze serca, kierując się względem na dobro całego świata i te
zadania, które wszyscy razem możemy wykonywać, aby rodzaj ludzki szedł ku
lepszemu” [20]. Ponieważ „zakłócenia równowagi, na które cierpi świat
współczesny, powiązane są z owym bardziej podstawowym zachwianiem równowagi,
które zakorzenione jest w sercu człowieka” [21]. W obliczu dramatów świata,
Sobór zaprasza nas do powrotu do serca, wyjaśniając, że osoba ludzka „nie
błądzi, jeżeli uważa siebie za istotę wychodzącą poza cielesność (…) Głębią
swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną. Powraca do tej
niemierzonej głębi, gdy zwraca się ku sercu, gdzie oczekuje na niego Bóg, który
bada serca (por. 1 Sm 16, 17; Jr 17, 10), i gdzie sam w oczach Boga decyduje o
swoim losie” [22].
30. Nie oznacza to zbytniego
polegania na sobie. Bądźmy ostrożni: uświadommy sobie, że nasze serce nie jest
samowystarczalne, jest kruche i zranione. Ma godność ontologiczną, ale
jednocześnie musi szukać bardziej godnego życia [23]. Sobór Watykański II mówi
także, że „zaczyn ewangeliczny natomiast rozbudził i budzi nadal w sercach
ludzkich niepohamowaną potrzebę godności” [24]. Jednak, aby żyć zgodnie z tą
godnością, nie wystarczy znać Ewangelię lub mechanicznie wykonywać to, co ona
nam nakazuje. Potrzebujemy pomocy Bożej miłości. Udajmy się do Serca Chrystusa,
tego centrum Jego istoty, które jest gorejącym ogniskiem miłości Bożej i
ludzkiej oraz najwyższą pełnią, jaką może osiągnąć człowiek. To tam, w tym
Sercu, ostatecznie rozpoznajemy samych siebie i uczymy się kochać.
31. Wreszcie, to Najświętsze
Serce jest zasadą jednoczącą rzeczywistość, ponieważ „Chrystus jest sercem
świata; Jego Pascha śmierci i zmartwychwstania stanowi centrum historii, która
dzięki Niemu jest historią zbawienia” [25]. Wszystkie stworzenia „zmierzają
wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, jakim jest Bóg w
transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i
oświetla” [26]. Stojąc przed Sercem Chrystusa, proszę Pana, aby jeszcze raz
zlitował się nad tą zranioną ziemią, którą On chciał zamieszkać jako jeden z
nas. Niech wyleje skarby swojego światła i miłości, aby nasz świat, który
przeżywa wojny, nierówności społeczno-ekonomiczne, konsumpcjonizm i antyludzkie
wykorzystywanie technologii, mógł odzyskać to, co najważniejsze i niezbędne:
serce.
II.
GESTY I SŁOWA MIŁOŚCI
32. Serce Chrystusa,
symbolizujące Jego osobiste centrum, z którego wypływa Jego miłość do nas, jest
żywym rdzeniem pierwszego przepowiadania. Tam znajduje się początek naszej
wiary, źródło, które utrzymuje żywymi chrześcijańskie przekonania.
Gesty, które odzwierciedlają
serce
33. Sposób, w jaki Chrystus nas
kocha, jest czymś, czego nie chciał On nam zbytnio wyjaśniać. Pokazał to w
swoich gestach. Obserwując Jego działanie, możemy odkryć, jak traktuje każdego
z nas, nawet jeśli trudno nam to dostrzec. Zajrzyjmy więc tam, gdzie nasza
wiara może to rozpoznać – do Ewangelii.
34. Ewangelia mówi, że Jezus
„przyszedł do swojej własności” (J 1, 11). To my jesteśmy Jego własnością,
ponieważ On nie traktuje nas jak coś obcego. Postrzega nas jako swoją własność,
którą opiekuje się troskliwie, z uczuciem. Traktuje nas jak swoich. Nie w
znaczeniu bycia Jego niewolnikami, sam temu zaprzecza: „Już was nie nazywam
sługami” (J 15, 15). To, co proponuje, to wzajemna przynależność przyjaciół.
Przyszedł, pokonał wszelkie odległości, stał się nam tak bliski, jak
najprostsze i najbardziej codzienne rzeczy. W rzeczywistości, ma On drugie
imię, które brzmi „Emmanuel” i oznacza „Boga z nami”, Boga bliskiego naszemu
życiu, który żyje pośród nas. Syn Boży wcielił się i „ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 7).
35. Staje się to wyraźne, gdy
widzimy Go w działaniu. Zawsze poszukuje, zawsze jest blisko, nieustannie
otwarty na spotkanie. Kontemplujemy Go, gdy zatrzymuje się, aby porozmawiać z
Samarytanką przy studni, gdzie przychodziła czerpać wodę (por. J 4, 5-7).
Widzimy Go, gdy późno w nocy, spotyka Nikodema, który bał się pokazać razem z
Jezusem (por. J 3, 1-2). Podziwiamy Go, gdy bez zażenowania pozwala nierządnicy
umyć sobie nogi (por. Łk 7, 36-50), gdy mówi, prosto w oczy, do cudzołożnej
kobiety: „I ja ciebie nie potępiam” (J 8, 11), albo gdy mierzy się z
obojętnością swoich uczniów, i z czułością pyta niewidomego przy drodze: „Co
chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10, 51). Chrystus pokazuje, że Bóg jest
bliskością, współczuciem i czułością.
36. Jeśli kogoś uzdrawiał, wolał
podejść bliżej: „Jezus wyciągnął rękę, dotknął go” ( Mt 8, 3); „ujął ją za
rękę” ( Mt 8, 15); „dotknął ich oczu” ( Mt 9, 29). I zatrzymywał się nawet, aby
uzdrowić chorych własną śliną (por. Mk 7, 33), jak matka, aby nie czuli, że
jest obcy w ich życiu. Gdyż „Pan potrafi obdarzyć pieszczotą. Czułość Boga!
Ofiarowuje nam swoją miłość z czułością. Jest blisko nas i swą bliskość daje
nam odczuć nawet w najdrobniejszych sprawach” [27].
37. Ponieważ trudno nam zaufać,
bo zostaliśmy zranieni przez tak wiele fałszu, agresji i rozczarowań, On
szepcze nam do ucha: „Ufaj, synu!” (Mt 9, 2), „Ufaj, córko!” (Mt 9, 22). Chodzi
o przezwyciężenie strachu i zrozumienie, że z Nim nie mamy nic do stracenia. Do
Piotra, który nie ufał, „Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc:
„Czemu zwątpiłeś?” (Mt 14, 31). Nie bój się. Pozwól Mu podejść blisko ciebie i
usiąść obok ciebie. Możemy wątpić w ludzi, ale nie w Niego. I nie zatrzymuj się
z powodu swoich grzechów. Pamiętaj, że wielu grzeszników „zasiadło wraz z
Jezusem” do stołu (Mt 9, 10), a On nie gorszył się żadnym z nich. Elity
religijne narzekały i traktowały Go jak „żarłoka i pijaka, przyjaciela celników
i grzeszników” (Mt 11, 19). Kiedy faryzeusze krytykowali tę Jego bliskość z
osobami postrzeganymi jako ludzie niskiego statusu lub grzesznicy, Jezus mówił
im: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9, 13).
38. Ten sam Jezus czeka dziś,
abyś umożliwił Mu oświecić twoje życie, podnieść cię, napełnić ciebie Jego
mocą. Przed śmiercią powiedział bowiem do swoich uczniów: „Nie zostawię was
sierotami. Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie widział.
Ale wy Mnie widzicie” (J 14, 18-19). On zawsze znajduje sposób, aby objawić się
w twoim życiu i byś mógł Go spotkać.
Spojrzenie
39. Ewangelia opowiada o bogatym
człowieku, który przyszedł do Jezusa. Był pełen ideałów, ale bez siły, aby
zmienić swoje życie. Wtedy „Jezus spojrzał na niego z miłością” (Mk 10, 21).
Czy potrafisz sobie wyobrazić tę chwilę, to spotkanie oczu tego człowieka ze
spojrzeniem Jezusa? Jeśli cię wzywa, jeśli zaprasza cię do jakiejś misji,
najpierw patrzy na ciebie, przenika głębię twego wnętrza, dostrzega i zna
wszystko, co jest w tobie, zatrzymuje na tobie swoje spojrzenie: „Przechodząc
obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci (…). A idąc stamtąd dalej,
ujrzał innych dwóch braci” (Mt 4, 18.21).
40. Wiele tekstów Ewangelii
ukazuje nam Jezusa, który poświęca całą swoją uwagę ludziom, ich troskom i ich
cierpieniom. Na przykład: „widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani
i porzuceni” (Mt 9, 36). Kiedy wydaje nam się, że wszyscy nas ignorują, że
nikogo nie interesuje to, co się z nami dzieje, że nie jesteśmy dla nikogo
ważni, On poświęca nam uwagę. Właśnie to pokazał Natanaelowi, który stał
samotny i zamyślony: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod
figowcem” (J 1, 48).
41. Właśnie dlatego, że jest
uważny wobec nas, jest On w stanie rozpoznać każdą twoją dobrą intencję, każdy
twój mały dobry uczynek. Ewangelia opowiada, że „zobaczył też, jak pewna uboga
wdowa wrzuciła tam [do skarbony w świątyni] dwa pieniążki” (Łk 21, 2), i
natychmiast zwrócił na to uwagę swoim Apostołom. Jezus zwraca uwagę w taki
sposób, że podziwia dobre rzeczy, które w nas rozpoznaje. Kiedy setnik prosił
Go z całkowitą ufnością, „Jezus to usłyszał [i] zadziwił się” (Mt 8, 10). Jak
wspaniale jest wiedzieć, że gdy inni ignorują nasze dobre intencje lub
pozytywne rzeczy, które możemy zrobić, Jezusowi one nie umykają; wręcz
przeciwnie, podziwia je.
42. On, jako człowiek, nauczył
się tego od Maryi, swojej Matki. Ona, która wszystko uważnie kontemplowała i
„zachowywała (…) w swym sercu” (Łk 2, 19.51), od najmłodszych lat uczyła Go,
wraz ze św. Józefem, bycia uważnym.
Słowa
43. Chociaż w Piśmie Świętym mamy
Jego Słowo zawsze żywe i aktualne, to czasami Jezus przemawia do nas
wewnętrznie i wzywa, aby zaprowadzić nas do najlepszego miejsca. A najlepsze
miejsce to Jego Serce. Wzywa nas, aby wejść tam, gdzie możemy odzyskać siły i
pokój: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a
Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Dlatego prosił swoich uczniów: „Trwajcie we
Mnie” (J 15, 4).
44. Słowa, które Jezus
wypowiadał, ukazywały, że Jego świętość nie eliminowała uczuć. W niektórych
okolicznościach wyrażały one żarliwą miłość, która dla nas cierpi, wzrusza się,
smuci a nawet płacze. Jest oczywiste, że nie pozostawały Mu obojętne zwykłe
troski i niepokoje ludzi, takie jak zmęczenie czy głód: „Żal Mi tego tłumu, (…)
nie mają co jeść. (…) Zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka”
(Mk 8, 2-3).
45. Ewangelia nie ukrywa uczuć
Jezusa wobec Jerozolimy, umiłowanego miasta: „Gdy był już blisko, na widok
miasta zapłakał nad nim” (Łk 19, 41), oraz wyraził swoje największe pragnienie:
„O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi!” (19, 42). Chociaż
Ewangeliści czasami ukazują Jezusa jako potężnego lub chwalebnego, nie unikają
pokazywania Jego uczuć w obliczu śmierci i wobec bólu przyjaciół. Przed relacją
o tym, że przed grobem Łazarza „Jezus zapłakał” (J 11, 35), Ewangelia dodatkowo
podkreśla, że „Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza” (J 11, 5), a
widząc płaczącą Marię i tych, którzy z nią byli „wzruszył się w duchu,
rozrzewnił” (J 11, 33). Opis ten nie pozostawia wątpliwości, że był to szczery
płacz, wywołany wewnętrznym wstrząsem. W końcu, nie chciano również ukrywać
trwogi Jezusa przed Jego własną gwałtowną śmiercią z rąk tych, których tak
bardzo kochał: „Począł drżeć, i odczuwać trwogę” (Mk 14, 33), aż do
stwierdzenia: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci” (Mk 14, 34). Ten wewnętrzny
wstrząs wyraża się w całej swojej sile w krzyku Ukrzyżowanego: „Boże mój, Boże
mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15, 34).
46. Wszystko to, patrząc
powierzchownie, może wydawać się jedynie romantyzmem religijnym. Jednak jest to
rzecz najpoważniejsza i najbardziej decydująca. Znajduje swój najwyższy wyraz w
Chrystusie przybitym do krzyża. To najbardziej wymowne słowo miłości. Nie jest
to pusta skorupa, nie jest to jedynie sentyment, nie jest to duchowa ucieczka.
To jest miłość. Oto dlaczego św. Paweł, kiedy szukał odpowiednich słów, aby
wyrazić swoją relację z Chrystusem, powiedział: „umiłował mnie i samego siebie
wydał za mnie” (Ga 2, 20). To było jego największe przekonanie: wiedzieć, że
jest się kochanym. Ofiara Chrystusa na krzyżu przygniatała go, ale miała sens
tylko dlatego, że było coś jeszcze większego niż ta ofiara: „On umiłował mnie”.
Gdy wielu ludzi szukało w różnych propozycjach religijnych zbawienia, dobrobytu
lub bezpieczeństwa, Paweł, dotknięty przez Ducha Świętego, potrafił spojrzeć
dalej i zachwycić się rzeczą największą i najbardziej fundamentalną: „On
umiłował mnie”.
47. Po kontemplacji Chrystusa,
przyglądając się temu, co Jego gesty i słowa pozwalają zrozumieć o Jego Sercu,
przypomnijmy sobie teraz, jak Kościół rozważa świętą tajemnicę Serca Pana.
III.
OTO SERCE,
KTÓRE TAK BARDZO UMIŁOWAŁO
48. Nabożeństwo do Serca
Chrystusa nie jest kultem organu oddzielonego od Osoby Jezusa. To, co
kontemplujemy i adorujemy, to cały Jezus Chrystus, Syn Boży, który stał się
człowiekiem, przedstawiany na obrazach, na których wyeksponowane jest Jego
serce. W tym przypadku, serce z ciała jest traktowane jako obraz lub
uprzywilejowany znak najintymniejszego centrum wcielonego Syna i Jego miłości,
boskiej i ludzkiej jednocześnie, ponieważ bardziej niż jakakolwiek inna część
Jego ciała, jest ono „naturalnym wyrazem i symbolem niezmierzonej miłości”
[28].
Adoracja Chrystusa
49. Należy koniecznie podkreślić,
że nawiązujemy relację z Osobą Chrystusa, w przyjaźni i adoracji, pociągnięci
miłością przedstawioną w obrazie Jego Serca. Czcimy takie wyobrażenie, które
przedstawia Go, ale adorujemy wyłącznie żywego Chrystusa, w Jego boskości i w
całym Jego człowieczeństwie, aby pozwolić się ogarnąć Jego ludzkiej i boskiej
miłości.
50. Niezależnie od
wykorzystywanego wizerunku, jest pewne, że to żywe Serce Chrystusa – a nigdy
jakiś obraz – jest przedmiotem adoracji, ponieważ jest ono częścią Jego
najświętszego i zmartwychwstałego ciała, nieodłącznego od Syna Bożego, który
przyjął je na zawsze. Jest adorowane jako „Serce Osoby Słowa, z którym jest
nierozerwalnie zjednoczone” [29]. Serca nie adorujemy w jakimś oddzieleniu, ale
w adoracji Serca, adorujemy Jego samego, wcielonego Syna, który żyje, kocha i
przyjmuje naszą miłość. Dlatego każdy akt miłości lub uwielbienia Jego Serca,
faktycznie „odnosi się w rzeczywistości do osoby samego Chrystusa” [30], gdyż
figura ta spontanicznie odsyła do Niego i jest „symbolem i wyrazistym obrazem
nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa” [31].
51. Z tego powodu nikt nie
powinien myśleć, że to nabożeństwo może nas oddzielić lub odciągnąć od Jezusa
Chrystusa i Jego miłości. W sposób spontaniczny i bezpośredni kieruje nas do
Niego i tylko do Niego, do Tego który wzywa nas do cennej przyjaźni opartej na
dialogu, uczuciu, zaufaniu, adoracji. Ten Chrystus z przebitym i płonącym
sercem jest tym samym, który z miłości narodził się w Betlejem; to Ten, który
przemierzał Galileę uzdrawiając, okazując czułość, wylewając miłosierdzie; to
Ten, który umiłował nas do końca, otwierając ramiona na krzyżu. W końcu, to Ten
sam, który zmartwychwstał i chwalebnie żyje pośród nas.
Oddawanie czci jego wizerunkowi
52. Warto zauważyć, że wizerunek
Chrystusa z Jego sercem, choć w żaden sposób nie jest przedmiotem adoracji, to
nie jest jednym z wielu, które moglibyśmy wybrać. Nie jest czymś wymyślonym
przy biurku lub narysowanym przez artystę, „nie jest to wyimaginowany symbol,
lecz symbol prawdziwy, stanowiący centrum, źródło, z którego wypłynęło
zbawienie dla całej ludzkości” [32].
53. Istnieje uniwersalne
doświadczenie ludzkie, które czyni ten wizerunek wyjątkowym. Bo niewątpliwie,
na przestrzeni dziejów i w różnych częściach świata, serce stało się symbolem
najbardziej osobistej intymności, a także uczuć, emocji, zdolności do kochania.
Niezależnie od wszelkich wyjaśnień naukowych, dłoń spoczywająca na sercu
przyjaciela wyraża szczególne uczucie; kiedy ktoś się zakochuje i jest blisko
ukochanej osoby, serce bije szybciej; kiedy ktoś cierpi z powodu porzucenia lub
zdrady ze strony drogiej osoby, odczuwa silny ucisk w sercu. Poza tym, aby
wyrazić, że coś jest szczere, że naprawdę pochodzi z wnętrza danej osoby, mówi
się: „Mówię ci to prosto z serca”. Język poetycki nie może ignorować siły tych
doświadczeń. Było to zatem nieuniknione, że na przestrzeni wieków serce zyskało
wyjątkową zdolność symboliczną, nie tylko konwencjonalną.
54. Zrozumiałe jest zatem, że
Kościół wybrał wizerunek serca, aby przedstawić ludzką i boską miłość Jezusa
Chrystusa oraz najintymniejszy rdzeń Jego Osoby. Jednakże, chociaż
przedstawienie samego serca z płomieniem ognia mogłoby być wymownym symbolem,
przypominającym nam o miłości Jezusa, to wskazane jest, by to serce stanowiło
część wizerunku Jezusa Chrystusa. W ten sposób, Jego wezwanie do osobistej
relacji, spotkania i dialogu [33], jest jeszcze bardziej znaczące. Ten otaczany
czcią obraz Chrystusa, w którym wybija się Jego kochające serce, posiada
również spojrzenie, które wzywa do spotkania, do dialogu, do zaufania; ma silne
ręce, zdolne nas wesprzeć; ma usta, które kierują do nas słowo w sposób
wyjątkowy i bardzo osobisty.
55. Serce ma tę zaletę, że nie
jest postrzegane jako oddzielny organ, ale jako intymne centrum jednoczące, a
jednocześnie jako wyraz całości osoby, co nie ma miejsca w przypadku innych
organów ludzkiego ciała. Jeśli jest to intymne centrum całości osoby, a więc
część reprezentująca całość, to możemy łatwo je zniekształcić, jeśli będziemy
je kontemplować w oderwaniu od Osoby Pana. Wizerunek serca musi odsyłać nas do
całości Jezusa Chrystusa w Jego jednoczącym centrum, a jednocześnie, wychodząc
od tego jednoczącego centrum, musi prowadzić nas do kontemplacji Chrystusa w
całym pięknie i bogactwie Jego człowieczeństwa i boskości.
56. Wykracza to zatem poza
atrakcyjność różnych wykonanych wizerunków Serca Chrystusa, ponieważ przed
wizerunkami Chrystusa nie „można ich o coś prosić; lub że należy pokładać
nadzieję w obrazach, jak niegdyś czynili poganie”, ale że „przez obrazy, gdy je
całujemy, odkrywamy przed nimi głowę, adorujemy Chrystusa” [34].
57. Ponadto, niektóre z tych
obrazów mogą wydawać się nam mało atrakcyjne i nie pobudzać nas zbytnio do
miłości i modlitwy. Jest to sprawa drugorzędna, ponieważ obraz jest jedynie
motywującą figurą i, jak powiedzieliby ludzie Wschodu, nie należy wpatrywać się
w palec, który wskazuje na księżyc. Podczas gdy Eucharystia jest rzeczywistą
obecnością, którą należy adorować, to w tym przypadku mamy do czynienia jedynie
z obrazem, który, choć pobłogosławiony, zaprasza nas do pójścia dalej, kieruje
nas do wzniesienia naszych serc ku Sercu żyjącego Chrystusa i do zjednoczenia
ich z Nim. Czczony obraz zaprasza, wskazuje, wzrusza, abyśmy poświęcili czas na
spotkanie z Chrystusem i na adorowanie Go, tak jak najlepiej to sobie
wyobrażamy. W ten sposób, patrząc na obraz, stajemy przed Chrystusem, a przed
Nim „miłość zatrzymuje się, kontempluje tajemnicę, smakuje ją w milczeniu”
[35].
58. Powiedziawszy to wszystko,
nie możemy zapominać, że ten wizerunek serca mówi nam o ludzkim ciele, o ziemi,
a zatem mówi nam również o Bogu, który chciał wejść w naszą historyczną
kondycję, stać się częścią tej historii i dzielić naszą ziemską wędrówkę.
Bardziej abstrakcyjna lub stylizowana forma pobożności, niekoniecznie będzie
wierniejsza Ewangelii, ponieważ w tym delikatnym i dostępnym znaku ukazuje się
sposób, w jaki Bóg chciał się objawić i stać się bliskim.
Miłość zmysłowa
59. Miłość i serce nie są
koniecznie ze sobą powiązane, ponieważ w ludzkim sercu mogą panować nienawiść,
obojętność, egoizm. Jednak nie osiągniemy pełni naszego człowieczeństwa, jeśli
nie uwolnimy się od samych siebie, a także, nie staniemy się w pełni sobą,
jeśli nie będziemy kochać. Dlatego też wewnętrzne centrum naszej osoby,
stworzone do miłości, realizuje Boży plan tylko wtedy, gdy kocha. Tak więc
symbol serca jednocześnie symbolizuje miłość.
60. Odwieczny Syn Boży, który
nieskończenie mnie przewyższa, zechciał kochać mnie także ludzkim sercem. Jego
ludzkie uczucia stają się sakramentem nieskończonej i ostatecznej miłości. Jego
Serce nie jest zatem fizycznym symbolem wyrażającym jedynie rzeczywistość
duchową lub oderwaną od materii. Spojrzenie skierowane na Serce Pana
kontempluje rzeczywistość fizyczną, Jego ludzkie ciało, które umożliwia
Chrystusowi posiadanie ludzkich emocji i uczuć, takich jak nasze, ale w pełni
przemienionych przez Jego boską miłość. Pobożność musi sięgać do nieskończonej
miłości osoby Syna Bożego, ale musimy stwierdzić, że jest ona nierozłączna od
Jego ludzkiej miłości, a wizerunek Jego cielesnego serca pomaga nam to
osiągnąć.
61. Jeśli nawet dzisiaj, serce
jest postrzegane w powszechnym odczuciu jako afektywne centrum każdej ludzkiej
istoty, to jest ono tym, co najlepiej wyraża boską miłość Chrystusa,
zjednoczoną na zawsze i nierozerwalnie z Jego integralnie ludzką miłością. Już
Pius XII przypominał, że w Słowie Bożym „miłość Serca Jezusowego, nie oznacza
samej tylko miłości Bożej, ale także miłość ludzką (…). Serce Jezusa, złączone
hipostatycznie z Boską Osobą Słowa, pod wpływem miłości i innych uczuć
niewątpliwie ulegało poruszeniom, a poruszenia te i uczucia zgadzały się i z
ludzką wolą” [36].
62. U Ojców Kościoła, w
przeciwieństwie do tych, którzy odrzucali lub relatywizowali prawdziwe
człowieczeństwo Chrystusa, znajdujemy mocne potwierdzenie konkretnej i
namacalnej rzeczywistości ludzkich uczuć Pana. I tak, św. Bazyli podkreśla, że
wcielenie Pana nie jest czymś wymyślonym, ale że „Pan miewał doznania
naturalne” [37]. Św. Jan Chryzostom podaje przykład: „Gdyby nie miał naszej
natury, nie przeżywałby wielokrotnie smutku” [38]. Św. Ambroży twierdzi: „I
dlatego właśnie, że przyjął ludzką duszę, przyjął również jej uczucia” [39]. A
św. Augustyn przedstawia ludzkie uczucia jako rzeczywistość, która raz przyjęta
przez Chrystusa, nie jest już obca życiu łaski: „Pan Jezus przyjął wszystkie te
następstwa właściwe ludzkiej słabości (tak jak przyjął śmierć cielesną) nie z
narzuconej Mu konieczności, lecz z woli miłosierdzia. (…) Dlatego, jeśli komuś
zdarzy się smucić i cierpieć pośród ludzkich pokus, nie powinien uważać się za
opuszczonego przez łaskę Chrystusa” [40]. Wreszcie, św. Jan Damasceński uważa,
że to prawdziwe afektywne doświadczenie Chrystusa w Jego człowieczeństwie, jest
dowodem na to, że przyjął On naszą naturę całkowicie, a nie częściowo, aby całą
ją odkupić i przekształcić: Chrystus wziął bowiem na siebie wszystkie elementy
składające się na ludzką naturę, aby wszyscy mogli zostać uświęceni [41].
63. Warto w tym miejscu odwołać
się do refleksji pewnego teologa, który przyznaje, że „pod wpływem myśli
greckiej, teologia przez długi czas relegowała ciało oraz uczucia do obszaru
przed-ludzkiego, pod-ludzkiego lub do sfery pokusy prawdziwego człowieka.
Niemniej, to, czego teologia nie rozwiązała na poziomie teoretycznym, znalazło
swoje rozwiązanie w praktyce duchowości. Duchowość oraz religijność ludowa
utrzymały silny związek z somatycznymi, psychologicznymi i historycznymi
aspektami Jezusa. Droga krzyżowa, nabożeństwo do Jego ran, duchowość
przenajdroższej krwi, nabożeństwo do serca Jezusa oraz praktyki eucharystyczne
(…). Te elementy wypełniły luki teologii, zasilając wyobraźnię i serce, miłość
i czułość do Chrystusa, nadzieję i pamięć, pragnienie oraz tęsknotę. Rozum i
logika podążyły innymi ścieżkami” [42].
Potrójna miłość
64. Nie zatrzymujemy się jedynie
na Jego ludzkich uczuciach, jakkolwiek piękne i wzruszające by one nie były,
ponieważ kontemplując Serce Chrystusa dostrzegamy, jak w Jego szlachetnych i
zdrowych uczuciach, w Jego czułości, w drżeniu Jego ludzkiego uczucia, objawia
się cała prawda Jego boskiej i nieskończonej miłości. Tak wyraził to Benedykt
XVI: „Z nieskończonego horyzontu swojej miłości Bóg zechciał bowiem wejść w
granice historii i ludzkiej kondycji, przyjmując ciało i serce; a dzięki temu
my możemy oglądać i spotykać w skończoności to, co nieskończone, niewidzialną i
niewyrażalną tajemnicę w ludzkim Sercu Jezusa z Nazaretu” [43].
65. Istotnie, w obrazie Serca
Pana zawiera się potrójna miłość, która nas olśniewa. Po pierwsze, nieskończona
Boża miłość, którą odnajdujemy w Chrystusie. Ale pomyślmy także o duchowym
wymiarze człowieczeństwa Pana. Z tego punktu widzenia, serce „jest także
symbolem miłości płomiennej, wlanej w duszę Chrystusa, wzbogacającej Jego
wolę”. Wreszcie, jest „symbolem ludzkich uczuć” [44].
66. Te trzy miłości nie są
oddzielnymi zdolnościami, które działają równolegle lub niezależnie, lecz
działają i wyrażają się razem, w ciągłym przepływie życia. „Wierzymy przecież,
że w Osobie Chrystusa łączą się natura ludzka i Boża, i na tej podstawie możemy
wyobrazić sobie te najściślejsze węzły, jakie istnieją pomiędzy zmysłową
miłością fizycznego Serca Jezusa i podwójną miłością duchową, ludzką i Bożą”
[45].
67. Tak więc, wchodząc do Serca
Chrystusa, czujemy się kochani przez serce ludzkie, pełne uczuć i emocji
podobnych do naszych. Jego ludzka wola chce nas kochać w wolności, a ta wola
duchowa jest w pełni oświecona łaską i miłością. Kiedy docieramy do głębi tego
Serca, jesteśmy ogarnięci niezmierzoną chwałą nieskończonej miłości odwiecznego
Syna, której nie możemy już oddzielić od Jego ludzkiej miłości. To właśnie w
Jego ludzkiej miłości, a nie w oddaleniu od niej, odkrywamy Jego Boską miłość:
znajdujemy „w skończoności to, co nieskończone” [46].
68. Kościół od zawsze i
definitywnie naucza, że nasza adoracja Jego Osoby jest jedna i obejmuje
nierozerwalnie zarówno Jego naturę boską, jak i ludzką. Od najdawniejszych
czasów, Kościół naucza, że powinniśmy „adorować jednego i tego samego
Chrystusa, Syna Bożego i człowieka, w dwóch nierozerwalnych i niepodzielnych
naturach” [47]. I to „jednym uwielbieniem zgodnie ze słowami: „Słowo stało się
ciałem” [48]. W żaden sposób Chrystus nie jest „uwielbiany w dwóch naturach,
skąd wprowadza się̨ dwie adoracje”, lecz „w jednej adoracji Wcielonego Boga,
Słowa, razem z Jego własnym ciałem” [49].
69. Św. Jan od Krzyża pragnął
wyrazić, że w doświadczeniu mistycznym, niezmierzona miłość zmartwychwstałego
Chrystusa nie jest odczuwana jako obca naszemu życiu. Nieskończoność zniża się,
abyśmy poprzez otwarte Serce Chrystusa mogli doświadczyć prawdziwie wzajemnego
spotkania miłości. „Jest bowiem bardzo możliwe, że ptak nisko latający może
ująć królewskiego orła, bardzo wysoko latającego, jeśli on się zniży i chce
zostać ujęty” [50]. I wyjaśnia, że „widok oblubienicy zranionej miłością, jej
jęki ranią miłością także i Jego, gdyż dla miłujących się rana jednego jest
raną drugiego i obydwoje odczuwają to samo” [51]. Mistyk ten rozumie obraz
zranionego boku Chrystusa jako wezwanie do pełnego zjednoczenia z Panem. On
jest zranionym jeleniem, zranionym, gdy jeszcze nie pozwoliliśmy się dotknąć
Jego miłości, który schodzi do strumieni wody, aby ugasić pragnienie i znajduje
pociechę za każdym razem, gdy się do Niego zwracamy:
„Zawróć, gołąbko,
Bo jeleń zraniony
Na wzgórzu wyłania się z cienia
Na powiew twego lotu, szuka
orzeźwienia” [52] .
Perspektywy trynitarne
70. Nabożeństwo do Serca Jezusa
ma wyraźnie chrystologiczny charakter; jest to bezpośrednia kontemplacja
Chrystusa, który zaprasza nas do zjednoczenia z Nim. To uzasadnione, jeśli
weźmiemy pod uwagę to, do czego zachęca List do Hebrajczyków: by biec w wyznaczonych
nam zawodach, „patrząc na Jezusa” (12, 2). Nie możemy jednak pominąć faktu, że
Jezus jednocześnie przedstawia się jako droga wiodąca do Ojca: „Ja jestem drogą
(…). Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” ( J 14, 6). On
chce nas doprowadzić do Ojca. Dlatego właśnie, przepowiadanie Kościoła od
samego początku nie zatrzymuje nas na Jezusie Chrystusie, ale prowadzi nas do
Ojca. To On ostatecznie, jako pierwotna pełnia, musi zostać otoczony chwałą
[53].
71. Zatrzymajmy się, na przykład,
na Liście do Efezjan, gdzie można dostrzec jasno i wyraźnie, że nasza adoracja
jest skierowana do Ojca: „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem” ( Ef 3, 14).
„Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi,
przez wszystkich i we wszystkich” ( Ef 4, 6). „Dziękujcie zawsze za wszystko
Bogu Ojcu” ( Ef 5, 20). Ojciec jest Tym, dla którego istniejemy (por. 1 Kor 8,
6). Z tego powodu, św. Jan Paweł II powiedział, że „całe życie chrześcijańskie
jest jakby wielkim pielgrzymowaniem do domu Ojca” [54]. Tego właśnie
doświadczył św. Ignacy Antiocheński na drodze męczeństwa: „Jest we mnie żywa i
przemawiająca woda, która woła z mego wnętrza: «Przyjdź do Ojca»” [55] .
72. Przede wszystkim jest Ojciec
Jezusa Chrystusa: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa
Chrystusa” ( Ef 1, 3). To jest „Bóg Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec
chwały” ( Ef 1, 17). Kiedy Syn stał się człowiekiem, wszystkie pragnienia i
dążenia Jego ludzkiego serca były skierowane do Ojca. Jeśli zobaczymy, w jaki
sposób Chrystus odnosił się do Ojca, możemy dostrzec to zauroczenie Jego
ludzkiego serca, to doskonałe i stałe zorientowanie na Ojca [56]. Jego dzieje
na tej naszej ziemi były podążaniem, podczas którego odczuwał w swoim ludzkim
sercu nieustanne wezwanie, by pójść do Ojca [57].
73. Wiemy, że aramejskie słowo,
którym Jezus zwracał się do Ojca, brzmiało „Abbà”, co oznacza „tato, tatusiu”.
W tamtej epoce, niektórych drażniła ta poufałość (por. J 5, 18). Tego właśnie
wyrażenia użył Jezus w rozmowie z Ojcem, w godzinie trwogi przed śmiercią:
„Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie.
Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]” (Mk 14, 36). On
zawsze czuł się kochany przez Ojca: „Umiłowałeś Mnie przed założeniem świata”
(J 17, 24). A Jezus, w swoim ludzkim sercu, przeżywał ekstazę, słysząc, jak
Ojciec mówił do niego: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk
1, 11).
74. Czwarta Ewangelia mówi, że
odwieczny Syn Ojca od zawsze jest „w łonie Ojca” ( J 1, 18) [58]. Św. Ireneusz
twierdzi, że „Syn Boży istnieje wiecznie u Ojca” [59]. A Orygenes utrzymuje, że
Syn trwa „w nieprzerwanym oglądaniu Ojcowskiej głębi” [60]. Dlatego, kiedy Syn
stał się człowiekiem, spędzał całe noce na rozmowach z ukochanym Ojcem, na
szczycie góry (por. Łk 6, 12). Mówił: „powinienem być w tym, co należy do mego
Ojca” ( Łk 2, 49). Spójrzmy, jak wyrażał uwielbienie: „rozradował się Jezus w
Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi»” ( Łk 10,
21). A Jego ostatnie słowa, pełne zaufania, brzmiały: „Ojcze, w Twoje ręce
powierzam ducha mego” ( Łk 23, 46).
75. Zwróćmy teraz nasze
spojrzenie na Ducha Świętego, który wypełnia Serce Chrystusa i płonie w Nim.
Albowiem, jak powiedział św. Jan Paweł II, Serce Chrystusa jest „arcydziełem
Ducha Świętego” [61]. To nie jest tylko przeszłość, ponieważ „w Sercu Chrystusa
żywe jest działanie Ducha Świętego, którego Jezus uznawał za inspiratora swojej
misji ( Łk 4, 18; por. Iz 61, 1), i którego zesłanie obiecał podczas Ostatniej
Wieczerzy. To Duch pomaga dostrzec całe bogactwo, jakie kryje się w znaku
przebitego boku Chrystusa, z którego wypłynął Kościół (por. Konst. Sacrosanctum
Concilium, 5)” [62]. Ostatecznie, „tylko Duch Święty może otworzyć przed nami
tę pełnię «wewnętrznego człowieka», która jest w Sercu Chrystusa. Tylko On może
sprawić, ażeby z tej pełni doznawało stopniowego «wzmocnienia» i nasze ludzkie
serce” [63].
76. Jeśli próbujemy zagłębić się
w tajemnicę działania Ducha Świętego, dostrzegamy, że to On wzdycha w nas i
woła „Abba”: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg zesłał do serc naszych
Ducha Syna swego, który woła: «Abba, Ojcze!»” (Ga 4, 6). W istocie „sam Duch
wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8, 16).
Działanie Ducha Świętego w ludzkim sercu Chrystusa, nieustannie wywołuje to
lgnięcie ku Ojcu. A gdy jednoczy nas przez łaskę z uczuciami Chrystusa, czyni
nas uczestnikami relacji Syna z Ojcem, bo to Duch Święty daje nam „ducha
przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze»!” (Rz 8, 15).
77. Nasza relacja z Sercem
Chrystusa ulega więc przemianie pod wpływem impulsu Ducha Świętego, który
kieruje nas ku Ojcu, źródłu życia i ostatecznemu źródłu łaski. Sam Chrystus nie
pragnie, abyśmy zatrzymywali się tylko na Nim. Miłość Chrystusa jest „objawieniem
miłosierdzia Ojca” [64]. Jego pragnieniem jest, abyśmy, poruszeni przez Ducha
wypływającego z Jego Serca, „z Nim i w Nim” zmierzali do Ojca. Chwała jest
oddawana Ojcu „przez” Chrystusa [65], „z” Chrystusem [66] i „w” Chrystusie
[67]. Św. Jan Paweł II nauczał, że „Serce Zbawiciela zachęca, aby zwrócić się
ku miłości Ojca, który jest źródłem wszelkiej prawdziwej miłości” [68]. Właśnie
to chce ożywiać w naszych sercach Duch Święty, który przychodzi do nas z Serca
Chrystusa. Dlatego Liturgia, pod ożywczym działaniem Ducha, zawsze zwraca się
do Ojca z Serca zmartwychwstałego Chrystusa.
Najnowsze Wypowiedzi Urzędu
Nauczycielskiego Kościoła
78. Na różne sposoby Serce
Chrystusa było obecne w dziejach duchowości chrześcijańskiej. W Biblii i w
pierwszych wiekach Kościoła pojawiało się w figurze zranionego boku Pana, jako
źródło łaski lub jako wezwanie do intymnego spotkania miłości. W ten sposób,
nieustannie pojawiało się w świadectwach wielu świętych, aż do dnia
dzisiejszego. W ostatnich wiekach duchowość ta przybrała formę prawdziwego
kultu Serca Pana.
79. Niektórzy moi poprzednicy
odwoływali się do Serca Chrystusa i na bardzo różne sposoby zachęcali do
zjednoczenia się z Nim. Pod koniec XIX wieku, Leon XIII wezwał nas do
poświęcenia się Jemu, a w swojej prośbie połączył zaproszenie do zjednoczenia z
Chrystusem, z podziwem dla wspaniałości Jego nieskończonej miłości [69]. Około
trzydzieści lat później, Pius XI przedstawił to nabożeństwo jako syntezę
chrześcijańskiego doświadczenia wiary [70]. Pius XII utrzymywał ponadto, że
kult Najświętszego Serca wyraża w doskonały sposób, jako wzniosła synteza, nasz
kult Jezusa Chrystusa [71].
80. Bardziej współcześnie, św.
Jan Paweł II przedstawił rozwój tego kultu na przestrzeni wieków jako odpowiedź
na wzrost rygorystycznych i oderwanych od rzeczywistości form duchowości, które
zapominały o miłosierdziu Pana. Jednocześnie wskazał on, że kult ten jest
aktualnym apelem do świata, który próbuje tworzyć się bez Boga: „Kult
Najświętszego Serca, jaki rozwinął się przed dwoma wiekami w Europie pod
wpływem mistycznych doświadczeń św. Małgorzaty Marii Alacoque, był reakcją na
jansenistyczny rygoryzm, którego konsekwencją było niedocenianie nieskończonego
miłosierdzia Bożego. (…) Człowiek roku 2000 potrzebuje Serca Chrystusa, by
poznać Boga i poznać samego siebie; potrzebuje Go, by budować cywilizację
miłości” [72].
81. Benedykt XVI zachęcał do
uznania Serca Chrystusa jako bliskiej i codziennej obecności w życiu każdego
człowieka: „Każdy człowiek potrzebuje mieć jakieś «centrum» życia, źródło
prawdy i dobroci, z którego można czerpać w zmieniających się, różnych sytuacjach
i w trudach codzienności. Każdy z nas, kiedy przystaje w ciszy, potrzebuje
poczuć nie tylko bicie własnego serca, ale – jeszcze głębiej w swoim wnętrzu –
pulsowanie niezawodnej obecności, wyczuwalnej zmysłami wiary, ale o wiele
bardziej realnej: obecności Chrystusa, serca świata” [73].
Pogłębienie i aktualność
82. Ekspresyjny i symboliczny
wizerunek nie jest jedynym środkiem, jaki Duch Święty daje nam, abyśmy mogli
spotkać miłość Chrystusa, i musi on być nieustannie pogłębiany, oświecany i
odnawiany przez medytację, lekturę Ewangelii oraz duchowy rozwój. Już Pius XII
mówił, że Kościół nie twierdzi, „że w Sercu Jezusa istnieje i adorowany jest
obraz formalny, jak się to mówi, czyli znak doskonały i absolutny jego miłości
Bożej, bo przecież najgłębsza istota tej miłości nigdy nie może być adekwatnie
przedstawiona żadnym stworzonym obrazem” [74].
83. Nabożeństwo do Serca
Chrystusa jest istotne dla naszego życia chrześcijańskiego, ponieważ oznacza
pełne wiary i adoracji otwarcie na tajemnicę Bożej i ludzkiej miłości Pana, do
tego stopnia, że możemy jeszcze raz stwierdzić, iż Najświętsze Serce jest
syntezą Ewangelii [75]. Należy pamiętać, że wizje lub objawienia mistyczne, o
których opowiadają niektórzy święci, z wielkim zaangażowaniem promujący
nabożeństwo do Serca Chrystusa, nie są czymś, w co wierzący są zobowiązani
wierzyć, jakby to było Słowo Boże [76]. Są to piękne natchnienia, które mogą
motywować i przynosić wiele dobra, choć nikt nie powinien czuć się zobowiązany,
by je przyjmować, jeśli nie pomagają mu one w jego duchowej drodze. Ponadto,
należy zawsze pamiętać że, jak mówił Pius XII, nie można twierdzić, iż ten kult
„nie zrodził się na skutek prywatnych objawień” [77].
84. Na przykład, propozycja
przyjmowania Komunii Świętej w pierwszy piątek każdego miesiąca, była silnym
przesłaniem w czasach, gdy wiele osób przestawało przystępować do Komunii z
powodu braku zaufania w Boże przebaczenie i w Boże miłosierdzie. Traktowali oni
Komunię jako swego rodzaju nagrodę dla doskonałych. W tym jansenistycznym
kontekście, promowanie tej praktyki uczyniło wiele dobra, pomagając rozpoznać w
Eucharystii darmową i bliską miłość Serca Chrystusa, które wzywa nas do
zjednoczenia z Nim. Możemy stwierdzić, że także dziś byłoby to bardzo dobre,
ale z innego powodu: ponieważ w wirze aktualnego świata, w naszej obsesji na
punkcie wolnego czasu, konsumpcji, rozrywki, telefonów komórkowych i mediów
społecznościowych, zapominamy o karmieniu naszego życia mocą Eucharystii.
85. Podobnie, nikt nie powinien
czuć się zobowiązany do godzinnej adoracji w czwartki. Ale jak tego nie
polecać? Gdy ktoś z gorliwością podejmuje tę praktykę wraz z wieloma braćmi i
siostrami, odnajdując w Eucharystii całą miłość Serca Chrystusa, „uwielbia
razem z Kościołem znak i jakby ślad Bożej miłości, która posunęła się aż tak
daleko, że nawet Sercem Słowa Wcielonego umiłowała rodzaj ludzki” [78].
86. Było to trudne do zrozumienia
dla wielu jansenistów, którzy patrzyli z góry na wszystko to, co ludzkie,
uczuciowe, cielesne, i ostatecznie uważali, że taka pobożność oddala nas od
najczystszej adoracji Boga Najwyższego. Pius XII nazwał „fałszywym mistycyzmem”
[79] elitarne podejście niektórych grup, które postrzegały Boga jako tak
wzniosłego, tak odległego i oddzielonego, że uważały czułe formy pobożności
ludowej za niebezpieczne i wymagające kontroli kościelnej.
87. Można stwierdzić, że dzisiaj,
bardziej niż z jansenizmem, mamy do czynienia z silnym postępem sekularyzacji,
która dąży do stworzenia świata wolnego od Boga. Do tego dochodzi fakt, że w
społeczeństwie mnożą się różne formy religijności, które nie odwołują się do
osobistej relacji z Bogiem miłości, i które są nowymi przejawami „duchowości
bez ciała”. To prawda. Muszę jednak stwierdzić, że w samym Kościele szkodliwy
dualizm jansenistyczny odrodził się przybierając nowe oblicze. W ostatnich
dziesięcioleciach zyskał nową siłę, ale jest to przejaw gnostycyzmu, który już
w pierwszych wiekach chrześcijaństwa szkodził duchowości, ignorując prawdę o
„zbawieniu ciała”. Z tego powodu kieruję mój wzrok ku Sercu Chrystusa i
zachęcam do odnowienia nabożeństwa do Niego. Mam nadzieję, że może ono być
atrakcyjne również dla współczesnej wrażliwości i w ten sposób pomoże nam
stawić czoła tym starym i nowym dualizmom, którym daje właściwą odpowiedź.
88. Chciałbym dodać, że Serce
Chrystusa uwalnia nas również od innego dualizmu: tego, który dotyczy wspólnot
i pasterzy skupionych wyłącznie na działaniach zewnętrznych, na reformach
strukturalnych pozbawionych Ewangelii, na obsesyjnych organizacjach, światowych
projektach, zsekularyzowanych refleksjach i różnych propozycjach
przedstawianych jako wymagania, które czasem usiłuje się narzucić wszystkim.
Rezultatem tego jest często chrześcijaństwo, które zapomniało o czułości wiary,
radości z oddania się służbie, gorliwości misji prowadzonej pomiędzy ludźmi, o
urzeczeniu pięknem Chrystusa, o poruszającej wdzięczności za przyjaźń, którą On
daje, i za ostateczny sens, jaki nadaje osobistemu życiu. Krótko mówiąc, jest
to inna forma zwodniczego transcendentalizmu, równie odcieleśnionego.
89. Te bardzo aktualne choroby,
od których, gdy już się w nie uwikłamy, nawet nie odczuwamy pragnienia
uzdrowienia, skłaniają mnie do zaproponowania całemu Kościołowi nowej
pogłębionej refleksji o miłości Chrystusa, o miłości wyrażonej w Jego
Najświętszym Sercu. Tam możemy odnaleźć całą Ewangelię, tam streszczona jest
prawda, w którą wierzymy, tam znajduje się to, co adorujemy i czego szukamy w
wierze, czego najbardziej potrzebujemy.
90. W obliczu Serca Chrystusa
można powrócić do ucieleśnionej syntezy Ewangelii i żyć tym, co zaproponowałem
niedawno, przypominając umiłowaną św. Teresę od Dzieciątka Jezus:
„Najwłaściwszą postawą jest pokładanie ufności serca poza nami samymi: w nieskończonym
miłosierdziu tego Boga, który kocha bez granic i który wszystko ofiarował w
Krzyżu Jezusa” [80]. Ona przeżywała to intensywnie, ponieważ odkryła w Sercu
Chrystusa, że Bóg jest miłością: „Mnie obdarzył On swoim nieskończonym
Miłosierdziem, w świetle którego rozważam i adoruję wszystkie pozostałe
doskonałości Boże” [81]. Dlatego najpopularniejsza modlitwa, skierowana jak
strzała do Serca Chrystusa, brzmi po prostu: „Ufam Tobie” [82]. Nie potrzeba
innych słów.
91. W kolejnych rozdziałach
podkreślimy dwa zasadnicze aspekty, które dzisiaj nabożeństwo do Najświętszego
Serca powinno łączyć, aby nadal nas karmić i przybliżać do Ewangelii: osobiste
doświadczenie duchowe oraz zaangażowanie wspólnotowe i misyjne.
IV.
MIŁOŚĆ, KTÓRA DAJE PIĆ
92. Powróćmy do Pisma Świętego,
do natchnionych tekstów, które są głównym miejscem, w którym znajdujemy
Objawienie. W nim i w żywej Tradycji Kościoła zawarte jest to, co sam Pan
chciał nam powiedzieć na przestrzeni dziejów. Zaczynając od czytania tekstów
Starego i Nowego Testamentu skupimy się na pewnych przejawach działania Słowa w
długiej duchowej wędrówce Ludu Bożego.
Pragnienie Bożej miłości
93. Biblia pokazuje, że obfitość
życiodajnej wody była zapowiedziana ludowi, który wędrował przez pustynię i
czekał na wybawienie: „Wy zaś z weselem wodę czerpać będziecie ze zdrojów
zbawienia” (Iz 12, 3). Mesjańskie zapowiedzi przybrały postać źródła oczyszczającej
wody: „Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi (…). I dam wam
serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza” (Ez 36, 25-26). Jest to
woda, która przywróci ludowi pełnię istnienia, niczym źródło tryskające ze
świątyni i rozlewające na swej drodze życie i zdrowie: „Po obu stronach na
brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew. (…) Wszystkie też istoty żyjące, od
których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu (…), bo
dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione” (Ez 47, 7.9).
94. Żydowskie święto Namiotów (
Sukkot), upamiętniające czterdzieści lat na pustyni, stopniowo przyjęło symbol
wody jako kluczowy element i przewidywało każdego ranka obrzęd ofiarowania
wody, który stawał się bardzo uroczysty w ostatnim dniu święta: organizowano
wielką procesję aż do świątyni, gdzie na koniec wykonywano siedem okrążeń wokół
ołtarza i, wśród wielkiej wrzawy, ofiarowywano Bogu wodę [83].
95. Zapowiedź nadejścia czasów
mesjańskich była przedstawiona jako otwarte źródło dla ludu: „Na dom Dawida i
na mieszkańców Jeruzalem wyleję ducha łaski przebłagania. Będą patrzeć na tego,
którego przebili. (…) W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i
dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy” (Za 12, 10; 13, 1).
96. Człowiek, który został
przebity, otwarte źródło, duch łaski i modlitwy. Pierwsi chrześcijanie w
oczywisty sposób dostrzegali wypełnienie tej obietnicy w przebitym boku
Chrystusa, źródle, z którego emanuje nowe życie. Przeglądając Ewangelię Jana
widzimy, jak proroctwo to wypełniło się w Chrystusie. Kontemplujemy Jego
otwarty bok, z którego wytrysnęła woda Ducha: „Jeden z żołnierzy włócznią
przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19, 34). Ewangelista
następnie dodaje: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19, 37). W ten
sposób podejmuje on zapowiedź proroka, który obiecywał ludowi otwarte źródło w
Jerozolimie, kiedy patrzeć będą na przebitego (por. Za 12, 10). Otwartym
źródłem jest zraniony bok Jezusa.
97. Zauważamy, że sama Ewangelia
ogłaszała tę świętą chwilę dokładnie „w ostatnim (…), najbardziej uroczystym
dniu święta” Namiotów (J 7, 37). Tam, Jezus zawołał do ludu świętującego
podczas wielkiej procesji: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie –
niech przyjdzie do Mnie i pije! (…) Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J
7, 37-38). Aby się to wypełniło, musiała nadejść Jego „godzina”, ponieważ Jezus
„nie został jeszcze uwielbiony” (J 7, 39). Wszystko dokonało się w tryskającym
źródle Krzyża.
98. W Księdze Apokalipsy ponownie
pojawiają się, zarówno Przebity: „Ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go
przebili” (Ap 1, 7), jak i otwarte źródło: „Kto odczuwa pragnienie, niech
przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie” (Ap 22, 17).
99. Przebity bok jest
jednocześnie siedzibą miłości, tej miłości, którą Bóg wyznał swojemu ludowi w
tak różnorakich słowach, że warto o tym przypomnieć:
„Ponieważ drogi jesteś w moich
oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43, 4).
„Czyż może niewiasta zapomnieć o
swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona
zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,
15-16).
„Bo góry mogą się poruszyć i
pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi ciebie i nie zachwieje się
moje przymierze pokoju” (Iz 54, 10).
„Ukochałem cię odwieczną
miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31, 3).
„Pan, twój Bóg jest pośród
ciebie, Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi [cię] swoją
miłością, wzniesie okrzyk radości” (Sof 3, 17).
100. Prorok Ozeasz przybywa, aby
mówić o sercu Boga: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości”
(Oz 11, 4). Z powodu tej samej wzgardzonej miłości, mógł on powiedzieć: „Moje
serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności” (Oz 11, 8). Ale
zawsze zwycięży miłosierdzie (por. Oz 11, 9), które osiągnie swój najwyższy
wyraz w Chrystusie, ostatecznym słowie miłości.
101. W przebitym Sercu Chrystusa
skupiają się, zapisane w ciele, wszystkie wyrazy miłości zawarte w Piśmie
Świętym. Nie chodzi o miłość tylko zadeklarowaną, ale Jego otwarty bok jest
źródłem życia dla tych, którzy są umiłowani; jest to źródło, które gasi
pragnienie Jego ludu. Jak nauczał św. Jan Paweł II, „zasadnicze elementy tego
nabożeństwa należą w sposób trwały do duchowości Kościoła w ciągu całej jego
historii: Kościół od zarania swych dziejów zwracał się do przebitego na Krzyżu
Serca Chrystusa” [84].
Rozbrzmiewanie Słowa w historii
102. Przyjrzyjmy się niektórym
skutkom, jakie to Słowo Boże przyniosło w dziejach wiary chrześcijańskiej.
Różni Ojcowie Kościoła, zwłaszcza pochodzący z Azji Mniejszej, wskazali ranę w
boku Jezusa jako źródło wody Ducha: Słowa, Jego łaski i sakramentów, które ją
przekazują. Moc męczenników pochodzi z „niebieskiego źródła wody żywota,
tryskającego z wnętrza Chrystusa” [85], czy, jak tłumaczy Rufin, z
„niebiańskich i wiecznych źródeł, które wypływają z wnętrza Chrystusa” [86].
My, wierzący, którzy zostaliśmy odrodzeni z Ducha, pochodzimy z tej groty
skalnej, jesteśmy „wyciosani z łona Chrystusowego” [87]. Jego zraniony bok,
który odczytujemy jako Jego serce, jest pełen Ducha Świętego i z Niego płynie
do nas, niczym rzeki wody żywej: „źródło całego Ducha Świętego pozostaje w
Chrystusie” [88]. Ale Duch, którego otrzymujemy, nie oddala nas od
zmartwychwstałego Pana, ale Nim nas napełnia, ponieważ pijąc Ducha, pijemy
samego Chrystusa: „Pij Chrystusa, bo On jest skałą, z której wytrysnęła woda.
Pij Chrystusa, bo On jest źródłem życia. Pij Chrystusa, bo On jest rzeką,
której strumienie weselą miasto Boże. Pij Chrystusa, bo On jest pokojem. Pij
Chrystusa, bo z Serca Jego płyną strumienie wody żywej” [89].
103. Św. Augustyn utorował drogę
nabożeństwu do Najświętszego Serca jako miejsca osobistego spotkania z Panem.
Mianowicie, dla niego, pierś Chrystusa nie jest tylko źródłem łaski i
sakramentów, ale ją uosabia, przedstawiając ją jako symbol intymnego zjednoczenia
z Chrystusem, jako miejsce miłosnego spotkania. Tam znajduje się źródło
najcenniejszej mądrości, którą jest poznanie Go. Augustyn pisze bowiem, że Jan,
umiłowany, kiedy podczas Ostatniej Wieczerzy oparł głowę na piersi Jezusa,
zbliżył się do tajemnego miejsca mądrości [90]. Nie stajemy wobec zwykłej
intelektualnej kontemplacji prawdy teologicznej. Św. Hieronim wyjaśniał bowiem,
że osoba zdolna do kontemplacji „nie cieszy się pięknem strumienia wody, ale
pije żywą wodę z boku Pana” [91].
104. Św. Bernard podjął ponownie
symbolikę przebitego boku Pana, rozumiejąc go wprost jako objawienie i dar
miłości Jego Serca. Poprzez ranę staje się ono dla nas dostępne i możemy
uczynić naszą, tę wielką tajemnicę miłości i miłosierdzia: „Domagam się z głębi
serca Pańskiego tego, czego mi brakuje, bo ono opływa w miłosierdzie i nie
brakuje ran, z których by mogło wypłynąć. Przebili Mu ręce i nogi, przebili bok
włócznią, przez te szczeliny mogę pić miód ze skały i olejek ze skały
najtwardszej, to jest skosztować i zobaczyć, bo słodki jest Pan. (…) Żelazo
przeszyło Jego duszę, zbliżyło się do serca, aby naprawdę umiał współcierpieć z
moją słabością. Stoją otworem głębiny Jego serca, dzięki ranie ciała, stoi
otworem owa ogromna tajemnica łaskawości, stoi otworem litość serdeczna Boga”
[92].
105. Pojawia się to w szczególny
sposób u Wilhelma z Saint-Thierry, który zaprasza do wejścia do Serca Jezusa,
które karmi nas w swoim własnym wnętrzu [93]. To nie zaskakuje, jeśli
pamiętamy, że dla tego autora „sztuką nad sztukami jest sztuka miłowania. (…)
Miłość wzbudza Stworzyciel przyrody. Miłość jest siłą duszy, która niejako
zaspokajając jej naturalną skłonność, wiedzie ją do miejsca i do celu, które są
jej właściwe” [94]. Tym właśnie miejscem, w którym miłość panuje w pełni, jest
Serce Chrystusa: „Panie, dokąd prowadzisz tych, których obejmujesz i trzymasz w
swych ramionach, jeśli nie do swego serca? Twoje serce, Jezu, jest słodką manną
Twojej boskości (por. Hbr 9, 4), którą zachowujesz w sobie w złotym naczyniu
Twojej duszy, przewyższającą wszelką wiedzę. Błogosławieni, którzy są tam
prowadzeni przez Twoje objęcie. Błogosławieni, którzy, zanurzeni w tych
głębinach, zostali przez Ciebie ukryci w tajemnicy Twojego serca” [95].
106. Św. Bonawentura łączy te
dwie duchowe linie wokół Serca Chrystusa: ukazując Je jako źródło sakramentów i
łaski, proponuje, aby ta kontemplacja stała się relacją przyjaźni, osobistym
miłosnym spotkaniem.
107. Po pierwsze, pomaga nam
rozpoznać piękno łaski i sakramentów, które wypływają z tego źródła życia,
jakim jest zraniony bok Pana: „Otóż, aby z boku spoczywającego na krzyżu
Chrystusa mógł się zrodził Kościół, a zarazem aby się wypełniło Pismo, które mówi:
«Będą patrzeć na Tego, którego przebodli», Pan Bóg dozwolił, iż jeden z
żołnierzy uderzając włócznią otworzył najświętszy bok. Popłynęła zeń krew i
woda stając się zapłatą naszego zbawienia. Ona to płynąc z samego źródła, z
wnętrza serca Chrystusowego, dała sakramentom Kościoła moc udzielania życia
łaski, a dla tych, którzy już żyją w Chrystusie, stała się napojem ze «źródła
tryskającego na życie wieczne»” [96] .
108. Następnie, zaprasza nas do
zrobienia kolejnego kroku, aby dostęp do łaski nie stał się czymś magicznym lub
rodzajem emanacji typu neoplatońskiego, ale bezpośrednią relacją z Chrystusem,
zamieszkaniem w Jego Sercu, ponieważ ten, kto pije, jest przyjacielem
Chrystusa, jest sercem, które kocha: „Powstań więc, duszo, umiłowana przez
Chrystusa. Bądź jak owa gołębica, która «zakłada gniazdo na ścianach urwiska».
Tam trwaj nieustannie jak «wróbel, który znalazł swe gniazdo»; tam jak
synogarlica ukryj swe dzieci czystej miłości; tam przyłóż usta, aby «zaczerpnąć
wody ze źródeł Zbawiciela»” [97].
Szerzenie nabożeństwa do Serca
Chrystusa
109. Stopniowo, zraniony bok, w
którym przebywa miłość Chrystusa, z której z kolei wypływa życie łaski,
przybrał postać serca, zwłaszcza w życiu monastycznym. Wiemy, że na przestrzeni
dziejów, kult Chrystusowego Serca przybierał rozmaite formy i, że jego
przejawy, rozwinięte w czasach nowożytnych, związane z różnymi doświadczeniami
duchowymi, nie mogą być przenoszone i zestawiane z formami średniowiecznymi i z
nimi łączone, ani tym bardziej z formami biblijnymi, w których możemy dostrzec
zalążki tego kultu. Niemniej jednak, Kościół nie gardzi dziś żadnym z dóbr,
którym Duch Święty obdarzył nas na przestrzeni wieków, wiedząc, że zawsze
będzie możliwe rozpoznanie jaśniejszego i pełniejszego znaczenia niektórych
szczegółów kultu lub zrozumienie i odkrycie nowych jego aspektów.
110. Wiele świętych kobiet
opowiedziało o swoich doświadczeniach spotkania z Chrystusem, cechujących się
spoczynkiem w Sercu Pana, źródle życia i wewnętrznego pokoju. Tak było między
innymi w przypadku św. Lutgardy, św. Matyldy z Hackeborn, św. Anieli z Foligno,
Juliany z Norwich. Św. Gertruda z Helfty, mniszka cysterska, opowiadała o
chwili modlitwy, w której oparła głowę na Sercu Chrystusa i wsłuchiwała się w
bicie Jego Serca. W rozmowie ze św. Janem Ewangelistą zapytała go, dlaczego nie
opowiedział w swojej Ewangelii o tym, co czuł, gdy doświadczył tego samego.
Gertruda stwierdza, że „wymowa tych słodkich uderzeń Bożego Serca została
zachowana dla obecnych czasów, aby świat – starzejący się już i gnuśniejący w
miłowaniu Boga – słuchając o nich znów stał się gorący” [98]. Czy moglibyśmy
myśleć o tym jako o przesłaniu dla naszych czasów, wezwaniu do uznania, jak
„stary” stał się ten świat, wciąż potrzebujący przyjęcia nowego orędzia miłości
Chrystusa? Św. Gertruda i św. Matylda są uważane za „zaufane powiernice
Najświętszego Serca Jezusowego” [99].
111. Kartuzi, zachęcani przede
wszystkim przez Ludolfa z Saksonii, znaleźli w nabożeństwie do Najświętszego
Serca drogę do wypełnienia uczuciem i bliskością swojej więzi z Jezusem
Chrystusem. Kto wchodzi przez ranę Jego Serca, rozpala się uczuciem. Św. Katarzyna
ze Sieny napisała, że cierpienia Pana nie są czymś, czego możemy być świadkami,
ale że otwarte Serce Chrystusa jest dla nas możliwością żywego i osobistego
spotkania z tak wielką miłością: „Oto co objawił wam mój bok otwarty, gdzie
znajdujecie tajemnicę serca. Tam dowiecie się, że kocham was bardziej, niż to
mogę wykazać przez skończone cierpienie” [100].
112. Nabożeństwo do Serca
Chrystusa stopniowo wykroczyło poza życie monastyczne i wypełniło duchowość
świętych mistrzów, kaznodziejów i założycieli zgromadzeń zakonnych, którzy
szerzyli je w najodleglejszych zakątkach ziemi [101].
113. Szczególnie interesująca
była inicjatywa św. Jana Eudesa, któremu „po gorliwym przeprowadzeniu misji w
Rennes wraz ze swoimi współpracownikami, udało się uzyskać zgodę biskupa tej
diecezji na obchodzenie święta Najświętszego Serca Pana Naszego Jezusa
Chrystusa. Po raz pierwszy święto to zostało oficjalnie zatwierdzone przez
Kościół. Później, w latach 1670-1671, biskupi z Coutances, Evreux, Bayeux,
Lisieux i Rouen również udzielili zgody na obchodzenie tego święta w swoich
diecezjach” [102].
Święty Franciszek Salezy
114. W czasach współczesnych, na
uwagę zasługuje wkład św. Franciszka Salezego. Często kontemplował on otwarte
Serce Chrystusa, które zaprasza nas do zamieszkania w Jego wnętrzu, poprzez
osobistą relację miłości, w której rozjaśniają się tajemnice życia. Możemy
zobaczyć w rozważaniach tego świętego doktora, jak w obliczu rygorystycznej
moralności lub religijności, polegającej jedynie na przestrzeganiu przepisów,
Serce Chrystusa jawiło mu się jako wezwanie do pełnego zaufania tajemniczemu
działaniu Jego łaski. Tak to wyrażał w swojej propozycji skierowanej do
baronowej de Chantal: „Wydaje mi się, że będziemy trwali w samych sobie, (…) na
zawsze zamieszkamy w przebitym boku Zbawiciela. Bez Niego bowiem nie tylko nie
możemy, ale nawet gdybyśmy mogli, to nie chcielibyśmy nic uczynić” [103].
115. Dla niego, to nabożeństwo
było dalekie od stania się formą przesądu lub nadmiernego uprzedmiotowienia
łaski, ponieważ oznaczało ono zaproszenie do osobistej więzi, w której każdy
czuje się wyjątkowy wobec Chrystusa, rozpoznany w swojej niepowtarzalnej
rzeczywistości, obecny w myślach Chrystusa i traktowany w sposób bezpośredni i
wyłączny: „To najwspanialsze i najukochańsze serce naszego Mistrza, gorejące
miłością, którą nam okazuje, serce, gdzie widzimy zapisane wszystkie nasze
imiona (…). Jest z pewnością przedmiotem wielkiej pociechy, iż jesteśmy tak
bardzo kochani przez naszego Pana, który zawsze przygarnia nas do swego Serca”
[104]. To własne imię wypisane na Sercu Chrystusa było sposobem, w jaki św.
Franciszek Salezy starał się symbolicznie ukazać skalę, w jakiej miłość
Chrystusa do każdej osoby nie jest abstrakcyjna ani ogólna, ale implikuje
personalizację, dzięki której wierzący czuje się ceniony i uznawany jako taki:
„Jak piękne jest teraz to niebo, odkąd Zbawiciel stał się jego słońcem, a Jego
pierś jest źródłem miłości, z którego błogosławieni piją aż do zaspokojenia
pragnienia. Każdy [tam] się udaje, aby Go kontemplować, i widzi tam wypisane
swoje imię znakami miłości, które tylko miłość potrafi odczytać i które tylko
miłość potrafi wyryć. Ach, moja Córko, czy nasze imiona tam się znajdą? Tak,
bez wątpienia się znajdą, bo choć nasze serce nie ma jeszcze pełnej miłości, to
jednak nosi w sobie pragnienie miłości i jej zalążek” [105].
116. Doświadczenie to uważał on
za fundamentalne dla życia duchowego, umieszczając to przekonanie wśród
wielkich prawd wiary: „Tak, moja droga Córko, On myśli o tobie i nie tylko o
tobie, ale nawet o najmniejszym włosku na twojej głowie. To jest prawda wiary i
nie można w to wątpić” [106]. Co za tym idzie, wierzący staje się zdolny do
całkowitego oddania się Sercu Chrystusa, w którym znajduje odpoczynek,
pocieszenie i siłę: „O Boże, co za szczęście być tak w ramionach i na piersi
[Zbawiciela]. (…) Pozostań tak, Umiłowana Córko, i jak drugi mały św. Jan,
podczas gdy inni spożywają różne pokarmy przy stole Zbawiciela, ty odpoczywaj i
z pełną prostoty ufnością składaj swoją głowę, swoją duszę, swojego ducha na
kochającym łonie drogiego Pana” [107]. „Ufam, że jesteś duchem w skalnej
szczelinie gołąbki i w przebitym boku naszego drogiego Zbawiciela. (…) Jak
dobry jest Pan, moja droga córko! Jak miłe jest Jego serce! Pozostańmy tam, w
tym świętym mieszkaniu” [108].
117. Pozostając jednak wiernym
swojemu nauczaniu na temat uświęcenia w codzienności, proponuje, aby było ono
przeżywane pośród zajęć, zadań i obowiązków codziennego życia: „Pytasz mnie,
jak dusze, które są pociągnięte w modlitwie do tej świętej prostoty i
doskonałego oddania się Bogu, powinny zachowywać się we wszystkich swoich
działaniach. Odpowiadam, że nie tylko w modlitwie, ale w postępowaniu całego
ich życia, muszą niezmiennie postępować w duchu prostoty, poświęcać i poddawać
woli Bożej całą swoją duszę, swoje czyny i osiągnięcia, z miłością doskonałej i
absolutnej ufności, poddając się łasce i opiece wiecznej miłości, jaką żywi do
nich Opatrzność Boża” [109].
118. Biorąc pod uwagę wszystkie
powyższe motywy, kiedy należało pomyśleć o symbolu, który mógłby podsumować
jego propozycję życia duchowego, on skonkludował: „Pomyślałem, droga Matko,
jeśli uznasz to za konieczne, aby wziąć jako herb jedno serce przebite dwiema
strzałami, otoczone koroną cierniową” [110].
Nowa Deklaracja Miłości
119. To właśnie pod zbawiennym
wpływem tej duchowości św. Franciszka Salezego, dokonały się, pod koniec XVII
wieku, wydarzenia w Paray-le-Monial. Św. Małgorzata Maria Alacoque opowiedziała
o ważnych objawieniach, które miały miejsce między końcem grudnia 1673 a
czerwcem 1675 r. Fundamentalna jest deklaracja miłości, która wybrzmiewa w
pierwszym wielkim objawieniu. Jezus mówi: „Moje Boskie Serce jest tak rozpalone
miłością do ludzi, a w szczególności do ciebie, że już nie może dłużej tłumić w
sobie płomieni tej palącej miłości. Ono chce ją rozlać za twoim pośrednictwem i
objawić ją ludziom, by ich ubogacić kosztownymi darami, które ci dopiero ukażę”
[111].
120. Św. Małgorzata Maria
streszcza to wszystko w mocny i żarliwy sposób: „Odsłonił przede mną cuda
swojej miłości i niewypowiedziane tajemnice swojego Najświętszego Serca.
Dotychczas ukrywał je przede mną, a teraz ukazał mi je po raz pierwszy i to w
tak realistyczny i wyraźny sposób, że – wziąwszy pod uwagę skutki spowodowane
we mnie przez ten przejaw łaski – nie mogłam mieć co do tego najmniejszej
wątpliwości” [112]. W kolejnych objawieniach zostało potwierdzone piękno tego
przesłania: „odsłonił mi niewysłowione cuda swej czystej miłości i do jakiego
nadmiaru posunął się w umiłowaniu ludzi” [113].
121. To głębokie rozpoznanie
miłości Jezusa, które przekazała nam św. Małgorzata Maria, dostarcza cennych
bodźców do zjednoczenia z Nim. Nie oznacza to, że czujemy się zobowiązani do
zaakceptowania lub przyjęcia wszystkich szczegółów tej duchowej propozycji, w
której, jak to często bywa, boskie działanie miesza się z pierwiastkami
ludzkimi, związanymi z pragnieniami, obawami i wewnętrznymi obrazami
dotyczącymi człowieka [114]. Taka propozycja musi być zawsze odczytana na nowo
w świetle Ewangelii i całej bogatej tradycji duchowej Kościoła, gdy
dostrzegamy, jak wiele dobra uczyniła ona w tak wielu siostrach i braciach.
Pozwala nam to rozpoznać dary Ducha Świętego w tym doświadczeniu wiary i
miłości. Ważniejsze od szczegółów jest sedno przesłania, które do nas dociera,
a które można podsumować słowami, jakie usłyszała św. Małgorzata: „Oto Serce,
które tak bardzo ukochało ludzi, że w niczym nie oszczędzając siebie,
całkowicie się wyniszczyło i ofiarowało, aby im okazać miłość” [115].
122. To objawienie jest
zaproszeniem do wzrastania w spotkaniu z Chrystusem, poprzez bezgraniczne
zaufanie, aż do osiągnięcia pełnego i ostatecznego zjednoczenia: „Konieczne
jest, aby Boskie Serce Jezusa zajęło miejsce naszego w ten sposób, aby On sam
żył i działał w nas i dla nas; aby Jego Wola (…) mogła działać całkowicie bez
oporu z naszej strony; i wreszcie, aby Jego uczucia, myśli i pragnienia zajęły
miejsce naszych, a przede wszystkim Jego miłość, aby kochała sama z siebie w
nas i za nas. I w ten sposób, takim Sercem, które jest dla nas wszystkim we
wszystkim, będziemy mogli powiedzieć ze św. Pawłem, że już nie my żyjemy, ale
że On żyje w nas” [116].
123. Istotnie, w pierwszym
otrzymanym przesłaniu przedstawia ona to doświadczenie w bardziej osobisty,
konkretny sposób, pełen żaru i czułości: „Zażądał ode mnie mojego serca.
Poprosiłam Go pokornie, by zechciał sobie je wziąć, co też uczynił i zanurzył je
w swoim własnym. Moje serce wyglądało jak mała cząstka atomu spalająca się w
rozżarzonym wnętrzu Jego serca” [117].
124. W innym miejscu zauważamy,
że Tym, który nam się daje, jest zmartwychwstały Chrystus, pełen chwały, pełen
życia i światła. Chociaż niejednokrotnie mówi o cierpieniach, które znosił dla
nas i o niewdzięczności, której doświadcza, to jednak nie wyróżniają się tu
krew ani bolesne rany, ale światło i ogień Żyjącego. Rany Męki, które nie
znikają, zostają przemienione. W ten sposób, Tajemnica Paschalna objawia się tu
w całości: „W inny piątek, podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu (…)
stanął przede mną Jezus Chrystus, mój ukochany Mistrz, jaśniejący w chwale.
Jego pięć ran świeciło jak pięć słońc. Z Jego najświętszego człowieczeństwa
wydobywały się we wszystkich kierunkach ogniste płomienie, ale szczególnie z
Jego godnej czci piersi, podobnej do rozpalonego pieca. Kiedy ona się otwarła,
zobaczyłam Jego Serce, to Serce, które wszystkich ogarnia miłością i samo jest
godne wszelkiej miłości. Serce to było niewyczerpanym źródłem tych płomieni. Z
kolei odsłonił przede mną nieopisane cudowne dzieła Jego prawdziwej miłości i
pokazał mi, jak bardzo ukochał nas, ludzi, jakkolwiek odpłacamy Mu za to
jedynie niewdzięcznością i wzgardą” [118] .
Święty Klaudiusz de La Colombière
125. Kiedy św. Klaudiusz de La
Colombière dowiedział się o doświadczeniach św. Małgorzaty, natychmiast stał
się ich obrońcą i głosicielem. Odegrał on szczególną rolę w zrozumieniu i
rozpowszechnianiu tego nabożeństwa do Najświętszego Serca, ale także w jego
interpretacji w świetle Ewangelii.
126. Podczas gdy niektóre
wyrażenia św. Małgorzaty, jeśli zostałyby źle zrozumiane, mogłyby prowadzić do
zbytniego zaufania własnym aktom poświęcenia się i ofiarom, św. Klaudiusz
pokazuje, że kontemplacja Serca Chrystusa, jeśli jest autentyczna, nie wywołuje
samozadowolenia ani pychy w ludzkich doświadczeniach lub wysiłkach, ale
nieopisane zatracenie się w Chrystusie, które wypełnia życie pokojem,
bezpieczeństwem i zdecydowaniem. Bardzo dobrze wyraził tę bezgraniczną ufność w
słynnej modlitwie:
„Mój Boże, wierzę mocno, że
opiekujesz się wszystkimi, którzy pokładają w Tobie nadzieję. Nie potrzebują
niczego, kiedy polegają na Tobie we wszystkim. Dlatego postanawiam żyć w
przyszłości bez żadnych trosk i zrzucić z siebie wszystkie moje niepokoje (…).
Nigdy nie stracę mojej nadziei. Zachowam ją do ostatniego momentu mojego życia.
Wszystkie demony piekielne na próżno będą szukać sposobności, by mi ją odebrać
(…). Choćby niektórzy oczekiwali szczęścia od swoich bogactw lub talentów;
choćby inni polegali na niewinności swojego życia, na surowości swoich pokut,
na liczbie swoich jałmużn lub na żarliwości swoich modlitw, (…) to jednak,
Panie, moja ufność pokładana w Tobie jest moją jedyną ufnością: ta ufność nigdy
nikogo nie zwiedzie (…). Dlatego jestem pewien, że będę szczęśliwy na wieki,
bowiem mam mocną nadzieję, że tak będzie, i to od Ciebie, mój Boże, pochodzi
cała moja nadzieja” [119].
127. W styczniu 1677 r., św.
Klaudiusz napisał notatkę, poprzedzoną kilkoma wersami odnoszącymi się do
pewności, jaką odczuwał w związku ze swoim posłannictwem: „Poznałem, że Bóg
zechciał, abym służył Mu, starając się spełnić Jego pragnienia dotyczące nabożeństwa,
które zaproponował pewnej osobie, z którą w bardzo poufny sposób się
porozumiewa, a dla której dobra pragnął posłużyć się moją słabością” [120] .
128. Ważne jest, aby zauważyć,
jak w duchowości La Colombière’a obecna jest radosna synteza bogatego i
pięknego doświadczenia duchowego św. Małgorzaty, oraz bardzo konkretnej
kontemplacji Ćwiczeń ignacjańskich. Na początku Trzeciego Tygodnia miesięcznych
Ćwiczeń pisał on tak: „Dwie rzeczy poruszyły mnie nadzwyczajnie. Pierwsza z
nich to usposobienie, z jakim Jezus Chrystus objawił się tym, którzy Go
szukali. Jego Serce pogrążone jest w straszliwej udręce; wszystkie uczucia
wzburzone w Nim, cała natura jest wstrząśnięta, a mimo tego chaosu, mimo
wszystkich pokus, Serce zwraca się wprost ku Bogu; nie waha się, by obrać
stronę wskazywaną przez cnotę, i to przez najwyższą z cnót (…). Druga rzecz to
zachowanie tegoż Serca wobec Judasza, który Go zdradza, wobec Apostołów, którzy
tchórzliwie Go opuszczają, wobec kapłanów i innych odpowiedzialnych za Jego
prześladowanie. To wszystko nie zdołało wzbudzić w Nim najmniejszego uczucia
nienawiści czy oburzenia (…). Przedstawiam sobie zatem to Serce bez goryczy,
bez zaciekłości, pełne prawdziwej czułości wobec swych nieprzyjaciół” [121] .
Święty Karol de Foucauld i Święta
Teresa od Dzieciątka Jezus
129. Św. Karol de Foucauld i św. Teresa
od Dzieciątka Jezus, nie mając takich intencji, przekształcili niektóre
elementy nabożeństwa do Serca Chrystusa, pomagając nam zrozumieć je z jeszcze
większą wiernością Ewangelii. Zobaczmy teraz, jak to nabożeństwo wyrażało się w
ich życiu. W następnym rozdziale powrócimy do nich, aby ukazać wyjątkowość
wymiaru misyjnego, który oboje rozwinęli na różne sposoby.
Iesus Caritas
130. W Louye, św. Karol de Foucauld
nawiedzał Najświętszy Sakrament wraz ze swoją kuzynką, panią de Bondy, a ona
pewnego dnia wskazała mu obraz Najświętszego Serca [122]. Ta kuzynka, jak sam
przyznaje, odegrała kluczową rolę w nawróceniu Karola: „Ponieważ to Panią dobry
Bóg uczynił pierwszym narzędziem swojego miłosierdzia względem mnie, na Panią
też to całe miłosierdzie spływa. Co by teraz ze mną było, gdyby mnie Pani nie
nawróciła, nie przyprowadziła z powrotem do Jezusa, nie nauczyła krok po kroku,
słowo po słowie tego, co pobożne i dobre?” [123]. Ale tym, co w nim obudziła,
była właśnie paląca świadomość miłości Jezusa. Wszystko się w tym zawierało, to
było najważniejsze. A skoncentrowało się to szczególnie na nabożeństwie do
Serca Chrystusa, w którym znajdował on bezgraniczne miłosierdzie: „Miejmy
nadzieję w nieskończonym miłosierdziu Tego, którego Najświętsze Serce dała mi
Pani poznać” [124].
131. Następnie, jego kierownik
duchowy, ks. Henri Huvelin, pomógł mu zgłębić tę cenną tajemnicę: „To
błogosławione Serce, o którym Ksiądz tak często nam mówił” [125]. W dniu 6
czerwca 1889 r. Karol poświęcił się Najświętszemu Sercu, w którym znajdował miłość
absolutną. Mówi on do Chrystusa: „Tak hojnie mnie obdarzyłeś dobrodziejstwami,
że wydawałoby się niewdzięcznością wobec Twego Serca nie wierzyć, iż jest ono
gotowe napełnić mnie wszelkim dobrem, nawet największym, albowiem zarówno Twoja
miłość, jak i Twoja hojność są bez miary” [126]. Zostanie on pustelnikiem „pod
imieniem Najświętszego Serca” [127].
132. Dnia 17 maja 1906 r., tego
samego, w którym brat Karol nie może już sam celebrować Mszy św., pisze tę
obietnicę: „Dozwolić, by we mnie żyło zawsze Serce Jezusa, abym nie ja żył, ale
Serce Jezusa żyło we mnie, podobnie jak On żył w Nazarecie” [128]. Jego
przyjaźń z Jezusem, płynąca z serca do serca, nie miała w sobie nic z
intymistycznej dewocji. W niej zakorzenione było to ogołocone nazaretańskie
życie, poprzez które Karol pragnął naśladować Chrystusa i upodabniać się do
Niego. To czułe nabożeństwo do Serca Chrystusa miało bardzo wyraźne skutki w
jego stylu życia, a jego Nazaret karmił się tą bardzo osobistą relacją z Sercem
Chrystusa.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus
133. Podobnie jak św. Karol de Foucauld, także św. Teresa
od Dzieciątka Jezus oddychała potężną pobożnością, która zalała Francję w XIX
wieku. Ks. Almire’a Pichona, który był kierownikiem duchowym jej rodziny,
uważano za wielkiego apostoła Najświętszego Serca. Jedna z jej sióstr przyjęła
imię zakonne „Maria od Najświętszego Serca”, a klasztor, do którego św. Teresa
wstąpiła, był poświęcony Najświętszemu Sercu. Jednak jej pobożność nabrała
własnych cech, wykraczających poza ramy, w jakich wyrażała się w tamtej epoce.
134. Kiedy miała piętnaście lat,
znalazła sposób na podsumowanie swojej relacji z Jezusem: „Ten, którego Serce
biło w zjednoczeniu z moim” [129]. Dwa lata później, kiedy mówiono jej o Sercu
ukoronowanym cierniami, dodała w pewnym liście: „Wiesz, co do mnie, to nie
patrzę na Najświętsze Serce tak jak wszyscy. Myślę, że Serce mojego Oblubieńca
jest wyłącznie moje, tak jak moje należy tylko do Niego samego. A myśląc tak,
mówię do Niego w rozkosznej samotności serca z sercem oczekując na tę chwilę,
gdy będę mogła kontemplować Go twarzą w twarz” [130].
135. W jednym z wierszy wyraziła
ona sens swojej pobożności, opartej bardziej na przyjaźni i zaufaniu niż na
pewności własnych wyrzeczeń:
„Miłością tchnące Serce ja mieć
muszę…
Serce, co wspiera potęgi swej
mocą,
Serce, co kocha nawet słabą duszę
I nie opuści ani dniem, ni nocą.
Ale serc stworzeń mam tylko
zaranie…
Miłość ich kruszą gromne śmierci
burze…
Gdy Serce weźmie Bóg w mojej
naturze,
To cierpiąc ze mną – Bratem mi
się stanie” [131].
136. Być może najważniejszym
tekstem umożliwiającym zrozumienie znaczenia nabożeństwa św. Teresy do Serca
Chrystusa jest list, który napisała trzy miesiące przed śmiercią, do swojego
przyjaciela Maurice’a Bellière’a: „Gdy widzę Magdalenę wkraczającą na salę
wypełnioną biesiadnikami, żeby łzami swymi oblewać nogi uwielbianego Mistrza,
którego dotyka po raz pierwszy, czuję, że serce jej zrozumiało przepastne
głębiny miłości i miłosierdzia Serca Jezusowego. A jakkolwiek wielką jest
grzesznicą, to Serce miłościwe, nie tylko gotowe jest przebaczyć jej, ale chce
jeszcze obdarzyć ją dobrodziejstwami poufnego zjednoczenia z sobą, wznieść ją
na najwyższe szczyty kontemplacji. Ach! Braciszku mój drogi, od czasu, gdy mnie
również zostało dane zrozumieć miłość Serca Jezusowego, przyznam się, że
wygnała ona wszelki lęk z serca mego! Wspomnienie moich przewinień upokarza
mnie, skłania mnie, by nie opierać się nigdy na własnych siłach, gdyż one są
jedynie słabością; ale to wspomnienie mówi mi jeszcze bardziej o miłosierdziu i
miłości” [132].
137. Moralistyczne umysły, które
domagają się kontrolowania miłosierdzia i łaski, powiedziałyby, że mogła to
powiedzieć, ponieważ była święta, ale, że grzesznik nie mógłby tego powiedzieć.
Czyniąc tak, pomijają w duchowości Teresy jej piękną nowość, która
odzwierciedla serce Ewangelii. Niestety, w niektórych kręgach chrześcijańskich
częste stały się próby zamknięcia Ducha Świętego w schemacie, pozwalającym mieć
wszystko pod swoją kontrolą. Jednak ta mądra Doktor Kościoła hamuje ich i
wprost zaprzecza tej ograniczającej interpretacji tymi bardzo jasnymi słowami:
„Gdybym popełniła wszystkie możliwe zbrodnie, miałabym zawsze taką samą ufność.
Czuję, że całe to morze grzechów byłoby tylko kroplą wody rzuconą w płonący
piec” [133] .
138. Siostrze Marii, która
chwaliła ją za hojną miłość do Boga, gotową nawet na męczeństwo, odpowiedziała
obszernie w liście, który dziś jest jednym z kamieni milowych w historii
duchowości. Ten tekst powinien być czytany tysiące razy ze względu na jej głębię,
jasność i piękno. Pomaga w nim siostrze „od Najświętszego Serca” nie
koncentrować tego nabożeństwa na aspekcie bolesnym, jak niektórzy rozumieli
zadośćuczynienie, jako rodzaj pierwszeństwa ofiary lub moralistycznej
poprawności. Ona natomiast, streszcza wszystko w zaufaniu, jako najlepszej
ofierze, miłej Sercu Chrystusa: „Moje pragnienia męczeństwa są niczym, nie mają
żadnego znaczenia, to bynajmniej nie one dają mi tę bezgraniczną ufność, jaką
odczuwam w sercu. Prawdę powiedziawszy, bogactwa duchowe czynią człowieka
niesprawiedliwym, jeżeli ma w nich upodobanie i sądzi, że są one czymś wielkim.
(…) Podoba Mu się we mnie to, gdy widzi, że miłuję moją małość i moje ubóstwo,
podoba Mu się moja ślepa ufność w miłosierdzie Jego… Oto jedyny mój skarb. (…)
Gdybyś pragnęła odczuwać radość, pociąg do cierpienia, szukałabyś wówczas
własnej pociechy. (…) Zrozum, że aby miłować Jezusa, aby być ofiarą Jego
miłości, im bardziej jest się słabym, bez pragnień i cnoty, tym bardziej jest
się podatnym na działanie tej Miłości trawiącej i przekształcającej. (…) Och!
Jakże bym chciała, żebyś zrozumiała, to co czuję…! Ufność i nic jak tylko
ufność powinna nas prowadzić do Miłości” [134].
139. W wielu swoich tekstach
zwraca uwagę na walkę z formami duchowości zbyt skoncentrowanymi na ludzkim
wysiłku, własnych zasługach, ofiarowywaniu wyrzeczeń, na określonych praktykach
mających na celu „zasłużenie na niebo”.
Dla niej, „zasługa nie polega na
tym, by czynić i dawać wiele, ale raczej na tym, by przyjmować” [135].
Przeczytajmy jeszcze raz niektóre z tych bardzo znaczących tekstów, w których
kładzie ona nacisk na tę drogę, będącą szybkim i łatwym sposobem na znalezienie
Pana poprzez serce.
140. Tak pisze do siostry Leonii:
„Zapewniam cię, że Pan Bóg jest daleko lepszy niż sądzisz. Zadowala się jednym
spojrzeniem, jednym westchnieniem miłości… Co do mnie, to uważam, że praktyka
doskonałości jest bardzo łatwa, bo zrozumiałam, że należy tylko chwycić Jezusa
za serce! Przypatrz się małemu dziecku, które rozgniewało matkę (…). Jeżeli
zbliży się do niej z rozbrajającym uśmiechem, wyciągnie rączki i powie:
«pocałuj mnie, mamusiu, już więcej tego nie zrobię», czyż matka nie uściska go
serdecznie, zapominając o tym co zrobiło? Wprawdzie wie ona dobrze, że przy
najbliższej sposobności drogie maleństwo zawini znowu, ale mimo to, jeżeli
ponownie odwoła się do jej serca, nie będzie nigdy ukarane” [136].
141. W pewnym liście do ojca
Adolphe’a Roullanda mówi: „Droga moja jest wyłącznie drogą ufności i miłości;
nie rozumiem dusz, które boją się tak tkliwego Przyjaciela. Kiedy czytam
niekiedy traktaty duchowne, w których doskonałość ukazana jest poprzez liczne
przeszkody, osaczona mnóstwem złudzeń, mój biedny, mały umysł męczy się szybko,
zamykam uczoną księgę, która zamęt wywołuje w mej głowie, a serce napełnia
oschłością i biorę Pismo święte. Wówczas wszystko staje się jasne i świetlane,
jedno słowo otwiera przed duszą horyzonty nieskończone, doskonałość wydaje mi
się tak łatwa; widzę, że wystarczy tyko uznać swoją nicość i oddać się jak
dziecko w ręce dobrego Boga” [137].
142. A zwracając się do ks.
Maurice’a Bellière’a, na temat pewnego rodzica, zauważa: „Nie wierzę, by serce
szczęśliwego ojca mogło oprzeć się synowskiej ufności dziecka, znając jego
szczerość i miłość. Nie łudzi się jednak, wie doskonale, że syn niejednokrotnie
popełni znowu te same winy, ale jest gotów zawsze przebaczyć, jeżeli syn zawsze
chwyci go za serce” [138].
Wpływ na Towarzystwo Jezusowe
143. Zobaczyliśmy, jak św.
Klaudiusz de La Colombière połączył duchowe doświadczenie św. Małgorzaty z
propozycją Ćwiczeń Duchowych. Uważam, że miejsce Najświętszego Serca w dziejach
Towarzystwa Jezusowego także zasługuje na krótką wzmiankę.
144. Duchowość Towarzystwa
Jezusowego zawsze proponowała „dogłębne poznanie Pana (…), abym Go więcej
kochał i więcej szedł w Jego ślady” [139]. Św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach
Duchowych zachęca nas, by stanąć przed Ewangelią, która mówi, że „zraniono włócznią
bok Jego i wypłynęła krew i woda” [140]. Gdy odprawiający rekolekcje staje
przed zranionym bokiem Chrystusa, Ignacy proponuje mu wejść do Serca Chrystusa.
To droga do osiągnięcia dojrzałości własnego serca pod opieką „mistrza uczuć”,
jak określił to św. Piotr Faber w jednym z listów do św. Ignacego [141] .
Również o. Juan Alfonso de Polanco wspomina o tym w swojej biografii św.
Ignacego: „Kardynał Contarini przyznawał, że znalazł w Ojcu Ignacym mistrza
uczuć” [142] . Rozmowy proponowane przez św. Ignacego są istotną częścią
takiego wychowania serca, tak abyśmy słyszeli i smakowali sercem przesłanie
Ewangelii i rozmawiali o tym z Panem. Św. Ignacy mówi, że możemy przekazywać
Panu nasze sprawy i prosić Go o radę na ich temat. Każdy rekolektant może dostrzec,
że w Ćwiczeniach ma miejsce dialog serca z sercem.
145. Św. Ignacy kończy medytacje
u stóp Krzyża, zachęcając odprawiającego ćwiczenia, aby z wielką czułością
zwrócił się do ukrzyżowanego Pana i zapytał Go „jakby przyjaciel mówił do
przyjaciela, albo sługa do pana swego”, co powinien dla Niego zrobić [143] .
Droga Ćwiczeń kończy się „Kontemplacją [pomocną] do uzyskania miłości”, z
której wypływa dziękczynienie i ofiarowanie „pamięci, rozumu i woli” Sercu,
które jest źródłem i początkiem każdego dobra [144]. Takie wewnętrzne poznanie
Pana nie buduje się przez nasze zdolności i wysiłki, ale wyprasza się jako dar.
146. To samo doświadczenie jest
podstawą długiego szeregu jezuickich kapłanów, którzy wyraźnie odwoływali się
do Serca Jezusa, takich jak św. Franciszek
Borgiasz, św. Piotr Faber, św. Alonso Rodriguez, o. Alvarez de Paz, o. Vincenzo
Carafa, o. Kasper Drużbicki i wielu innych. W 1883 r. Jezuici
oświadczyli, że „Towarzystwo Jezusowe akceptuje i przyjmuje w duchu największej
radości i wdzięczności powierzony mu przez naszego Pana Jezusa Chrystusa
najmilszy obowiązek praktykowania, popierania i szerzenia nabożeństwa do Jego
Najświętszego Serca” [145]. W grudniu 1871 r., o. Pieter Jan Beckx poświęcił
Towarzystwo Najświętszemu Sercu Jezusa, a jako świadectwo tego, że jest to
nadal aktualna część życia Towarzystwa, o. Pedro Arrupe uczynił to ponownie w
1972 r., z przekonaniem, które wyraził w następujących słowach: „Chcę przekazać
Towarzystwu coś, czego nie powinienem pominąć milczeniem. Od czasu mojego
nowicjatu zawsze byłem głęboko przekonany, że to, co nazywamy nabożeństwem do
Najświętszego Serca, stanowi symboliczny wyraz najgłębszej istoty ducha
ignacjańskiego oraz niesie ze sobą niezwykłą skuteczność – ultra quam
speraverint – zarówno dla osobistej doskonałości, jak i dla owocności
apostolskiej. Nadal żywię to samo przekonanie. (…) W tym nabożeństwie odnajduję
jedno z najgłębszych źródeł mojego życia duchowego” [146].
147. Gdy św. Jan Paweł II wezwał
„wszystkich członków Towarzystwa, by z jeszcze większym oddaniem szerzyli ten
kult, który bardziej niż kiedykolwiek spełnia oczekiwania naszych czasów”,
uczynił to dlatego, że dostrzegał ścisłe związki między nabożeństwem do Serca
Chrystusa a duchowością ignacjańską, ponieważ „pragnienie «bliskiego poznania
Pana» i serdecznej «rozmowy» z Nim jest – dzięki Ćwiczeniom Duchowym – cechą
charakterystyczną duchowego dynamizmu apostolskiego i ignacjańskiego,
całkowicie oddanego służbie miłości Serca Bożego” [147].
Długi strumień życia wewnętrznego
148. Nabożeństwo do Serca
Chrystusa powraca w duchowej drodze wielu różnych świętych, i u każdego z nich
ta pobożność przyjmuje nowy wymiar. Przykładowo, św. Wincenty a Paulo mawiał,
że tym, czego Bóg pragnie jest serce: „Bóg żąda przede wszystkim naszego serca,
ono jest najważniejsze. Dlaczego jest tak, że ktoś, kto nie ma dóbr, będzie
miał większą zasługę niż ten, kto posiada wielkie dobra i ich się wyrzeka?
Dlatego, że ten kto nic nie posiada, bardziej kocha Boga. A tego Bóg pragnie
szczególnie” [148]. Wiąże się to ze zgodą na zjednoczenie własnego serca z
Sercem Chrystusa: „Coś niesłychanego! Siostra czyni wszystko, co może, by
przysposobić swe serce do zjednoczenia go z sercem Jezusa (…) jakich to
błogosławieństw nie otrzyma od Boga!” [149] .
149. Czasami mamy pokusę, by
uważać tę tajemnicę miłości za godny podziwu fakt z przeszłości, za piękną
duchowość z dawnych czasów. Musimy wciąż na nowo przypominać sobie, co mówił
pewien święty misjonarz, że „to Boskie Serce, które pozwoliło się przebić
włócznią wroga, aby z tej świętej rany wylać sakramenty, dzięki którym został
uformowany Kościół, wcale nie przestało kochać” [150]. Inni święci, bardziej
współcześni, tacy jak św. o. Pio z Pietrelciny, św. Teresa z Kalkuty i wielu
innych, mówią ze szczerym oddaniem o Sercu Chrystusa. Chciałbym jednak
przypomnieć również doświadczenia św. Faustyny Kowalskiej, które na nowo
ożywiają nabożeństwo do Serca Chrystusa, mocno akcentując chwalebne życie
Zmartwychwstałego i Boże miłosierdzie. Rzeczywiście, pod wpływem tych jej
doświadczeń oraz czerpiąc ze spuścizny duchowej, pozostawionej przez św.
biskupa Józefa Sebastiana Pelczara (1842-1924) [151], św. Jan Paweł II ściśle
połączył swoją refleksję na temat miłosierdzia z nabożeństwem do Serca
Chrystusa: „W sposób szczególny zdaje się Kościół wyznawać miłosierdzie Boga i
oddawać mu cześć, zwracając się do Chrystusowego Serca; właśnie bowiem
zbliżenie do Chrystusa w tajemnicy Jego Serca pozwala nam zatrzymać się w tym
(…) punkcie” [152]. Ten sam św. Jan Paweł II, nawiązując do Najświętszego
Serca, wyznał w bardzo osobisty sposób: „Przemawiała ona do mnie od młodych
lat” [153].
150. Aktualność nabożeństwa do
Serca Chrystusa jest szczególnie widoczna w pracy ewangelizacyjnej i
wychowawczej licznych żeńskich i męskich zgromadzeń zakonnych, które od
początku były naznaczone tym chrystologicznym doświadczeniem duchowym.
Wymienienie ich wszystkich byłoby niekończącym się wyzwaniem. Oto tylko dwa
losowo wybrane przykłady: „Impuls do podjęcia swego misyjnego zadania znalazł
Założyciel [św. Daniele Comboni] w tajemnicy Serca Jezusa” [154]. „Ogarnięte
miłością Jezusowego Serca dążymy do wzrostu osoby w jej godności ludzkiej i
godności dziecka Bożego. Opieramy się na Ewangelii, na jej wymaganiach miłości,
przebaczenia, sprawiedliwości i solidarności z ubogimi i z ludźmi marginesu”
[155]. Podobnie, sanktuaria poświęcone Sercu Chrystusa, rozsiane po świecie, są
urzekającym źródłem duchowości i żarliwości. Do wszystkich, którzy w jakiś
sposób uczestniczą w życiu tych miejsc wiary i miłości, kieruję moje ojcowskie
błogosławieństwo.
Nabożeństwo pocieszenia
151. Rana boku Zmartwychwstałego,
z której wypływa żywa woda, pozostaje otwarta. Ta wielka rana zadana włócznią
oraz rany od korony cierniowej, które często pojawiają się w wizerunkach
Najświętszego Serca, są nierozerwalnie związane z tym nabożeństwem. W nim
bowiem kontemplujemy miłość Jezusa, który był zdolny oddać siebie aż do końca.
Serce Zmartwychwstałego zachowuje te znaki całkowitego oddania się, które
przyniosło ogromne cierpienie za nas. Jest zatem w pewnym znaczeniu
nieuniknione, że wierzący pragnie odpowiedzieć nie tylko na tę wielką miłość,
ale także na ból, który Chrystus zgodził się znieść ze względu na tę miłość.
Wraz z Nim na Krzyżu
152. Warto wspomnieć o tym
uzewnętrznieniu duchowego doświadczenia, powstałego wokół Serca Chrystusa: o
wewnętrznym pragnieniu niesienia Mu pociechy. Nie będę teraz omawiać praktyki
„zadośćuczynienia”, którą uważam za lepiej osadzoną w kontekście społecznym tej
duchowości, a którą rozwinę w następnym rozdziale. Teraz, chciałbym skupić się
jedynie na pragnieniu, które często pojawia się w sercu kochającego wierzącego,
gdy kontempluje on tajemnicę Męki Chrystusa i doświadcza jej jako tajemnicy, o
której nie tylko pamięta, ale która, dzięki łasce, staje się obecna, a raczej
prowadzi nas do mistycznej obecności w tym odkupieńczym momencie. Jeśli
Umiłowany jest najważniejszy, jak zatem możemy nie chcieć Go pocieszać?
153. Papież Pius XI starał się
ugruntować to doświadczenie, zachęcając nas do uznania, że tajemnica Odkupienia
przez Mękę Chrystusa, dzięki łasce Bożej, przekracza wszelkie ramy czasu i
przestrzeni, tak że jeśli On na Krzyżu ofiarował się również za przyszłe
grzechy, nasze grzechy, to w ten sam sposób nasze czyny ofiarowane dzisiaj dla
pocieszenia Go, przekraczając czasy, dotarły do Jego zranionego Serca: „Jeśli
jednak z powodu naszych grzechów, chociaż one należały do przyszłości, a jednak
były także przewidziane, smutna była dusza Chrystusa aż do śmierci, to bez
wątpienia nie mniejszej On doznał pociechy, przewidując już wtedy i nasze
zadośćuczynienie, jak wówczas, gdy «ukazał Mu się anioł z nieba» ( Łk 22, 43),
by pocieszyć Serce Jego, umęczone odrazą i obawą. Dlatego też możemy i
powinniśmy to Najświętsze Serce, które niewdzięczni ludzie bez ustanku
grzechami ranią, i teraz pocieszyć w ten cudowny, lecz prawdziwy sposób” [156].
Racje serca
154. Może się wydawać, że ten
przejaw pobożności nie ma wystarczającej podstawy teologicznej, ale w
rzeczywistości, serce ma swoje racje. Sensus fidelium wyczuwa, że jest tu coś
tajemniczego, co wykracza poza naszą ludzką logikę, i że Męka Chrystusa nie jest
zwykłym faktem z przeszłości: możemy w niej uczestniczyć przez wiarę.
Rozważanie ofiarowania się Chrystusa na krzyżu, jest dla pobożności wiernych
czymś większym niż zwykłym wspomnieniem. To przekonanie jest mocno umocowane w
teologii [157]. Do tego dochodzi świadomość własnego grzechu, który On poniósł
na swoich zranionych ramionach, i naszej nieudolności wobec tak wielkiej
miłości, która zawsze nieskończenie nas przewyższa.
155. W każdym przypadku zadajemy
sobie pytanie, jak można zwracać się do żywego, zmartwychwstałego, w pełni
szczęśliwego Chrystusa i jednocześnie pocieszać Go w Męce. Weźmy pod uwagę
fakt, że zmartwychwstałe Serce zachowuje swoją ranę jako trwałą pamiątkę, a
działanie łaski wywołuje doświadczenie, które nie jest w pełni zawarte w
momencie chronologicznym. Te dwa przekonania pozwalają nam uznać, że stoimy
wobec mistycznej drogi, która przekracza możliwości rozumu i wyraża to, co samo
Słowo Boże nam podpowiada. „Lecz – pisze Papież Pius XI – jakżesz tego rodzaju
nabożne ćwiczenia zadośćuczynienia mogą pocieszyć Chrystusa, który szczęśliwie
w Niebiesiech króluje? Na to odpowiadamy – «daj mi miłującego, a on zrozumie,
co mówię» – przytaczając słowa św. Augustyna ( In Ioannis Evangelium tract.
XXIV, 4), które do tego jak najlepiej się stosują. Ktokolwiek bowiem Boga
prawdziwie miłuje, ten patrząc w przeszłość, widzi i wyczuwa, jak Chrystus za
człowieka cierpi, znosi ból i najsroższe katusze, «dla nas ludzi i dla naszego
zbawienia» prawie, że zmiażdżony zostaje smutkiem, obawą i poniżeniem i
wreszcie «starty z powodu zbrodni naszych» ( Iz 53, 5), zbawia nas przez swą
mękę. A te wszystkie rozmyślania nabożnych dusz na tym głębszej powinny opierać
się prawdzie, ile że grzechy i nieprawości, popełnione i rzezi ludzi każdego
czasu, były powodem, że Syn Boga wydany został śmierci” [158].
156. To nauczanie Piusa XI należy
wziąć pod uwagę. Rzeczywiście, kiedy Pismo św. stwierdza, że wierzący, którzy
nie żyją zgodnie ze swoją wiarą „krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i
wystawiają Go na pośmiewisko” (Hbr 6, 6), albo że kiedy znoszą cierpienie dla
innych „dopełniają braki udręk Chrystusa” (Kol 1, 24), lub że Chrystus podczas
swojej Męki wstawiał się nie tylko za ówczesnych uczniów, ale także „za tymi,
którzy dzięki ich słowu będą wierzyć w Niego” (J 17, 20), to mówi wówczas coś,
co burzy nasze ograniczone schematy. Pokazuje nam też, że nie jest możliwe
ustanowienie „przed” i „po” pozbawionych jakiegokolwiek związku, nawet jeśli
nasze myślenie nie potrafi tego wyjaśnić. Ewangelia, w swoich różnych
aspektach, służy nie tylko do rozważania czy wspominania, ale do przeżywania
miłości, zarówno w uczynkach miłości, jak i w wewnętrznym doświadczeniu, a
odnosi się to szczególnie do tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Czasowe podziały, którymi posługują się nasze umysły, nie wydają się zawierać w
sobie prawdy tego doświadczenia wiary, w którym łączy się zjednoczenie z
cierpiącym Chrystusem, a jednocześnie siła, pocieszenie i przyjaźń, którymi
cieszymy się wspólnie ze Zmartwychwstałym.
157. Widzimy więc jedność
Misterium Paschalnego w swoich dwóch nierozłącznych aspektach, które wzajemnie
się rozjaśniają. To jedyne Misterium, uobecnione przez łaskę w jej dwóch
wymiarach, sprawia, że gdy staramy się ofiarować coś Chrystusowi dla Jego pocieszenia,
to nasze własne cierpienia zostają oświecone i przemienione przez paschalne
światło miłości. To znaczy, że uczestniczymy w tym Misterium w naszym
konkretnym życiu, ponieważ sam Chrystus chciał wcześniej uczestniczyć w naszym
życiu, chciał przeżyć uprzedzająco, jako Głowa, to, czego doświadczy Kościół –
Jego Ciało, zarówno w ranach, jak i pocieszeniach. Kiedy żyjemy w łasce Bożej,
to wzajemne uczestnictwo staje się doświadczeniem duchowym. Ostatecznie, jest
Zmartwychwstały, który poprzez działanie swojej łaski, umożliwia nam tajemnicze
zjednoczenie z Jego Męką. Wiedzą o tym wierzące serca, które doświadczają
radości zmartwychwstania, ale jednocześnie pragną uczestniczyć w losie swego
Pana. Są gotowi na ten udział poprzez cierpienia, zmęczenie, rozczarowania i
lęki, które są częścią ich życia. Nie przeżywają tego Misterium w samotności,
ponieważ te rany są w równym stopniu uczestnictwem w przeznaczeniu mistycznego
ciała Chrystusa, kroczącego w świętym Ludzie Bożym i noszącego w sobie los
Chrystusa w każdym czasie i miejscu historii. Pobożność pocieszenia nie jest
ahistoryczna czy abstrakcyjna, ale staje się ciałem i krwią na drodze Kościoła.
Skrucha
158. Niepohamowane pragnienie
pocieszania Chrystusa, które ma swój początek w bolesnej kontemplacji tego, co
On wycierpiał dla nas, karmi się także szczerym przyznaniem się do naszych
zniewoleń, przywiązań, braku radości w wierze, próżnych dążeń i, poza konkretnymi
grzechami, do niedopasowania naszego serca do Jego miłości i planu. Jest to
doświadczenie, które nas oczyszcza, ponieważ miłość potrzebuje oczyszczenia
przez łzy, które ostatecznie pozostawiają nas bardziej spragnionymi Boga i
mniej obsesyjnie skupionymi na sobie.
159. Widzimy więc, że im głębsze
staje się pragnienie pocieszenia Pana, tym bardziej pogłębia się skrucha
wierzącego serca, i „nie jest to poczucie winy, które obala na ziemię, nie jest
to skrupulatność, która paraliżuje, lecz dobroczynne ukłucie, które pali
wnętrze i uzdrawia, ponieważ serce, widząc swoje zło i uznając siebie za
grzesznika, otwiera się, przyjmuje działanie Ducha Świętego, żywej wody, która
porusza je, sprawiając, że łzy spływają po twarzy (…). Nie oznacza to użalania
się nad sobą, do czego często jesteśmy kuszeni. (…) płakać nad sobą, to
poważnie żałować, że zasmuciliśmy Boga grzechem; to przyznać, że zawsze
jesteśmy dłużnikami, a nigdy wierzycielami; (…) jak kropla drąży kamień, tak
też i łzy powoli drążą zatwardziałe serca. W ten sposób jesteśmy świadkami cudu
smutku, dobrego smutku, który prowadzi do łagodności. (…) skrucha jest nie tyle
owocem naszej sprawności, lecz łaską i jako taka musi być wyproszona na
modlitwie” [159]. Jest to proszenie o „boleść wespół z Chrystusem pełnym boleści,
o udrękę serca z Chrystusem udręczonym, o łzy i mękę wewnętrzną z powodu tak
wielkiej męki, którą Chrystus wycierpiał za mnie” [160].
160. Dlatego proszę, aby nikt nie
wyśmiewał się z przejawów żarliwej wiary świętego i wiernego Ludu Bożego, który
w swojej pobożności ludowej stara się pocieszyć Chrystusa. Zachęcam wszystkich,
aby zadali sobie pytanie, czy w niektórych przejawach tej miłości, która stara
się pocieszyć Pana, nie ma więcej racjonalności, prawdy i mądrości niż w
zimnych, odległych, wykalkulowanych i minimalnych aktach miłości, do których
zdolni jesteśmy my, którzy twierdzimy, że posiadamy wiarę bardziej refleksyjną,
rozwiniętą i dojrzałą.
Pocieszeni, aby pocieszać
161. W tej kontemplacji Serca
Chrystusa, dającego siebie aż do końca, my zostajemy pocieszeni. Ból, który
odczuwamy w sercach, ustępuje miejsca całkowitemu zaufaniu, a na koniec
pozostaje wdzięczność, czułość, pokój, pozostaje Jego miłość królująca w naszym
życiu. Skrucha „nie powoduje udręki, lecz uwalnia duszę od ciężaru, ponieważ
oddziałuje na ranę grzechu, pozwalając nam przyjąć czułość Pana” [161]. Nasze
zaś cierpienie jednoczy się z cierpieniem Chrystusa na krzyżu, ponieważ kiedy
mówimy, że łaska pozwala nam pokonać wszelkie odległości, oznacza to również,
że Chrystus, kiedy cierpiał, jednoczył się ze wszystkimi cierpieniami swoich
uczniów na przestrzeni dziejów. Tak więc, jeśli cierpimy, możemy doznać
wewnętrznej pociechy, wiedząc, że sam Chrystus cierpi z nami. Pragnąc Go
pocieszyć, zostajemy pocieszeni.
162. W pewnym miejscu tej
kontemplacji wierzącego serca, musi jednak wybrzmieć owo dramatyczne wezwanie
Pana: „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!” (Iz 40, 1). Przypominają się nam
również słowa św. Pawła, który podkreśla, że Bóg nas pociesza „byśmy sami mogli
pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku, tą pociechą, której doznajemy od
Boga” (2 Kor 1, 4).
163. Zachęca nas to teraz do
podjęcia starań o pogłębienie wymiaru wspólnotowego, społecznego i misyjnego
każdego autentycznego nabożeństwa do Serca Chrystusa. W tym samym bowiem
momencie, w którym Serce Chrystusa prowadzi nas do Ojca, posyła nas do braci. W
owocach służby, braterstwa i misji, które Serce Chrystusa wydaje poprzez nas,
wypełnia się wola Ojca. W ten sposób krąg się zamyka: „Ojciec mój przez to
dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie” (J 15, 8).
V.
MIŁOŚĆ DLA MIŁOŚCI
164. W duchowych doświadczeniach
św. Małgorzaty Marii, wraz z żarliwym wyznaniem miłości Jezusa Chrystusa,
odnajdujemy również wewnętrzny rezonans nawołujący do oddania życia. Wiedzieć,
że jest się kochanym i pokładać całą ufność w tej miłości, nie oznacza
przekreślenia całej zdolności do obdarowywania, nie implikuje to rezygnacji z
nieodpartego pragnienia, by dać jakąś odpowiedź, na miarę naszych skromnych i
ograniczonych zdolności.
Skarga i prośba
165. Począwszy od drugiego
wielkiego objawienia się św. Małgorzacie, Jezus wyraża smutek, ponieważ za Jego
wielką miłość do ludzi „odpłacamy Mu jedynie niewdzięcznością i wzgardą”,
„oziębłością i obojętnością”. „To Mnie boli bardziej – dodał przy tym – niż
wszystko inne, co musiałem znieść w czasie mej męki” [162].
166. Jezus mówi o swoim
pragnieniu bycia kochanym, pokazując nam, że Jego Serce nie jest obojętne na
naszą odpowiedź na Jego pragnienie: „Gorąco pragnę, żeby ludzie Mnie kochali w
Przenajświętszym Sakramencie i prawie nikogo nie znajduję, kto by się zdobył
zaspokoić moje pragnienie, okazując wzajemność” [163]. Jezus prosi o miłość.
Kiedy wierzące serce to odkrywa, pojawia się spontaniczna odpowiedź, która nie
jest uciążliwym poszukiwaniem wyrzeczeń ani zwykłym wypełnieniem przykrego
obowiązku, ale jest kwestią miłości: „doznałam od mojego Boga nadzwyczajnych
łask. Równocześnie poczułam w sobie gorące pragnienie odwdzięczenia się Mu
miłością za miłość” [164]. Tak naucza Leon XIII, pisząc, że poprzez wizerunek
Najświętszego Serca, miłość Chrystusa „pobudza do odwzajemnienia się również
miłością” [165].
Przedłużać jego miłość w braciach
167. Musimy powrócić do Słowa
Bożego, aby zrozumieć, że najlepszą odpowiedzią na miłość Jego Serca jest
miłość do naszych braci i sióstr; nie ma większego czynu, jaki możemy Mu
ofiarować, aby miłość odwzajemnić miłością. Słowo Boże mówi o tym z całkowitą
jasnością:
„Wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
„Bo całe Prawo wypełnia się w tym
jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Ga 5, 14).
„My wiemy, że przeszliśmy ze
śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J
3, 14).
„Kto nie miłuje brata swego,
którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
168. Miłości do naszych braci i
sióstr nie da się wyprodukować, nie jest ona wynikiem jakiegoś naszego
naturalnego wysiłku, ale wymaga przemiany naszego egoistycznego serca. Wtedy
samorzutnie pojawia się dobrze znana suplikacja: „Jezu, uczyń serca nasze według
Serca Twego”. Z tej samej przyczyny zachęta św. Pawła nie brzmiała: „Usiłujcie
wykonywać dobre dzieła”. Jego zachęta była precyzyjna: „To dążenie niech was
ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (Flp 2, 5).
169. Warto przypomnieć, że w
Cesarstwie Rzymskim wielu ubogich, cudzoziemców i innych odrzuconych ludzi,
znajdowało szacunek, życzliwość i opiekę u chrześcijan. Świadczy o tym
rozumowanie cesarza Juliana Apostaty, który zastanawiał się, dlaczego chrześcijanie
byli tak szanowani, dlaczego tak wielu szło za nimi, i uważał, że jednym z
powodów było ich zaangażowanie w pomoc biednym i cudzoziemcom, ponieważ
Cesarstwo pomijało ich i pogardzało nimi. Z tego powodu cesarz nie mógł znieść
faktu, że jego ubodzy nie otrzymywali pomocy z jego strony, podczas gdy
znienawidzeni chrześcijanie „oprócz swoich żywią także naszych” [166]. W liście
skupia się przede wszystkim na nakazie tworzenia instytucji charytatywnych, aby
konkurować z chrześcijanami i zyskać szacunek społeczeństwa: „W każdym mieście
zakładaj liczne gospody dla przyjezdnych, aby z ludzkości naszej mógł korzystać
każdy potrzebujący. (…) Przyzwyczajaj ludność helleńską do takiej
dobroczynności” [167]. Nie osiągnął jednak zamierzonego celu, z pewnością dlatego,
że za tymi dziełami nie kryła się chrześcijańska miłość, pozwalająca uznać
wyjątkową godność każdego człowieka.
170. Utożsamiając się z tymi,
którzy w hierarchii społecznej stoją najniżej (por. Mt 25, 31-46), „Jezus
przyniósł wielką nowość uznania godności każdej osoby, a także i przede
wszystkim tych osób, które zostały zakwalifikowane jako «niegodne». Ta nowa zasada
w historii ludzkości, zgodnie z którą człowiek jest tym bardziej «godny»
szacunku i miłości, im jest słabszy, bardziej nieszczęśliwy i cierpiący, nawet
do utraty swojej ludzkiej «postaci», zmieniła oblicze świata, dając początek
instytucjom, które opiekują się ludźmi w trudnych warunkach: porzuconymi
dziećmi, sierotami, osobami starszymi pozostawionymi samym sobie, chorymi
psychicznie, osobami z nieuleczalnymi chorobami lub poważnymi deformacjami,
tymi, którzy żyją na ulicach” [168].
171. Również przez pryzmat rany
Jego Serca, wpatrywanie się w Pana, który „przyjął nasze słabości i dźwigał
choroby” ( Mt 8, 17), pomaga nam zwracać większą uwagę na cierpienie i potrzeby
innych, czyni nas wystarczająco silnymi, aby uczestniczyć w Jego dziele
zbawczym, jako narzędzia Jego miłości [169]. Jeśli kontemplujemy dar z siebie,
złożony przez Chrystusa za wszystkich, nieuniknione staje się pytanie, dlaczego
nie jesteśmy w stanie oddać naszego życia za innych: „Po tym poznaliśmy miłość,
że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” ( 1 J
3, 16).
Niektóre echa w historii
duchowości
172. Ten związek między
nabożeństwem do Serca Jezusa a zaangażowaniem na rzecz braci i sióstr, przewija
się przez całe dzieje duchowości chrześcijańskiej. Spójrzmy na kilka
przykładów.
Być źródłem dla innych
173. Począwszy od Orygenesa,
różni Ojcowie Kościoła wyjaśniali tekst Jana 7, 38 – „Rzeki wody żywej popłyną
z jego wnętrza” – jako odnoszący się do samego wierzącego, chociaż jest to
konsekwencja faktu, że on sam pił z Chrystusa. Tak więc, zjednoczenie z
Chrystusem ma na celu nie tylko ugaszenie własnego pragnienia, ale także
sprawia, że stajemy się źródłem ożywczej wody dla innych. Orygenes powiedział,
że Chrystus spełnia swoją obietnicę, sprawiając, że wypływają z nas strumienie
wody: „Dusza człowieka, stworzona na obraz Boży, może w sobie zawierać i z
siebie wydobywać studnie, źródła i rzeki” [170].
174. Św. Ambroży zalecał, by pić
z Chrystusa, „aby źródło wody w was obfitowało i wypływało ku życiu wiecznemu”
[171]. A Mariusz Wiktoryn utrzymywał, że Duch Święty jest dany w takiej
obfitości, że „ten, kto Go otrzymuje, staje się łonem, które wylewa rzeki wody
żywej” [172]. Św. Augustyn mówił, że tą rzeką, która wypływa z wierzącego, jest
życzliwość [173]. Św. Tomasz z Akwinu powtórzył tę ideę, twierdząc, że gdy ktoś
„śpieszy się, by przekazywać innym rozmaite dary łaski, które otrzymał od Boga,
z jego wnętrza wypływa woda żywa” [174].
175. Rzeczywiście, jeśli „ofiara
Krzyża złożona z miłością i pokorą przyniosła nieskończone wynagrodzenie
należne za grzechy rodu ludzkiego” [175], to Kościół, który rodzi się z Serca
Chrystusa, przedłuża i przekazuje w każdym czasie i miejscu skutki tej jedynej
odkupieńczej Męki, która doprowadza ludzi do bezpośredniego zjednoczenia z
Panem.
176. W łonie Kościoła,
pośrednictwo Maryi, Orędowniczki i Matki, można zrozumieć jedynie „jako
uczestnictwo w tym jedynym źródle, którym jest pośrednictwo samego Chrystusa”
[176], jedynego Odkupiciela, a „Kościół nie waha się jawnie wyznawać takiej
podporządkowanej roli Maryi” [177]. Bowiem nabożeństwo do Serca Maryi nie chce
ujmować czegokolwiek z jedynej adoracji należnej Sercu Chrystusa, ale ją
pobudzać: „Macierzyńska zaś rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie
przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusa, lecz ukazuje
jego moc” [178]. Dzięki niewyczerpanemu źródłu, które tryska z otwartego boku
Chrystusa, Kościół, Maryja i wszyscy wierzący, na różne sposoby stają się
kanałami wody żywej. W ten sposób sam Chrystus objawia swoją chwałę w naszej
małości.
Braterstwo i mistyka
177. Św. Bernard, zapraszając nas
do zjednoczenia z Sercem Chrystusa, posługiwał się bogactwem tego nabożeństwa,
aby zachęcić do zmiany życia opartej na miłości. Wierzył on, że możliwa jest
przemiana uczuciowości, zniewolonej przyjemnościami, której nie da się uwolnić
przez ślepe posłuszeństwo nakazowi, ale poprzez odpowiedź na słodycz miłości
Chrystusa. Zło pokonuje się dobrem, zło zwycięża się poprzez wzrost miłości:
„Miłuj tedy Pana, Boga twego, z całego i pełnego uczucia serca, miłuj Go z całą
czujnością i rozwagą rozumu, miłuj Go także ze wszystkich sił swoich tak, iżbyś
nie lękał się nawet umrzeć z miłości ku Niemu (…). Niech Pan Jezus będzie
słodki i łagodny dla twego serca, przeciw złudnym słodyczom cielesnych
przyjemności, i niech Jego słodycz przezwycięży słodycz, tak jak gwóźdź wybija
gwóźdź” [179].
178. Św. Franciszek Salezy
pozwalał oświecić się, przede wszystkim, przez prośbę Jezusa: „Uczcie się ode
Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” ( Mt 11, 29). W ten sposób, mawiał,
przez najprostsze i najzwyklejsze sprawy „kradniemy” Serce Pana: „Chcąc mu tedy
służyć według jego upodobania, należy przykładać się z równą pilnością do
rzeczy wielkich i wzniosłych, jak do rzeczy małych i niskich, ponieważ przez
jedne i drugie możemy w równej mierze zdobyć miłością jego serce. (…) Te lekkie
ofiary codzienne, jak ból głowy, ból zębów lub inne dolegliwości, dziwactwo
męża lub żony, stłuczenie szklanki, czyjeś lekceważenie lub dąsy, zguba
rękawiczek, pierścionka lub chusteczki, wczesne położenie się na spoczynek i
ranne wstawanie na modlitwę i Komunię św., mały wstyd uczuwamy w wykonywaniu
pewnych aktów pobożności wobec drugich, wszystkie te drobne przykrości,
przyjęte i poniesione z miłością, zadowalają w wysokim stopniu dobroć Bożą”
[180]. Ale ostatecznie, kluczem do naszej odpowiedzi na miłość Serca Chrystusa
jest miłość bliźniego: „miłość stanowcza, stała, niezmienna, która nie
rozwodząc się nad drobiazgami, ani nad przymiotami lub kondycją osób, nie
podlega zmianom ani animozjom (…). Nasz Pan kocha nas nieustannie, cierpliwie
znosi zarówno nasze wady, jak i niedoskonałości; musimy zatem czynić to samo
wobec naszych braci, nigdy nie męcząc się znoszeniem ich” [181].
179. Św. Karol de Foucauld
pragnął naśladować Jezusa Chrystusa, żyć tak jak On żył, działać tak jak On
działał, zawsze robić to, co Jezus zrobiłby na jego miejscu. Aby w pełni
osiągnąć ten cel, musiał dostosować się do uczuć Serca Chrystusa. Tak więc wyrażenie
„miłość dla miłości” pojawia się raz jeszcze, gdy mówi: „Pragnienie cierpienia,
aby na miłość odpowiedzieć miłością; (…) aby uczestniczyć w Jego dziele,
ofiarowując się wraz z Nim, pomimo nicości, którą jestem, jako żertwa, jako
ofiara dla uświęcenia ludzi” [182] . Pragnienie niesienia miłości Jezusa, jego
zaangażowanie misyjne wśród najbiedniejszych i najbardziej zapomnianych na
ziemi, sprawiło, że przyjął jako motto słowa: Iesus Caritas, wraz z symbolem
Serca Chrystusa, zwieńczonego krzyżem [183]. Nie była to decyzja powierzchowna:
„Ze wszystkich sił staram się pokazać i pokazać tym biednym, zagubionym
braciom, że nasza religia jest miłosierdziem, braterstwem, że jej symbolem jest
Serce” [184]. I postanowił osiąść z innymi braćmi „w Maroku w imię Serca
Jezusa” [185]. W ten sposób ich dzieło ewangelizacyjne byłoby promieniowaniem:
„Miłość musi promieniować z braterstwa, tak jak promieniuje z Serca Jezusa”
[186]. To pragnienie stopniowo uczyniło go bratem wszystkich, ponieważ
pozwalając się kształtować Sercu Chrystusa, pragnął objąć swoim braterskim
sercem całą cierpiącą ludzkość: „Nasze serce, podobnie jak serce Kościoła,
podobnie jak Serce Jezusa, musi obejmować wszystkich ludzi” [187]. „Miłością
Serca Jezusa do ludzi, którą objawił w swojej męce, powinniśmy obdarzać
wszystkich ludzi” [188].
180. Ks. Huvelin, kierownik
duchowy św. Karola de Foucauld, mawiał, że „kiedy nasz Pan mieszka w sercu,
daje mu takie uczucia, a serce otwiera się na maluczkich. Takie było
usposobienie serca Wincentego a Paulo (…). Kiedy nasz Pan mieszka w duszy
kapłana, skłania ją ku ubogim” [189]. Ważne jest, aby zauważyć, że to
poświęcenie św. Wincentego, które opisuje ks. Huvelin, karmiło się także
nabożeństwem do Serca Chrystusa. Wincenty zachęcał, „aby z serca Jezusowego
zaczerpnąć słowo pocieszenia i przekazać je takiemu biednemu choremu” [190].
Aby to się urzeczywistniło, niezbędna jest przemiana własnego serca, która
dokonuje się za sprawą miłości i łagodności Serca Chrystusa. Św. Wincenty
często powtarzał to przekonanie w swoich kazaniach i radach, do tego stopnia,
że stało się ono ważnym elementem Konstytucji jego Zgromadzenia: „Wszyscy
również dołożą wszelkich starań, aby nauczyć się tej lekcji, której udzielił
nam Jezus: «Uczcie się ode mnie, który jestem cichy i pokornego serca»;
pamiętając, że jak On sam mówi, przez łagodność posiada się ziemię, ponieważ
praktykując tę cnotę, zdobywa się serca ludzi, aby nawrócić ich do Boga, czego
nie mogą osiągnąć ci, którzy zachowują się srogo i surowo wobec bliźniego”
[191].
Zadośćuczynienie: budowanie na
zgliszczach
181. Wszystko to pozwala nam
zrozumieć, w świetle Słowa Bożego, jakie znaczenie powinniśmy nadać
„zadośćuczynieniu” składanemu Sercu Chrystusa, czego Pan naprawdę oczekuje od
nas jako zadośćuczynienia, z pomocą Jego łaski. Wiele na ten temat rozprawiano,
ale św. Jan Paweł II dał jasną odpowiedź, aby ukierunkować nas, współczesnych
chrześcijan, ku duchowi zadośćuczynienia bardziej zgodnemu z Ewangelią.
Społeczne znaczenie
zadośćuczynienia Sercu Chrystusa
182. Św. Jan Paweł II wyjaśnił,
że poprzez całkowite oddanie się Sercu Chrystusa, „na ruinach nienawiści i
przemocy będzie mogła powstać cywilizacja Serca Chrystusa”; oznacza to z
pewnością, że jesteśmy zdolni do „łączenia synowskiej miłości wobec Boga z
miłością bliźniego”; otóż, „jest to prawdziwe zadośćuczynienie, którego
oczekuje Serce Zbawiciela” [192]. Jesteśmy wezwani, aby razem z Chrystusem
budować nową cywilizację miłości na ruinach, które przez nasz grzech,
pozostawiamy po sobie na tym świecie. Chodzi o zadośćuczynienie, jakiego
oczekuje od nas Serce Chrystusa. Pośród zniszczenia pozostawionego przez zło,
Serce Chrystusa zapragnęło potrzebować naszej współpracy, aby odbudować dobro i
piękno.
183. Jest rzeczą pewną, że każdy
grzech niszczy Kościół i społeczeństwo, dlatego „można bezsprzecznie przypisać
każdemu grzechowi charakter grzechu społecznego”, chociaż jest to szczególnie
prawdziwe w przypadku niektórych grzechów, które „stanowią jednak, ze względu
na ich przedmiot, zamach skierowany przeciwko bliźniemu” [193]. Św. Jan Paweł
II wyjaśnił, że powtarzanie tych grzechów wobec innych, często kończy się
utrwaleniem „struktury grzechu”, która ma wpływ na rozwój narodów [194]. Często
jest to elementem dominującej mentalności, która uważa za normalne lub
racjonalne to, co w rzeczywistości jest tylko egoizmem i obojętnością. To
zjawisko można określić mianem alienacji społecznej: „Wyobcowane jest
społeczeństwo, które poprzez formy społecznej organizacji, produkcji i
konsumpcji utrudnia zarówno realizację tego daru, jak i budowanie tej
międzyludzkiej solidarności” [195]. Tym, co każe nam przeciwstawiać się tym
strukturom alienacji społecznej, obnażać je i opowiadać się za społecznym
dynamizmem, który przywraca i buduje dobro, jest nie tylko norma moralna, lecz
samo „nawrócenie serca”, które „nakłada obowiązek” [196] naprawienia tych
struktur. Jest to nasza odpowiedź dana kochającemu Sercu Jezusa Chrystusa,
które uczy nas kochać.
184. Właśnie dlatego, że
ewangeliczne zadośćuczynienie ma tak silne znaczenie społeczne, nasze akty
miłości, służby, pojednania, aby rzeczywiście stały się wynagradzające,
wymagają, aby Chrystus je pobudzał, motywował, czynił możliwymi. Św. Jan Paweł
II mówił również, że aby budować cywilizację miłości, dzisiejsza ludzkość
potrzebuje Serca Chrystusa [197]. Chrześcijańskie zadośćuczynienie nie może być
rozumiane jedynie jako zbiór zewnętrznych dzieł, które są także niezbędne i
czasami godne podziwu. Wymaga ono pewnej duchowości, duszy, sensu, które dadzą
tym dziełom moc, rozmach i niestrudzoną kreatywność. Potrzebuje życia, ognia i
światła, które pochodzą z Serca Chrystusa.
Zadośćuczynić zranionym sercom
185. Ponadto, zadośćuczynienie
czysto zewnętrzne nie wystarczy ani światu, ani Sercu Chrystusa. Jeśli każdy
zastanowi się nad własnymi grzechami oraz nad ich konsekwencjami dla innych,
odkryje, że zadośćuczynienie za szkody wyrządzone temu światu oznacza również
pragnienie, aby wynagrodzić zranionym sercom tam, gdzie została spowodowana
najgłębsza szkoda, najbardziej bolesna rana.
186. Duch zadośćuczynienia
„zachęca nas do żywienia nadziei, że każda, nawet głęboka rana może być
uleczona. Całkowite naprawienie wydaje się czasem niemożliwe, kiedy dobra albo
drogie osoby są definitywnie utracone albo kiedy pewne sytuacje stały się nieodwracalne.
Jednak zamiar naprawienia i uczynienia tego w sposób konkretny jest istotny dla
procesu pojednania i przywrócenia pokoju w sercu” [198].
Piękno prośby o przebaczenie
187. Dobra intencja nie
wystarczy; niezbędny jest wewnętrzny dynamizm pragnienia, który wywoła pewne
skutki zewnętrzne. Krótko mówiąc, „zadośćuczynienie, jeśli ma być
chrześcijańskie, jeśli ma poruszyć serce osoby znieważonej, a nie być jedynie
aktem sprawiedliwości łagodzącej, wymaga dwóch angażujących postaw – uznania,
że się zawiniło, i proszenia o przebaczenie. (…) Pragnienie zadośćuczynienia
rodzi się właśnie z tego uczciwego uznania krzywdy wyrządzonej bratu oraz z
głębokiego i szczerego poczucia, że została zraniona miłość” [199].
188. Przyznanie się do grzechu
wobec innych nie powinno być uważane za coś poniżającego czy szkodliwego dla
naszej ludzkiej godności. Wręcz przeciwnie, jest to zaprzestanie okłamywania
samego siebie, jest to uznanie własnej historii taką, jaka jest, naznaczonej
grzechem, zwłaszcza gdy skrzywdziliśmy naszych braci i siostry: „Obwinianie
samych siebie należy do mądrości chrześcijańskiej. (…) To podoba się Panu, bo
Pan przyjmuje skruszone serce” [200].
189. Do tego ducha
zadośćuczynienia należy zwyczaj proszenia braci i sióstr o przebaczenie, co
świadczy o ogromnej szlachetności, pomimo naszej kruchości. Prośba o
przebaczenie jest sposobem na uzdrowienie relacji, ponieważ „otwiera ponownie
na dialog i wyraża wolę przywrócenia więzi w miłości braterskiej, (…) porusza
serce brata, pociesza go i pobudza do przyjęcia przebaczenia, o które jest
proszony”. W ten sposób, „jeśli nie można w pełni naprawić tego, co jest
niemożliwe do naprawienia, może zawsze odrodzić się miłość, czyniąc ranę
znośną” [201].
190. Serce zdolne do skruchy może
wzrastać w braterstwie i solidarności, ponieważ „ci, którzy nie płaczą, cofają
się, starzeją się wewnętrznie, podczas gdy ci, którzy urzeczywistniają modlitwę
prostszą i bardziej zażyłą, nacechowaną adoracją i wzruszeniem wobec Boga, ci
dojrzewają. Wiążemy się coraz mniej z samymi sobą, a coraz bardziej z
Chrystusem i stajemy się ubogimi w duchu. W ten sposób czujemy się bliżsi
ubogich, szczególnie umiłowanych przez Boga” [202]. W konsekwencji, pojawia się
prawdziwy duch zadośćuczynienia, ponieważ „ten, kto skruszy się w sercu, czuje
się coraz bardziej bratem wszystkich grzeszników świata, czuje się bardziej
bratem, bez fasady wyższości czy surowości osądu, lecz zawsze z pragnieniem
miłowania i zadośćuczynienia” [203]. Ta solidarność, zrodzona przez skruchę,
umożliwia jednocześnie pojednanie. Osoba zdolna do skruchy, „zamiast złościć
się i oburzać z powodu zła popełnionego przez braci, płacze z powodu ich
grzechów. Nie gorszy się. Następuje pewnego rodzaju odwrócenie, w którym
naturalna skłonność do bycia pobłażliwym dla siebie, a nieugiętym wobec innych
zostaje odwrócona, i dzięki łasce Bożej człowiek staje się stanowczy wobec
siebie, a miłosierny wobec innych” [204].
Zadośćuczynienie: przedłużenie
Serca Chrystusa
191. Istnieje jeszcze inny,
uzupełniający sposób, który pozwala umieścić zadośćuczynienie w kontekście
jeszcze bardziej bezpośredniej relacji z Sercem Chrystusa, nie wykluczając z
tego zadośćuczynienia konkretnego zaangażowania na rzecz naszych braci i sióstr,
o którym była mowa.
192. W innym miejscu
stwierdziłem, że „chciał On [Bóg] w pewien sposób ograniczyć samego siebie” i
„gdzie wiele rzeczy, które uważamy za złe, za zagrożenie lub źródło cierpienia,
jest w istocie częścią bólów rodzenia, pobudzających nas do współpracy ze Stwórcą”
[205]. Nasza współpraca może pozwolić Bożej mocy i miłości rozprzestrzeniać się
w naszym życiu i na świecie, podczas gdy odrzucenie lub obojętność mogą to
uniemożliwiać. Niektóre biblijne zwroty wyrażają to metaforycznie, jak wtedy,
gdy Pan woła: „Jeżeli chcesz powrócić, Izraelu – wyrocznia Pana – możesz do
Mnie powrócić” ( Jr 4, 1). Albo wówczas, gdy mówi, w obliczu odrzucenia przez
swój lud: „Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności” ( Oz
11, 8).
193. Chociaż nie można mówić o
nowym cierpieniu chwalebnego Chrystusa – „Misterium Paschalne Chrystusa (…) a
ponadto to, kim Chrystus jest, to, co uczynił i co wycierpiał dla wszystkich
ludzi, uczestniczy w wieczności Bożej, przekracza wszelkie czasy i jest w nich
stale obecne” [206]. Możemy natomiast powiedzieć, że On sam zgodził się
ograniczyć ekspansywną chwałę swojego zmartwychwstania, powstrzymać
rozprzestrzenianie się swojej przeogromnej i płomiennej miłości, aby zostawić
przestrzeń dla naszej dobrowolnej współpracy z Jego Sercem. Jest to tak realne,
że nasze odrzucenie zatrzymuje ów impuls ofiarności, tak jak nasza ufność i
ofiarowanie siebie samych otwiera pewną przestrzeń, oferuje wolny od przeszkód
kanał dla wylania się Jego miłości. Nasze odrzucenie lub nasza obojętność
ograniczają skutki Jego mocy i owocność Jego miłości w nas. Jeśli nie znajduje
we mnie zaufania i otwartości, Jego miłość zostaje pozbawiona – ponieważ On sam
tego chciał – swego przedłużenia w moim życiu, które jest jedyne i niepowtarzalne,
oraz w świecie, w którym mnie powołał, abym ją uobecniał. Nie wynika to z Jego
kruchości, ale z Jego nieskończonej wolności, Jego paradoksalnej mocy i z
perfekcji Jego miłości do każdego z nas. Kiedy Boża wszechmoc objawia się w
naszej słabej woli „tylko wiara może ją rozpoznać” [207].
194. W rzeczy samej, św.
Małgorzata Maria opowiada, że podczas jednego z objawień Chrystusa, mówił jej o
swoim Sercu gorejącym wielką miłością do nas, tak „że nie może już powstrzymać
w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać” [208]. Skoro Pan, który
wszystko może, w swej boskiej wolności zechciał, byśmy byli Mu potrzebni,
wynagrodzenie należy rozumieć jako usunięcie przeszkód, które stawiamy
rozszerzaniu się miłości Chrystusa w świecie, przez nasz brak zaufania,
wdzięczności i poświęcenia.
Ofiara dla Miłości
195. Aby lepiej zastanowić się
nad tą tajemnicą, po raz kolejny przychodzi nam z pomocą świetlana duchowość
św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Wiedziała ona, że niektórzy ludzie rozwinęli
skrajną formę zadośćuczynienia, z dobrej woli poświęcenia się dla innych, która
polegała na ofiarowaniu siebie samego jako swego rodzaju „piorunochronu”, aby
urzeczywistniła się Boża sprawiedliwość: „Myślałam o duszach, które oddają się
na ofiarę Sprawiedliwości Bożej, aby odwrócić kary od innych, a ściągnąć je na
siebie” [209]. Ale choć taka ofiara mogła wydawać się godna podziwu, to jednak
ona nie była do niej zbytnio przekonana: „nie miałam najmniejszej ochoty jej
złożyć” [210]. Ten nacisk na boską sprawiedliwość ostatecznie prowadził do
przekonania, że ofiara Chrystusa była niekompletna lub częściowo skuteczna, lub
że Jego miłosierdzie nie było wystarczająco silne.
196. Dzięki swojej duchowej
intuicji św. Teresa odkryła, że istnieje inny sposób ofiarowania siebie, w
którym nie ma potrzeby zaspokajania boskiej sprawiedliwości, ale należy
pozwolić, aby nieskończona miłość Pana rozprzestrzeniała się bez przeszkód: „Boże
mój! Czyż ta Miłość wzgardzona ma pozostać w Twym Sercu? Sądzę, że gdybyś
znalazł dusze oddające się na całopalne Ofiary Twej Miłości, [Twój ogień]
strawiłby je natychmiast; zdaje mi się, że czułbyś się szczęśliwy, nie będąc
już więcej zmuszonym tłumić w sobie przypływów nieskończonej czułości” [211].
197. Nie trzeba nic dodawać do
jedynej odkupieńczej ofiary Chrystusa, ale prawdą jest, że odrzucenie naszej
wolności nie pozwala Sercu Chrystusa rozprzestrzeniać swoich „fal nieskończonej
czułości” na tym świecie. A dzieje się tak, ponieważ sam Pan chce uszanować tę
możliwość. To właśnie, bardziej niż boska sprawiedliwość, niepokoiło serce św.
Teresy od Dzieciątka Jezus, ponieważ dla niej, sprawiedliwość można zrozumieć
tylko w świetle miłości. Widzieliśmy, że adorowała wszystkie doskonałości Boże
przez pryzmat miłosierdzia i widziała je przemienione w ten sposób,
promieniujące miłością. Mówiła: „nawet sama Sprawiedliwość (ona może nawet
bardziej niż inne) wydaje mi się przyodziana miłością” [212].
198. W ten sposób narodził się
jej akt ofiarowania, nie boskiej sprawiedliwości, ale miłosiernej Miłości:
„Poświęcam siebie na ofiarę całopalną Twojej miłosiernej Miłości błagając, byś
mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej
czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, o mój Boże, stała się Męczennicą
Twej Miłości!” [213]. Co istotne, należy podkreślić, że nie chodzi tylko o
pozwolenie, aby Serce Jezusa rozszerzało piękno swojej miłości w naszym sercu,
poprzez całkowitą ufność, ale także o to, aby poprzez własne życie, docierało
do innych i przemieniało świat: „ W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością!
(…) W ten sposób moje marzenie zostanie spełnione!!!” [214].Te dwa aspekty są
ze sobą nierozerwalnie związane.
199. Pan przyjął jej ofiarę.
Rzeczywiście, jakiś czas później, ona sama wykazała się głęboką miłością do
innych i potwierdziła, że pochodziła ona z Serca Chrystusa, które przedłużało
się przez nią. Dlatego powiedziała siostrze Leonii: „miłuję Cię tysiąc razy
serdeczniej niż zwyczajnie bywa między siostrami, bo mogę Cię kochać Sercem
naszego niebieskiego Oblubieńca” [215]. Jakiś czas później pisała do Maurice’a
Bellière’a: „Ach, jakże bym pragnęła dać Ci zrozumieć czułość Serca Jezusowego
i czego Ono od Ciebie oczekuje!” [216].
Spójność i harmonia
200. Siostry i bracia, proponuję
abyśmy rozwinęli tę formę zadośćuczynienia, która jest, w ostatecznym
rozrachunku, ofiarowywaniem Sercu Chrystusa nowej sposobności do
rozprzestrzeniania na tym świecie płomieni Jego żarliwej czułości. Skoro prawdą
jest, że zadośćuczynienie wymaga pragnienia wynagrodzenia za zniewagi, w
jakikolwiek sposób wyrządzone odwiecznej Miłości, gdy uchybiono jej wskutek
zapomnienia lub też ubliżono [217], najwłaściwszym sposobem jest, aby nasza
miłość ofiarowała Panu jakąś możliwość rozszerzenia się, w zamian za te chwile,
w których została Ona odtrącona lub zanegowana. Dzieje się to wtedy, gdy
wykraczamy poza zwykłe „pocieszanie” Chrystusa, o którym mówiliśmy w poprzednim
rozdziale; wynagrodzenie przejawia się wówczas w aktach braterskiej miłości,
którymi leczymy rany Kościoła i świata. W ten sposób dajemy nowy wyraz
odnawiającej mocy Serca Chrystusa.
201. Wyrzeczenia i cierpienia,
jakich wymagają owe akty miłości bliźniego, jednoczą nas z męką Chrystusa, a my
cierpiąc z Chrystusem „krzyżujemy nasze ciało tą tajemnicą krzyża, o której
mówi Apostoł, tym obfitsze owoce pojednania i zadośćuczynienia spłyną na nas i
na innych” [218]. Tylko Chrystus zbawia przez swoją ofiarę poniesioną za nas na
krzyżu, tylko On daje odkupienie, ponieważ „jeden jest Bóg, jeden też pośrednik
między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na
okup za wszystkich” ( 1 Tm 2, 5-6). Zadośćuczynienie, które składamy w darze,
to dobrowolnie przyjęte uczestnictwo w Jego odkupieńczej miłości i Jego jedynej
ofierze. W ten sposób dopełniamy w naszym ciele „niedostatki udręk Chrystusa
(…) dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” ( Kol 1, 24), i to sam Chrystus
przedłuża za naszym pośrednictwem skutki swego całkowitego oddania się z
miłości.
202. Cierpienia często wiążą się
z naszym zranionym ego, ale to właśnie pokora Serca Chrystusa wskazuje nam
drogę uniżenia. Bóg chciał przyjść do nas uniżając się, czyniąc się małym.
Naucza o tym już Stary Testament poprzez różne metafory, ukazujące Boga, który
wchodzi w małość historii i pozwala się odrzucić przez swój lud. Jego miłość
miesza się z codziennym życiem umiłowanego ludu i błaga, niczym żebrak, o
odpowiedź, jakby prosząc o pozwolenie by mogła ukazać swoją chwałę. Z drugiej
strony, „to chyba jeden jedyny raz tak własnymi słowami odwołał się Pan Jezus
do swego serca. I uwydatnił ten jeden rys: «cichość i pokorę». Jakby chciał
powiedzieć, że tą tylko drogą chce zdobywać człowieka” [219]. Gdy Chrystus
powiedział: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” ( Mt 11,
29), wskazał, że „potrzebuje naszej małości, naszej pokory serca, aby się
wyrazić” [220].
203. W tym co powiedzieliśmy,
ważne jest, aby zwrócić uwagę na kilka nierozłącznych aspektów, ponieważ te
uczynki miłości wobec bliźniego, ze wszystkimi wyrzeczeniami, samozaparciem,
cierpieniami i wysiłkami, które pociągają za sobą, spełniają tę funkcję, gdy są
karmione miłością samego Chrystusa. On pozwala nam miłować tak, jak On sam
umiłował, i w ten sposób On sam, za naszym pośrednictwem, miłuje i służy. O ile
z jednej strony wydaje się umniejszać, uniżać, ponieważ chciał okazać swoją
miłość poprzez nasze gesty, to z drugiej strony, w najprostszych dziełach
miłosierdzia, Jego Serce odbiera chwałę i objawia całą swoją wielkość. Ludzkie
serce, które daje przestrzeń miłości Chrystusa poprzez całkowite zaufanie, i
pozwala tej miłości, przez jej ogień, rozprzestrzeniać się w swoim życiu, staje
się zdolne do kochania innych jak Chrystus, stając się małym i bliskim dla
wszystkich. W ten sposób, Chrystus zaspokaja swoje pragnienie i chwalebnie
rozprzestrzenia w nas, i poprzez nas, płomienie swojej gorejącej czułości.
Zauważamy w tym wszystkim piękną harmonię.
204. Wreszcie, aby zrozumieć to
nabożeństwo w całym jego bogactwie, należy dodać, powtarzając to, co zostało
powiedziane o trynitarnym wymiarze tego nabożeństwa, że zadośćuczynienie
Chrystusa w wymiarze ludzkim zostaje ofiarowane Ojcu poprzez działanie Ducha
Świętego w nas. Dlatego nasze zadośćuczynienie Sercu Chrystusa jest ostatecznie
skierowane do Ojca, który raduje się widząc nas zjednoczonych z Chrystusem, gdy
ofiarowujemy się przez Niego, z Nim i w Nim.
Rozmiłować Świat
205. Chrześcijańska propozycja
jest pociągająca, gdy może być przeżywana i ukazywana w całości: nie jako
zwykła ucieczka w uczucia religijne lub egzaltowany kult. Cóż to byłby za kult
dla Chrystusa, gdybyśmy zadowalali się wyłącznie osobistą relacją, bez potrzeby
pomagania innym, by mniej cierpieli i lepiej żyli? Czy będzie się podobało
Sercu, które tak bardzo umiłowało, jeśli zatrzymamy się na osobistym
doświadczeniu religijnym, bez żadnego skutku w relacjach braterskich i
społecznych? Bądźmy uczciwi i czytajmy Słowo Boże w całości. Lecz z tego samego
powodu powiedzmy, że nie chodzi bynajmniej o jakąś promocję społeczną,
pozbawioną znaczenia religijnego, która ostatecznie byłaby pragnieniem
obdarowania człowieka czymś mniejszym niż to, co Bóg chce mu dać. Dlatego
musimy zakończyć ten rozdział, przypominając o misyjnym wymiarze naszej miłości
do Serca Chrystusa.
206. Św. Jan Paweł II nie tylko
mówił o społecznym wymiarze nabożeństwa do Serca Chrystusa, lecz także odniósł
się do „wynagradzania, które jest apostolskim współuczestnictwem w dziele
zbawiania świata” [221]. W ten sam sposób, poświęcenie się Sercu Chrystusa
„wiąże się z działalnością misyjną samego Kościoła, ponieważ odpowiada na
pragnienie Serca Jezusa, aby za pośrednictwem członków Jego Ciała rozszerzać na
cały świat całkowite oddanie się Kościoła sprawie Królestwa, oraz by coraz
bardziej jednoczyć Kościół w akcie składania ofiary Ojcu i w świadomości, że
istnieje on dla innych” [222]. W konsekwencji, dzięki chrześcijanom „miłość
będzie się rozlewać w ludzkich sercach, aby mogło wzrastać Ciało Chrystusa,
którym jest Kościół, oraz by powstawało społeczeństwo sprawiedliwości, pokoju i
braterstwa” [223].
207. Przedłużanie płomieni
miłości Serca Chrystusa dokonuje się również w dziele misyjnym Kościoła, który
niesie wieść o Bożej miłości objawionej w Chrystusie. Św. Wincenty a Paulo
nauczał o tym bardzo dobrze, kiedy zachęcał swoich uczniów, aby prosili Pana o
„to serce, które każe nam iść wszędzie, serce Syna Bożego, [serce naszego
Pana], które każe nam iść tak, jak On by poszedł, (…). On wysłał w tym celu
apostołów i tak jak ich posyła nas, byśmy wszędzie nieśli ogień” [224].
208. Św. Paweł VI, zwracając się
do zgromadzeń zakonnych krzewiących nabożeństwo do Najświętszego Serca,
przypominał, że „gorliwość jednak pasterska i zapał misjonarski wtedy będą
prawdziwie płonąć, gdy zarówno kapłani, jak i wierni, wpatrzeni w przykład
odwiecznej miłości, okazanej nam przez Słowo Wcielone, mając na uwadze jedynie
chwałę Bożą, wytężą wszystkie swoje siły w tym kierunku, by dzielić z innymi
niezgłębione bogactwa Chrystusowe” [225]. W świetle Najświętszego Serca, misja
staje się kwestią miłości, a największym ryzykiem w tej misji jest to, że mówi
się i robi wiele rzeczy, ale nie udaje się doprowadzić do szczęśliwego
spotkania z miłością Chrystusa, która przygarnia i zbawia.
209. Misja, rozumiana w
perspektywie promieniowania miłością Serca Chrystusa, wymaga misjonarzy
rozmiłowanych, którzy wciąż pozwalają się zdobyć przez Chrystusa, i którzy nie
mogą nie przekazywać tej miłości, która odmieniła ich życie. Toteż boli ich tracenie
czasu na omawianie drugorzędnych kwestii lub na narzucanie prawd i reguł,
ponieważ ich główną troską jest dzielenie się tym, czego doświadczają, a przede
wszystkim, aby przez ich nieudolne wysiłki, inni mogli dostrzec dobroć i piękno
Umiłowanego. Czyż nie tak dzieje się z każdym zakochanym? Warto w tym miejscu
zacytować słowa, którymi zakochany Dante Alighieri próbował wyrazić ten sposób
myślenia:
„Gdy wspomnę moc jej
najdziwniejszą w świecie,
poczynam płonąć w tak lubym
pożarze,
że jeśli wtedy mówić się odważę,
to świat rozkocham przez mówienie
moje” [226] .
210. Mówić o Chrystusie,
świadectwem lub słowem, w taki sposób, aby inni nie musieli podejmować
wielkiego wysiłku, aby Go pokochać, to największe pragnienie misjonarza dusz. W
tej dynamice miłości nie ma prozelityzmu: słowa osoby zakochanej nie irytują, nie
narzucają się, nie przymuszają, tylko skłaniają innych do zastanowienia się,
jak taka miłość jest możliwa. Z najwyższym szacunkiem dla wolności i godności
drugiej osoby, miłujący po prostu czeka, w nadziei, że dane mu będzie
opowiedzieć o tej przyjaźni, która wypełnia jego życie.
211. Chrystus prosi cię, abyś nie
wstydził się przyznać do przyjaźni z Nim, nie zapominając o roztropności i
szacunku. Prosi cię, abyś odważył się powiedzieć innym, że spotkanie z Nim było
dla ciebie dobrem: „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi,
przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32). Ale
zakochane serce nie czyni tego z obowiązku, to dla niego konieczność, którą
trudno powstrzymać: „Biada mi bowiem, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9,
16). „Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, żarzący się w moim ciele.
Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem” (Jr 20, 9).
W komunii służby
212. Nie wolno myśleć o tej misji
głoszenia Chrystusa, jakby chodziło tylko o coś między mną a Nim. Przeżywa się
ją w komunii z własną wspólnotą i z Kościołem. Jeśli oddalamy się od wspólnoty,
oddalimy się także od Jezusa. Jeśli o tym zapomnimy i nie będziemy troszczyć
się o to, nasza przyjaźń z Jezusem oziębnie. Tego sekretu nigdy nie wolno
zapomnieć. Miłość do braci i sióstr z własnej wspólnoty – zakonnej,
parafialnej, diecezjalnej – jest jak paliwo, które zasila naszą przyjaźń z
Jezusem. Akty miłości wobec braci i sióstr we wspólnocie mogą być najlepszym
sposobem, a czasem jedynym możliwym, aby wyrazić innym miłość do Jezusa
Chrystusa. Sam Pan powiedział: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami
moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35).
213. Jest to miłość, która staje
się służbą dla wspólnoty. Przypominam niestrudzenie, że Jezus powiedział to
bardzo wyraźnie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z
tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). On proponuje
ci, byś odnalazł Go także tam, w każdym bracie i w każdej siostrze, zwłaszcza w
najuboższych, najbardziej wzgardzonych i opuszczonych w społeczeństwie. Cóż to
za piękne spotkanie!
214. Dlatego, jeśli poświęcamy
się pomaganiu komuś, nie oznacza to, że zapominamy o Jezusie. Wręcz przeciwnie,
odnajdujemy Go w inny sposób. A kiedy próbujemy kogoś podnieść i uzdrowić,
Jezus jest obok nas. Rzeczywiście, warto sobie przypomnieć, że kiedy posłał
swoich uczniów z misją, „Pan współdziałał z nimi” (Mk 16, 20). On tam jest,
pracuje, walczy i razem z nami czyni dobro. To Jego miłość, w tajemniczy sposób
objawia się poprzez naszą służbę, to On sam przemawia do świata językiem,
którego czasami nie sposób wyrazić słowami.
215. On posyła cię, by szerzyć
dobro i przynagla cię od wewnątrz. Z tego powodu wzywa cię powołując do służby:
będziesz czynił dobro jako lekarz, jako matka, jako nauczyciel, jako kapłan.
Gdziekolwiek jesteś, możesz poczuć, że On cię wzywa i posyła, abyś żył tą misją
na ziemi. On sam mówi do nas: „Posyłam was” (Łk 10, 3). Jest to część przyjaźni
z Nim. Dlatego, aby taka przyjaźń dojrzała, trzeba pozwolić, aby On posłał cię
do wypełnienia misji na tym świecie, z zaufaniem, ze szczodrością, w wolności,
bez strachu. Jeśli zamkniesz się w swoich wygodach, nie da ci to
bezpieczeństwa, zawsze będą pojawiać się lęki, smutek i udręka. Ten, kto nie
wypełnia swojej misji na tej ziemi, nie może być szczęśliwy, jest sfrustrowany.
Lepiej więc, byś pozwolił Mu się posłać, pozwolił poprowadzić się Mu tam, gdzie
On chce. Nie zapominaj, że On ci towarzyszy. Nie zrzuca cię w przepaść i nie
pozostawia zdanego na swoje siły. On ponagla cię i towarzyszy ci. Obiecał i
dotrzymuje słowa: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni” (Mt 28, 20).
216. W pewien sposób powinieneś
być misjonarzem, tak jak Apostołowie Jezusa i pierwsi uczniowie, którzy poszli
głosić miłość Boga, którzy poszli głosić, że Chrystus żyje i warto się z Nim
zapoznać. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus przeżywała to jako nieodłączną część
swojego poświęcenia się Miłości miłosiernej: „Chciałam dać pić memu Umiłowanemu
i czułam równocześnie, że i mnie pali pragnienie dusz” [227]. To także jest
twoją misją. Każdy wypełnia ją na swój sposób, a ty zobaczysz, jak możesz być
misjonarzem. Jezus na to zasługuje. Jeśli macie odwagę, On was oświeci. Będzie
wam towarzyszył i umacniał was, a wy przeżyjecie cenne doświadczenie, które
przyniesie wam wiele dobra. Bez względu na to, czy zobaczycie rezultaty,
pozwólcie Panu działać w skrytości waszych serc, ale nie przestawajcie żyć
radością płynącą z wysiłku przekazywania innym miłości Chrystusa.
ZAKOŃCZENIE
217. Treść niniejszego dokumentu
pozwala nam odkryć, że to, co zostało napisane w encyklikach społecznych
Laudato si’ i Fratelli tutti, nie jest obce naszemu spotkaniu z miłością Jezusa
Chrystusa, gdyż czerpiąc z tej miłości, stajemy się zdolni do tworzenia
braterskich więzi, do uznania godności każdego człowieka i do troszczenia się
razem o nasz wspólny dom.
218. Dziś wszystko się kupuje i
za wszystko się płaci, i wydaje się, że samo znaczenie godności zależy od
rzeczy, które można uzyskać dzięki sile pieniądza. Jesteśmy popychani jedynie
do gromadzenia, konsumowania i rozrywki, uwięzieni przez poniżający system,
który nie pozwala nam spojrzeć poza nasze doraźne i małostkowe potrzeby. Miłość
Chrystusa jest poza trybami tego niegodziwego mechanizmu i tylko On może
uwolnić nas od tej gorączki, w której nie ma już miejsca na bezinteresowną
miłość. On jest w stanie dać tej ziemi serce i na nowo odkryć miłość tam, gdzie
jak nam się wydaje, zdolność do kochania umarła na zawsze.
219. Kościół również tego
potrzebuje, aby nie zastępować miłości Chrystusa przestarzałymi strukturami,
obsesjami z innych czasów, uwielbianiem własnej mentalności, fanatyzmami
wszelkiego rodzaju, bo w końcu wszystko to zajmuje miejsce bezinteresownej miłości
Boga, która wyzwala, ożywia, raduje serce i karmi wspólnoty. Z rany boku
Chrystusa nadal płynie to źródło, które nigdy się nie wyczerpuje, nie przemija,
zawsze ofiarowuje się na nowo temu, kto chce kochać. Tylko Jego miłość sprawi,
że nowa ludzkość będzie możliwa.
220. Proszę Pana Jezusa, aby z
Jego Najświętszego Serca wypłynęły dla nas wszystkich strumienie wody żywej,
aby zagoić rany, które sobie zadajemy, aby umocnić naszą zdolność kochania i
służenia, aby pobudzać nas do nauki wspólnego podążania ku światu sprawiedliwemu,
solidarnemu i braterskiemu. Tak będzie do czasu, gdy szczęśliwie zjednoczeni
będziemy ucztować w Królestwie niebieskim. Tam będzie zmartwychwstały Chrystus,
który zharmonizuje wszystkie nasze różnice światłem nieustannie płynącym z Jego
otwartego Serca. Niech Jezus zmartwychwstały będzie zawsze błogosławiony!
W Rzymie, u Świętego Piotra, dnia
24 października 2024, w dwunastym roku Pontyfikatu.
Franciscus
[1] Znaczna
część refleksji zawartych w tym pierwszym rozdziale została zainspirowana
nieopublikowanymi pismami o. Diego Faresa, S.I. Niech Pan da mu udział w swojej
świętej chwale.
[2] Por. Homer, Iliada, XXI, 441, w:
tamże, tłum. Stanisław Mleczko, Warszawa 1894, s. 422.
[3] Por.
tamże, X, 244, s. 191.
[4] Por. Timajos, 65 c-d; 70, w:
Platon, Timajos. Kritias albo Atlantyk, tłum. Paweł Siwek, PAN, Warszawa
1986, s. 88-89, 95-96.
[5] Homilia podczas porannej Mszy św. w Domu
Świętej Marty (14 października 2016): L’Osservatore Romano, 15 ottobre 2016, s.
8.
[6] Św. Jan
Paweł II, Anioł Pański (2 lipca 2000): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n.
10 (227)/2000, s. 52.
[7] Tenże,
Katecheza (8 czerwca 1994): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9-10
(166)/1994, s. 19.
[8] Biesy, tłum. Tadeusz Zagórski, Towarzystwo
Wydawnicze RÓJ, Warszawa 1928.
[9] Romano Guardini, Il mondo
religioso di Dostojevskij, Brescia 1980, s. 236.
[10] Karl Rahner, Alcune tesi per
una teologia della devozione al cuore di Gesù, w: Teologia del Cuore di Cristo,
Roma 1995, s. 60.
[11]
Tamże, s. 61.
[12] Byung-Chul Han, Heideggers
Herz. Zum Begriff der Stimmung bei Martin Heidegger, München 1996, s. 39.
[13]
Tamże, s. 60; por. s. 176.
[14] Por. tenże, Eros in agonia,
Milano 2019.
[15] Por. Martin Heidegger, La
poesia di Hölderlin, Milano 1988, s. 144.
[16] Por. Michel de Certeau, Lo
spazio del desiderio. Gli «Esercizi Spirituali» di Loyola, w: Il parlare
angelico: figure per una poetica della lingua: secoli XVI e XVII, Firenze 1989,
s. 95-110.
[17]
Itinerarium mentis in Deum, VII, 6, w: San Bonaventura, Itinerario della
mente in Dio. Riconduzione delle Arti alla Teologia, Roma 1995, s. 93.
[18] Tenże, Proemium in I Sent., q.
3, w: Opera Omnia, Quaracchi 1882, vol. 1, s. 13.
[19] Św. John
Henry Newman, Rozmyślania i modlitwy. Sen Geroncjusza, tłum. Zygmunt Kubiak,
PAX, Warszawa 1985, s. 111.
[20] Konst.
duszp. o Kościele w świecie współczesnym
Gaudium et spes, 82.
[21] Tamże, 10.
[22] Tamże, 14.
[23] Por.
Dykasteria Nauki Wiary, Deklaracja o godności człowieka Dignitas infinita (2
kwietnia 2024), 8.
[24] Konst.
duszp. o Kościele w świecie współczesnym
Gaudiumet spes, 26.
[25] Św. Jan
Paweł II, Anioł Pański (28 czerwca 1998): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 10 (206)/1998, s. 56.
[26] Enc. Laudato si’ (24 maja
2015), 83: AAS (2015), 880.
[27] Homilia podczas porannej Mszy św. w Domu
Świętej Marty (7 czerwca 2013), w: Franciszek, Prawda jest spotkaniem, Znak,
Kraków 2019, s. 216.
[28] Pius XII, Enc. Haurietis Aquas
(15 maja 1956), II: AAS 48 (1956), 316; Andrea Tessarolo, S.C.I., Teologia
Serca Jezusowego, Kraków 1997, s. 159.
[29] Pius VI,
Konst. Auctorem fidei (28 sierpnia 1794), 63: DH, 2663.
[30] Leon XIII, Enc. Annum Sacrum
(25 maja 1899), 7: ASS 31 (1898-99), 649.
[31]
Tamże: „Inest in Sacro Corde symbolum atque expressa imago infinitae
Iesu Christi caritatis”.
[32] Anioł Pański (9 czerwca 2013): L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 8-9 (354)/2013, s. 56.
[33] Można
zatem zrozumieć, dlaczego Kościół zakazał umieszczania na ołtarzu samych
przedstawień Serca Jezusa lub Maryi (por. Odpowiedź Kongregacji Obrzędów do ks. Carlosa Lecoq, P.S.S., 5 kwietnia
1879 r.: Decreta authentica Congregationis Sacrorum Rituum nunc primum ex actis
ejusdem collecta, vol. III, 107-108, n. 3492). Poza liturgią, w
pobożności prywatnej, można używać symboliki serca jako środka dydaktycznego,
estetycznej figury lub emblematu, który zachęca do myślenia o miłości
Chrystusa, ale ryzykuje się przyjęcie serca jako przedmiotu adoracji lub
duchowego dialogu w oderwaniu od osoby Chrystusa. Dnia 31 marca 1887 r.
Kongregacja udzieliła kolejnej podobnej odpowiedzi (tamże, 187, n. 3673).
[34] Sobór
Trydencki, Sesja XXV, Dekr. Mandat Sancta Synodus (3 grudnia 1563), w:
Dokumenty Soborów Powszechnych. Tekst łaciński i polski, t. 4/1: (1511-1870)
Lateran V, Trydent, Watykan I, oprac. A. Baron, H. Pietras, S.I., Kraków 2004,
s. 647.
[35] V
Konferencja Ogólna Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Dokumentz
Aparecidy (29 czerwca 2007), 259.
[36] Enc. Haurietis Aquas, II: AAS
48 (1956), 323-324; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt., s. 158.
[37] List 261.3, w: Św. Bazyli, Listy wybór, tłum.
Włodzimierz Krzyżaniak, PAX, Warszawa 1972, s. 325.
[38] In Ioan., Homiliae, 63, 2: PG 59, 350.
[39] O wierze [Do cesarza Gracjana], II, 56, tłum.
Ireneusz Bogaszewicz, PAX, Warszawa 1970, s. 58.
[40]
Enarratio in Ps. 87, 3: PL 37, 1111.
[41] Por. Wykład wiary prawdziwej, III, 6, tłum.
Bronisław Wojkowski, PAX, Warszawa 1969, s. 142.
[42] Olegario González de Cardedal,
La entraña del cristianismo, Salamanca 2010, s. 70-71.
[43] Anioł
Pański (1 czerwca 2008): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 7-8 (305)/2008,
s. 43.
[44] Pius XII, Enc. Haurietis Aquas
(15 maja 1956), II, 3: AAS 48 (1956), 327-328; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz.
cyt., s. 171.
[45] Tamże, 28: AAS 48 (1956), 343-344.
[46] Benedykt
XVI, Anioł Pański (1 czerwca 2008):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 7-8 (305)/2008, s. 43.
[47]
Wigiliusz, Konst. Inter innumeras sollicitudines (14 maja 553): DH, 420.
[48] Sobór w
Efezie , Anatematyzmy Cyryla z Aleksandrii, 8: DH, 259; Dokumenty Soborów
Powszechnych (325-787), 26, t. 1, WAM, Kraków 2001, s. 155.
[49] Sobór
Konstantynopolitański, Sesja VIII (2 czerwca 553), 9: DH, 431; Breviarium
Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Księgarnia Świętego Wojciecha,
Poznań 2007, punkt 138.
[50] Św. Jan
od Krzyża, Pieśń duchowa, Strofa 31, 8, w: tenże, Dzieła, Wydawnictwo
Karmelitów Bosych, Kraków 1986, s. 675.
[51] Tamże, Strofa 13, 9, w: Dzieła, dz. cyt., s.
586.
[52] Tamże, Strofa 13,1, s. 582.
[53] „Dla nas
istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my
istniejemy” ( 1 Kor 8, 6). „Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków!
Amen” ( Flp 4, 20). „Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa,
Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy” ( 2 Kor 1, 3).
[54] List. apost. Tertio millennio
adveniente (10 listopada 1994), 49: AAS 87 (1995), 35.
[55] List do Rzymian, 7, w: Pisma Ojców
Apostolskich, POK, t. 1, Wyd. Fiszer i Majewski, Księgarnia Uniwersytecka,
Poznań 1924, s. 230.
[56] „Niech
świat się dowie, że Ja miłuję Ojca” ( J 14, 31); „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (
J 10, 30); „Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” ( J 14, 10).
[57] „Idę do
Ojca” ( pros ton Patéra: J 16, 28); „Ja idę do Ciebie” ( pros se: J 17, 11).
[58] „Eis ton kolpon tou Patrós”.
[59] Adversus Haereses, cz. III,
rozdz. 18, 1, tłum. ks. Jarosław Brylowski, Bernardinum, Pelplin 2018,
s. 267.
[60] Komentarz
do Ewangelii według św. Jana, Księga II, J 1, 1 B, punkt 17, WAM, Kraków 2003,
s. 86.
[61] Anioł
Pański (23 czerwca 2002), 1: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10-11
(247)/2002, s. 50.
[62] Św. Jan
Paweł II, Orędzie na stulecie poświęcenia ludzkości Sercu Pana Jezusa
(Warszawa, 11 czerwca 1999, Uroczystość Najśw. Serca Jezusowego), 3, w: Czesław
Drążek, S.I., Jan Paweł II. Serce otwarte dla każdego, Kraków 2004, s. 47.
[63] Tenże,
Anioł Pański (8 czerwca 1986), 4: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6
(80)/1986, s. 8.
[64] Homilia, Rzym, Poliklinika Gemelli. Wydział
Medycyny Katolickiego Uniwersytetu Najświętszego Serca (27 czerwca 2014):
L’Osservatore Romano, 29 giugno 2014, s. 7.
[65] Ef 1, 5.7; 2, 18; 3, 12.
[66] Ef 2, 5.6; 4, 15.
[67] Ef 1, 3.4.6.7.11.13.15; 2, 10.13.21.22; 3,
6.11.21.
[68] Orędzie na stulecie poświęcenia ludzkości
Sercu Pana Jezusa (Warszawa, 11 czerwca 1999, Uroczystość Najśw. Serca
Jezusowego), 2, w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s. 46.
[69] „Serce
Boże jest symbolem i żywym obrazem nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa,
która nas pobudza do odwzajemnienia się również miłością. Dlatego jest rzeczą
najzupełniej odpowiednią poświęcenie się temu Najświętszemu Sercu. Poświęcenie
zaś takie nie jest niczym innym, jak oddaniem się Jezusowi Chrystusowi. (…) I
oto dzisiaj oczom naszym daje się widzieć inny, ze wszech miar pomyślny znak
Boży: Najświętsze Serce Jezusa, z zatkniętym u góry krzyżem, jaśniejące wśród
płomieni najwspanialszym blaskiem. W nim należy złożyć wszelką nadzieję. W Nim
trzeba szukać i od Niego oczekiwać zbawienia wszystkich ludzi” (Enc. Annum Sacrum (25 maja 1899), II, 6:
ASS 31 (1898-99), 649; 651; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt., s. 122, 125).
[70]„Czyż
bowiem w tym, jak najlepiej wróżącym znaku i w tej, z niego wypływającej formie
czci nie jest zawarta istota całej religii i o tyle doskonalsza norma życia,
ile że tym prędzej doprowadza ona dusze do tym głębszego poznania Chrystusa
Pana i o wiele skuteczniej skłania je do tym głębszego ukochania Go i
naśladowania?” (Enc.
Miserentissimus Redemptor (8 maja 1928): AAS 20 (1928), 167; Andrea Tessarolo
S.C.I., dz. cyt., s. 130).
[71] „Widzimy
w tym kulcie najwznioślejszy akt religii, który wymaga pełnego i bezwzględnego
poświęcenia się miłości Boskiego Zbawiciela, miłości, której Serce zranione
jest żywym znakiem i symbolem (…) należy w Nim widzieć nie tylko symbol, ale
jakby streszczenie całej tajemnicy naszego odkupienia. (…) Chrystus wyraźnie i
w wielokrotnie powtarzanych słowach wskazywał na swoje Serce, jako na znak i
zadatek miłosierdzia oraz łask potrzebnych Kościołowi w naszych czasach” (Enc.
Haurietis Acquas (15 maja 1956), Wstęp; III, 7; IV, 2: AAS 48 (1956), 311; 336;
340; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt., s. 149, 182, 188).
[72] Katecheza
(8 czerwca 1994), 2: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9-10 (166)/1994, s.
19.
[73] Anioł Pański (1 czerwca 2008): L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 7-8 (305)/2008, s. 43.
[74] Enc. Haurietis Aquas (15 maja
1956), IV, 4: AAS 48 (1956), 344; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt., s. 192.
[75] Por. tamże, III, 7: AAS 48 (1956), 336; Andrea Tessarolo, S.C.I.,
dz. cyt., s. 182.
[76] „Wartość
objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to
ostatnie wymaga naszej wiary (…); Objawienie prywatne (…) jest to pomoc, którą
otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać” (Benedykt XVI, Adhort.
apost. Verbum Domini (30
września 2010), 14: AAS 102 (2010), 696).
[77]Enc. Haurietis Aquas, IV, 2: AAS
48 (1956), 340; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt.,s. 187-188.
[78]
Tamże, IV, 4: AAS 48 (1956), 344; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt., s.
193.
[79] Tamże, IV, 4: Andrea Tessarolo,
S.C.I., dz. cyt., s. 191.
[80] Adhort.
apost. C’est la confiance (15 października 2023), 20: L’Osservatore Romano, 16
ottobre 2023.
[81] Św.
Teresa od Dzieciątka Jezus, Rękopis A, Folio 83 v., w: tenże, Pisma, t. 1,
Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1971, s. 238.
[82] Św. S. M.
Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Zeszyt
pierwszy, 22 lutego 1931, 47, w: tenże, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy
mojej, PROMIC, Warszawa 2018, s. 49.
[83] Por.
Mišna Sukkâ IV, 5. 9.
[84] List do Ojca Petera Hansa Kolvenbacha,
Przełożonego Generalnego Towarzystwa Jezusowego, Paray-le-Monial, 5
października 1986 r., w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s. 101.
[85] Euzebiusz
z Cezarei, Historia kościelna, V, 1, 22, Poznań 1924, s. 198.
[86] Rufinus, V, 1, 22 in GCS,
Eusebius II, 1, p. 411, 13s.
[87] Św.
Justyn Filozof i Męczennik, Apologja. Dialog z Żydem Tryfonem, 135, 3, w: Pisma
Ojców Kościoła, tłum. ks. Arkadiusz Lisiecki, t. IV, Poznań 1926, s. 341.
[88] Nowacjan,
O Trójcy Świętej, XXIX.168, WAM, Kraków 2005, s. 93.
[89] S. Ambrogio, Enarratio in
Psalmum, I, 33: PL 14, 984.
[90] Por. Św.
Augustyn, Homilie na Ewangelie i Pierwszy List Św. Jana, 61, 6, część II, ATK,
Warszawa 1977, s. 113.
[91] Epist. ad Rufinum 3 , 4.3: PL 22, 334.
[92] In
Cant.Cantic. 61, 4: PL 183, 1072, w: Ojcowie żywi, IV, Znak, Kraków 1982, s. 305.
[93] Por. Expositio altera super
Cantica Canticorum, c. 1: PL 180, 487.
[94] Wilhelm z Saint-Thierry, De
natura et dignitate amoris, 1: PL 184, 379.
[95] Tenże, Meditativae Orationes 8,
6: PL 180, 230.
[96]
S. Bonaventura, Lignum vitae. De mysterio passionis, 30, w: Opuscoli
Spirituali, 3, Roma 1992 ( Sancti Bonaventurae Opera, XIII), s. 245.
[97] Tamże, 47.
[98] Zwiastun Bożej Miłości, IV, IV, 4, t. 2,
Wydawnictwo Benedyktynów, Tyniec 2007, s. 33.
[99] Leon Jan
Dehon, S.C.I., Dyrektorium duchowe Księży Najświętszego Serca Jezusowego, 7,
77, Warszawa 1997, s. 139.
[100] Św.
Katarzyna ze Sieny, Dialog, LXXV, W drodze, Poznań 1987.
[101] Por. np. Angelus Walz, De
veneratione divini cordis Iesu in Ordine Praedicatorum, Pontificium Institutum
Angelicum, Roma, 1937.
[102] Rafael García Herreros, Vida
de San Juan Eudes, Bogotá 1943, s. 42.
[103] List
51, do Joanny Franciszki Fremoyt de
Chantal, 24 kwietnia 1610 r., w: Św. Franciszek Salezy, Korespondencja
osobista, Salwator, Kraków 2017, s. 142.
[104] Kazanie na II Niedzielę Wielkiego Postu (20
lutego 1622).
[105] List 781, do św. Joanny Franciszki de Chantal
w Uroczystość Wniebowstąpienia 1612 r., w: San Francesco di Sales, Tutte le
lettere, vol. II (1611-1618). Roma 1967, s. 183.
[106] List 140, do Marii Amaty di Blonay, 18 lutego
1618 r.: tamże, s. 1056.
[107] List 552, do św. Joanny Franciszki de
Chantal, koniec listopada 1609 r.: tamże, s. 610.
[108] List 573, do św. Joanny Franciszki de
Chantal, ok. 25 lutego 1610 r.: tamże, s. 654.
[109] Entretien XIV, De la
simplicité et prudence religieuse, t. 6, s. 217.
[110] List 69, do św. Joanny
Franciszki de Chantal, 10 czerwca 1611 r., w: San Francesco di Sales, Tutte le
lettere, vol. II (1611-1618), Roma 1967, s. 56.
[111] Św.
Małgorzata Maria Alacoque, Pamiętnik duchowy, tłum. ks. Jan Hojnowski, S.C.I.,
Kraków 2003, s. 90.
[112] Tamże, s. 89-90.
[113] Św.
Małgorzata Maria Alacoque, Pamiętnik duchowy św. Małgorzaty Marii Alacoque
(1647-1690), tłum. Józef Andrasz, Kraków 1996, s. 78.
[114] Por.
Dykasteria Nauki Wiary, Normy postępowania w rozeznawaniu domniemanych zjawisk
nadprzyrodzonych (17 maja 2024), I, A, 12.
[115] Św.
Małgorzata Maria Alacoque, Pamiętnik
duchowy, tłum. ks. Jan Hojnowski, S.C.I., dz. cyt., s. 146-147.
[116] Tenże, List do Siostry de la
Barge, 22 października 1689 r., w: Vita e opere di Santa Margherita Maria
Alacoque, vol. II, Roma 1985, s. 301.
[117] Tenże,
Pamiętnik duchowy, tłum. ks. Jan Hojnowski, S.C.I., dz. cyt., s. 90.
[118] Tamże,
s. 93-94.
[119] Kazanie o ufności pokładanej w Bogu, w:
Œuvres du R.P. de La Colombière, t. 5, Lyon 1852, s. 100.
[120] Tenże,
Rekolekcje w Londynie, 1-8 lutego 1677 r., w: Œuvres du R.P. de la Colombière,
t.7, Avignon 1832, s. 93.
[121] Tenże,
Ćwiczenia duchowe w Lyonie, październik – listopad 1674 r., dz. cyt., s. 45.
[122] Por. Św. Karol de Foucauld,
List do Pani de Bondy, 27 kwietnia 1897 r., w: Fonds Charles de Foucauld –
Archives Diocésaines Viviers.
[123] Tenże,
Listy do Pani de Bondy. Od braci trapistów do Tamanrasset, tłum. Lilla
Danilecka, Salwator, Kraków 2024, s. 118-119.
[124] List do Pani de Bondy, 7 kwietnia 1890 r., w:
Św. Karol de Foucauld, Listy
do Pani de Bondy. Od braci trapistów do Tamanrasset, dz. cyt., s. 56-57.
[125] List do ks. Huvelina, 27 czerwca 1892 r., w: C. de Foucauld
– Don Huvelin, Corrispondenza inedita, Torino-Leumann 1965, s. 30.
[126] S. Charles de Foucauld,
Meditazioni sull’Antico Testamento (1896-1897), XXX, 1-21, w: C. de Foucalud,
Chi può resistere a Dio? Meditazioni sulla Sacra Scrittura (1896-1898), Roma
1983, s. 77-78.
[127] Tenże, List do ks. Huvelina,
16 maja 1900 r., w: C. de Foucauld – Don Huvelin, Corrispondenza inedita, dz.
cyt., s. 132-133.
[128] Św.
Karol de Foucauld, Milczenie i ogień. Listy i zapiski, Wydawnictwo Księży
Marianów, Warszawa 1993, s. 147.
[129] Św.
Teresa od Dzieciątka Jezus, List 42, do Pani Guérin, 18 listopada 1888 r., w:
tenże, Pisma, t. 1, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1971, s. 441.
[130] Tenże,
List 102, do Celiny, 14 października 1890 r., w: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus
, Pisma, t. 1, dz. cyt., s. 540.
[131] Tenże,
Poezje. „W Najświętszym Sercu” (październik 1895), w: Św. Teresa od Dzieciątka
Jezus , Pisma, t. 2, dz. cyt., s. 26.
[132] Tenże,
List 220, do ks. Bellière, 21 czerwca 1897 r., w: Św. Teresa od Dzieciątka
Jezus , Pisma, t. 1, dz. cyt., s. 774-775.
[133] Tenże,
Żółty zeszyt (11 lipca 1897), w: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Żółty zeszyt.
Ostatnie rozmowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus zebrane przez Matkę Agnieszkę
od Jezusa, tłum. Ewa Szwarcenberg-Czerny, Jan Dobraczyński, PAX, Warszawa 1997,
s. 145.
[134] Tenże,
List 176, do Siostry Marii od Najświętszego Serca, 17 września 1896 r., w: Św.
Teresa od Dzieciątka Jezus , Pisma, t. 1, dz. cyt., s. 700-702. Nie oznacza to,
że Tereska nie składała w ofierze swoich cierpień i udręk łącząc się w ten
sposób z cierpieniami Chrystusa, jednak kiedy chciała dotrzeć do istoty,
troszczyła się o to, aby nie nadawać tym ofiarom znaczenia, którego nie mają.
[135] Tenże,
List 121, do Celiny, 6 lipca 1893 r., w: dz. cyt., s. 583.
[136] Tenże,
List 171, do Leonii, 12 lipca 1896 r., w: dz. cyt., s. 685.
[137] Tenże,
List 203, do o. Roulland, 9 maja 1897 r., w: dz. cyt., s. 754.
[138] Tenże,
do ks. Bellière, 18 lipca 1897 r., List 229, w: dz. cyt., s. 788.
[139] Św.
Ignacy Loyola, Ćwiczenia Duchowne, 104, w: tenże, Pisma wybrane, cz. II, WAM,
Kraków 1968, s. 123.
[140] Tamże, 297, w: dz. cyt., s. 166.
[141] Por.
List do Św. Ignacego, 23 stycznia 1541 r.
[142] De Vita P. Ignatii et Societatis Iesu
initiis, c. 8, 96, Bilbao-Santander 2021, s. 147.
[143] Św.
Ignacy Loyola, Ćwiczenia Duchowne, 54, w: tenże, Pisma wybrane, cz. II, dz.
cyt., s. 114.
[144] Por.
tamże, 230 nn, w: dz. cyt., s. 150-151.
[145] XXIII
Kongregacja Generalna Towarzystwa Jezusowego, Dekret 46, 1: Institutum
Societatis Iesu, 2, Firenze 1893, s. 511.
[146] In Lui solo la speranza,
Milano 1983, s. 180.
[147] List do
Ojca Petera Hansa Kolvenbacha, Przełożonego Generalnego Towarzystwa Jezusowego,
Paray-le-Monial, 5 października 1986 r., w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s.
101.
[148]
Konferencja „O ubóstwie” (13 sierpnia 1655), w: Św. Wincenty a Paulo, Listy,
Konferencje, Dokumenty, t. 11, tłum. ks. Józef Kapuściak, WITKM, Kraków 2017,
s. 297.
[149]
Konferencja „O umartwieniu, korespondencji i wychodzeniu z domu” (9 grudnia
1657), w: Św. Wincenty a Paulo, Listy, Konferencje, Dokumenty, t. 10, dz. cyt.,
s. 376.
[150] S. Daniele Comboni, Scritti,
3324: tenże, Gli scritti, Bologna 1991, s. 998.
[151] Por. Homilia podczas
Mszy św. kanonizacyjnej czworga Błogosławionych (18 maja 2003): L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 7-8 (255)/2003, s. 40.
[152] Enc. Dives in misericordia (30
listopada 1980), 13: AAS 72 (1980), 1219.
[153]
Katecheza (20 czerwca 1979), w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s. 138.
[154]
Misjonarze Kombonianie Serca Jezusowego, Reguła Życia, Konstytucje i
Dyrektorium Generalne, n. 3.
[155]
Zgromadzenie Najświętszego Serca Jezusa (Societas Sacratissimi Cordis Jesu),
Konstytucje z 1982 r., n. 7.
[156] Enc. Miserentissimus Redemptor
(8 maja 1928): AAS 20 (1928), 174.
[157] Kiedy
cnota wiary jest praktykowana, skierowana do Chrystusa, dusza ma dostęp nie
tylko do idei, które należy pamiętać, ale także do rzeczywistości jego boskiego
życia (por. Św. Tomasz z Akwinu, Summa teologii, II-II, q. 1, a. 2, ad 2; q. 4,
a. 1).
[158] Pius XI, Enc. Miserentissimus
Redemptor: AAS 20 (1928), 174.
[159] Homilia
podczas Mszy św. Krzyżma (28 marca 2024): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 4 (461)/2024, s. 63-65.
[160] Św.
Ignacy Loyola, Ćwiczenia Duchowne, 203, w: tenże, Pisma wybrane, cz. II, dz.
cyt., s. 142.
[161] Homilia podczas Mszy św. Krzyżma (28 marca
2024): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4 (461)/2024, s. 63.
[162] Św.
Małgorzata Maria Alacoque , Pamiętnik duchowy, tłum. ks. Jan Hojnowski, S.C.I.,
dz. cyt., s. 94.
[163] Tenże,
List 133, do Wielebnego Ojca Jana Croiseta, 3 listopada 1689 r ., w: Św.
Małgorzata Maria Alacoque, Listy św. Małgorzaty Marii Alacoque, tłum. s. Maria
Krystyna Piwnicka-Bohuszewicz, O.V.M., Wydawnictwo Arcybractwa Straży
Honorowej, Kraków 2009, s. 263.
[164] Tenże,
Pamiętnik duchowy, tłum. ks. Jan Hojnowski, S.C.I., dz. cyt., s. 146.
[165] Enc. Annum Sacrum (25 maja
1899), 8: ASS 31 (1898-99), 649.
[166] Giuliano, Ep. XLIX ad Arsacium
Pontificem Galatiae, Mainz 1828, s. 90-91.
[167] Tamże.
[168]
Dykasteria Nauki Wiary, Deklaracja o godności człowieka Dignitas infinita (2
kwietnia 2024), 19.
[169] Por.
Benedykt XVI, List do Przełożonego Generalnego Towarzystwa Jezusowego z okazji
50. rocznicy ogłoszenia Encykliki „Haurietis aquas”, 15 maja 2006 r.: AAS 98
(2006), 461; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9-10 (286)/2006, s. 5.
[170] In Num. homil. 12, 1: PG 12, 657.
[171] Epist. 29, 24: PL 16, 1060.
[172] Adv. Arium 1, 8: PL 8, 1044.
[173] Tract. in Joannem 32, 4: PL
35, 1643.
[174] In Ev. S. Joannis, cap. VII,
lectio 5.
[175] Pius XII, Enc. Haurietis Aquas
(15 maja 1956), II: AAS 48 (1956), 321; Andrea Tessarolo, S.C.I., dz. cyt.,s.
164.
[176] Św. Jan
Paweł II, Enc. Redemptoris Mater (25 marca 1987), 38.
[177] Sobór
Watykański II, Konst. dogmat. o Kościele Lumen gentium, 62.
[178] Tamże, 60.
[179] Sermones super Cant., XX, 4:
PL 183, 869.
[180] Filotea. Wstęp do życia pobożnego, tłum.
Herman Libiński, S.I., wyd. II, Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931, s.
296-297.
[181] Kazanie na XVII Niedzielę po Zesłaniu Ducha
Świętego (30 września 1618), w: Œuvres de Saint François de Sales, t. 9,
Sermones, vol. 3, Niérat, Annecy 1897, s. 200-201.
[182] Jezus, Jego Męka, Rekolekcje w Nazarecie,
5-15 listopada 1987 r., w: C. de Foucauld, La vita nascosta. Ritiri in Terra
Santa (1897-1900), Roma 1974, s. 72.
[183] Od 19
marca 1902 r. wszystkie jego listy są opatrzone nagłówkiem ze słowami Iesus
Caritas, oddzielonymi sercem zwieńczonym krzyżem.
[184] List do
ks. Huvelina, 15 lipca 1904 r., w: Opere spirituali, Roma 1983, s. 633.
[185] List do
ks. Martina, 25 stycznia 1903 r., w: C. de Foucauld, «Cette chère dernière
place». Lettres à mes frères
de la Trappe, Paris 2012, s. 311.
[186] Cytowany w: René Voillaume,
Les fraternités du Père de Foucauld, Paris 1946, s. 173.
[187] Meditazioni dei santi Vangeli
sui passi relativi a quindici virtù, Nazaret 1897-1898, Carità 77 ( Mt 20, 28),
w: C. de Foucauld, Meditazioni sui passi dei vangeli relativi a Dio solo, fede,
speranza, carità (1897-1898), Roma 1973, s. 325.
[188] Tamże, Carità 90 ( Mt 27, 30): w: dz. cyt.,
s. 338.
[189] H. Huvelin, Quelques
directeurs d’âmes au XVII siècle, Paris 1911, s. 97.
[190] Por. Konferencja „ O służeniu chorym i trosce
sióstr o własne zdrowie” (11 listopada 1657), w: Św. Wincenty a Paulo, Listy,
Konferencje, Dokumenty, t. 10, dz. cyt., s. 311.
[191] Costituzioni e Statuti della Congregazione
della Missione (1658), Roma 1984, s. 110.
[192] List do
Ojca Petera Hansa Kolvenbacha, Przełożonego Generalnego Towarzystwa Jezusowego,
Paray-le-Monial, 5 października 1986 r., w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s.
101.
[193] Św. Jan
Paweł II, Adhort. apost. Reconciliatio
et Paenitentia (2 grudnia 1984), 16: AAS 77 (1985), 215.
[194] Por. tenże, Enc. Sollicitudo
rei socialis (30 grudnia 1987), 36: AAS
80 (1988), 561-562.
[195] Tenże, Enc. Centesimus annus
(1 maja 1991), 41: AAS 83 (1991), 844-845.
[196] Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1888.
[197] Por.
Katecheza (8 czerwca 1994), 2: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9-10
(166)/1994, s. 19.
[198] Przemówienie do uczestników międzynarodowej
konferencji pod hasłem „Réparer l’irréparable” (Naprawić nienaprawialne), z
okazji 350. rocznicy objawień Jezusa w Paray-le-Monial (4 maja 2024):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 5 (462)/2024, s. 39.
[199] Tamże.
[200] Homilia podczas porannej Mszy św. w Domu
Świętej Marty (6 marca 2018): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 5
(402)/2018, s. 44.
[201] Przemówienie do uczestników międzynarodowej
konferencji pod hasłem „Réparer l’irréparable” (Naprawić nienaprawialne), z
okazji 350. rocznicy objawień Jezusa w Paray-le-Monial (4 maja 2024):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 5 (462)/2024, s. 39.
[202] Homilia podczas Mszy św. Krzyżma (28 marca
2024): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4 (461)/2024, s. 64.
[203] Tamże.
[204] Tamże.
[205] Enc.
Laudato si’ (24 maja 2015), 80: AAS 107 (2015), 879.
[206] Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1085.
[207] Tamże, n. 268.
[208]
Pamiętnik duchowny św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647-1690), nr 53, tłum. ks.
Józef Andrasz, S.I., WAM, Kraków 1947, s. 59.
[209] Rękopis A, Folio 84 r., w: Św. Teresa od
Dzieciątka Jezus, Pisma, t. 1, dz. cyt., s. 238.
[210] Tamże.
[211] Tamże, s. 239.
[212] Tenże,
Rękopis A, Folio 83 v.; w: dz. cyt., s. 238.
[213] Tenże,
Akt ofiarowania się Miłości Miłosiernej, w: dz. cyt., s. 326.
[214]
Tenże, Rękopis B, Folio 3 v., w: dz.
cyt., s. 255.
[215] Tenże,
List 166, do Leonii, 10 kwietnia 1896 r., w: dz. cyt., s. 675.
[216]
Tenże, List 229, do ks. Bellière, 18
lipca 1897 r., w: dz. cyt., s. 787.
[217] Por.
Pius XI, Enc. Miserentissimus
Redemptor (8 maja 1928): AAS 20 (1928), 169.
[218] Tamże.
[219] Św. Jan
Paweł II, Katecheza (20 czerwca 1979), w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s.
140.
[220] Homilia podczas porannej Mszy św. w Domu
Świętej Marty (27 czerwca 2014), w: Franciszek, Bóg szuka nas na marginesie.
Słowa z Domu Świętej Marty, tłum. Anna T. Kowalewska, Kraków 2017, s. 179.
[221] Orędzie
na stulecie poświęcenia ludzkości Sercu Pana Jezusa (Warszawa, 11 czerwca 1999,
Uroczystość Najśw. Serca Jezusowego), 2, w: Czesław Drążek, S.I., dz. cyt., s.
45.
[222] Tamże, 1, s. 43.
[223] List do ordynariusza Lyonu abpa Louisa-Marie
Billégo z okazji stulecia poświęcenia ludzkości Najświętszemu Sercu Pana
Jezusa, 4 czerwca 1999 r., 4, w: dz. cyt., s. 169.
[224]
„Refleksje na różne tematy” (22 sierpnia 1655), w: Św. Wincenty a Paulo, Listy,
Konferencje, Dokumenty, t. 11, dz. cyt., s. 339.
[225] List
apost. o kulcie Najświętszego Serca Jezusowego Diserti interpretes (25 maja
1965), 4, w: Enchiridion della Vita Consacrata, Bologna-Milano 2001, n. 3809.
[226] Życie nowe, XIX, 5-8, tłum. i wyd. Edward
Porębowicz, Florencja 1934, s. 29.
[227] Rękopis A, Folio 45 v., w: Św. Teresa od
Dzieciątka Jezus, Pisma, t. 1, dz. cyt., s. 157.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!